PROFIL
Historia recenzji i ocen użytkownika Parmenides

obrazek
Dragonfire
Długo oczekiwana gra karciana w świecie D&D,
Gry karciane, szczególnie te wykorzystujące mechanikę budowania talii są obecnie bardzo popularne. Każdego roku ukazują się nowe gry planszowe w świecie Dungeons & Dragons, było zatem oczywiste, że w końcu doczekamy się karciani w tym jednym z najpopularniejszych systemów fantasy. Dragonfire jest bardzo udaną modyfikacją gry tego samego wydawnictwa – Shadowrun Crossfire. Tam akcja toczy się w przyszłości, tutaj otrzymujemy klasyczne przygody w świecie D&D toczące się u Wybrzeża Mieczy. Okolica jest dobrze znana wszystkim fanom – grę zaczynamy nieopodal Waterdeep.

Odnośnie samej mechaniki. Każdy z graczy wybiera klasyczną postać – wojownika, maga itd. oraz rasę, którą będzie grał. Postaci różnią się od siebie znacząco. Dotyczy to punktów życia, ilości kart, oraz złota z którymi zaczynamy rozgrywkę, ale przede wszystkim kolorami kart, które występują w naszej talii. Podczas rozgrywki walcząc z postaciami i potworami oraz przechodząc lokalizacje zagrywamy karty z naszej ręki w odpowiedniej sekwencji oraz w odpowiednich kolorach. Bardzo elegancka mechanika. Rozgrywki są bardzo dynamiczne a podstawowe zasady niezwykle proste. Sama gra dostarcza wielu emocji i gra się w nią naprawdę z dużą przyjemnością. Największą modyfikacją w mechanice jest to, że karty kupowane z rynku nie trafiają do naszej talii kart odrzuconych lecz bezpośrednio na rękę. Bardzo podoba mi się to rozwiązanie, które ogranicza losowość, kiedy kupujemy kartę ale nie wiemy kiedy będziemy mogli jej użyć. Pozwala to również na lepsze, bardziej strategiczne, planowanie rozgrywki.

Grę można rozegrać jako pojedynczą przygodę lub kampanię, w czasie której rozgrywamy przygody w odpowiedniej kolejności, zdobywamy doświadczenie a nasze postacie wchodzą na wyższe poziomy otrzymując dodatkowe umiejętności oraz przedmioty.

Plusy:
Duża różnorodność postaci gwarantuje regrywaloność na wysokim poziomie.
Krótki czas rozgrywki jednej przygody nie przekraczający 40min – 60min Cała kampania może z powodzeniem zamknąć się w ciągu jednego wieczora.
Klimat D&D – fani od razu poczują się jak w domu.

Minusy:
Gra posiada dużo małych błędów. Począwszy od erraty, która jest konieczna aby pierwsza przygoda nie okazała się drogą przez mękę, przez drobne litrówki, błędy w czcionkach na niektórych kartach, niejasnych umiejętnościach potworów itd. Gra na pewno zyskałaby dużo na dobrej edycji.
Niektóre potwory są źle zeskalowane w stosunku do ilości graczy oraz złota, które z nich otrzymujemy. Może to łatwo zepsuć udaną rozgrywkę.
Warianty 2 oraz 3 osobowe dają radę ale gra działa najlepiej na 4 graczy.

Dragonfire to bardzo dobry deckbuilder. Jeśli jesteś fanem D&D i szukasz gry w takim systemie jest to najlepsza gra tego typu na rynku. Jeśli nie zależy Ci na klimacie otrzymasz bardzo solidną grę, do której po prostu chce się wracać.


obrazek
Geniusz Extreme (edycja polska)
Reiner Knizia wraca do formy!,
Nazwisko Reinera Knizia jako projektanta na okładce gry planszowej od zawsze stanowi swego rodzaju znak jakości. Zapewnia kupującego, że otrzyma bardzo dobry, przede wszystkim mechanicznie i wielokrotnie przetestowany produkt. Nie inaczej jest w przypadku jego najnowszej gry Ingenious. Gra jest tak naprawdę bardziej rozbudowaną wersją jego oryginalnej gry Genious wydanej wiele lat temu. Dzięki zastosowaniu jednej istotnej zmiany przenosi jednak rozgrywkę na wyższy i lepszy poziom.
Zasady gry są banalnie proste. Każdy z graczy rozpoczyna swoją turę z sześcioma podwójnymi płytkami z których każda ma osiem ścian. Na każdej z płytek znajdują się dwa symbole w jednym z ośmiu kolorów. W swojej turze gracz kładzie płytkę na planszy i zdobywa punkty za sąsiadujące ciągi tych samych kolorów. Następnie dobiera losowo kolejną płytkę z worka i rozpoczyna się tura kolejnego gracza. Kiedy gracz nie może legalnie położyć płytki na planszy gra się kończy i podliczamy punkty. Co istotne w punktacji liczy się tylko symbol, którego w czasie gry zdobyliśmy najmniej. Trzeba zatem dbać o równomierne zdobywanie punktów w każdym kolorze, nie koncentrując się np. tylko na jednym.
Dzięki wprowadzeniu płytek ośmiościennych zyskaliśmy nowe, bardziej rozbudowane możliwości punktacji. Zadowoli to osoby, które lubiły poprzedniego Geniousa ale rozgrywka była dla nich zbyt prosta.
Podsumowując gra jest bardzo dobra. Wszystkie wprowadzone zmiany oceniam na plus. Rozgrywki są teraz o wiele bardziej emocjonujące, co nie odbiło się zbyt mocno na poziomie komplikacji. To nadal gra, w którą spokojnie zagramy już z ośmiolatkiem.
Do ideału grze jednak baaardzo daleko za względu na kiepskie wykonanie. Za tą cenę otrzymujemy cienką planszę gry i jeszcze cieńsze tekturowe płytki, do tego kilka kosteczek, cztery cienkie plansze punktacji i… to wszystko!? Patrząc na jakość wykonania innych gier w podobnej cenie jak np. Azul ta w Ingenious woła wręcz o pomstę do nieba. Gdybyśmy otrzymali lepszą planszę a płytki były w formie nawet zwykłego plastikowego domina radość z rozgrywki byłaby większa.
Na koniec kolejna uwaga, jest to gra zdecydowanie dwuosobowa. Wariant na czterech graczy oraz solo zostały stworzone wyraźnie na siłę i mogą wprowadzić kupującego w błąd.
Polecam jako bardzo dobrą grę logiczną, w której musimy pogimnastykować nasze szare komórki ale bez bólu głowy po zakończonej rozgrywce.


obrazek
Path of Light and Shadow
Bardzo dobre połącznie deck buildingu z territory control ,
W tej grze od 2 – 4 graczy wciela się rolę potomka niegdyś znamienitego rodu, który rządził dalekim królestwem ale poprzez wojnę i intrygi został odsunięty od władzy. Nagła śmierć króla tej krainy staje się doskonała okazja aby powrócić na szarpany przez wojnę domową kontynent i zjednoczyć podzielone prowincje pod swoim prawowitym berłem. Brzmi znajomo? Twórca gry przyznaje, że inspiracją dla stworzenia tej gry były losy Daenerys Targaryen. Sama gra, postaci, które w niej występują, podział na różne królestw itd. bardzo przypomina klimatem filmową Grę o Tron.
Zaczynamy skromnie i klasycznie, jak w każdej grze opartej na mechanizmie budowania talii. Z 10 kartami naszych popleczników. Za pomocą tych kart możemy uzyskać:
Miecze - te wykorzystujemy do usuwania kart z naszej talii oraz oczywiście do walki i zdobywania poszczególnych krain oraz Młotki – za ich pomocą możemy ulepszać nasze karty do ich mocniejszych wersji oraz budować budynki.
Gra toczy się przez 3 lata. Pod koniec każdego roku punktujemy wartości kontrolowanych przez nas prowincji, pod koniec ostatniego roku punktujemy także nasze zbudowane budynki, karty w naszej talii oraz sojuszników, których udało się nam pozyskać w czasie całej rozgrywki.
Ogromnym plusem tej gry jest fakt iż wykorzystuje ona tytułowy mechanizm ścieżki Światła oraz Cienia. Możemy zatem grać jako postać Dobra lub Zła. Dobre postacie mają ogromne talie pełne bardzo mocnych kart i koncentrują się bardziej na budowaniu budynków, które są naprawdę mocne. Złe postacie potrafią bardzo szybko „odchudzić” swoją talię, która może składać się głownie z wojowników, szalejących po planszy, palących i zdobywających kolejne prowincje. Oczywiście można też grać jako połączenie tych dwóch strategii.
Ten mechanizm najbardziej wyróżnia grę na tle pozostałych. Wszyscy gracze sami wybierają, czy będą stosować bardziej pokojową czy agresywną taktykę. Każda z nich jest dobrze zbalansowaną i w brew pozorom złemu graczowi z talią pełną wojska wcale nie łatwo będzie odnieść zwycięstwo przeciw dobremu graczowi – ten ma po prostu dostęp do bardzo drogich ale szalenie mocnych kart co równoważy rozgrywkę.
Jeśli chodzi o wykonanie – karty są grube i dobrej jakości. Grafiki przypominają nieco GoT i też stoją na dobrym poziomie. Sama plansza oraz plastikowe elementy mogły by być z kolei lepsze. Kolory są czytelne ale nie powalają.
Gra wyraźnie wyróżnia się i jest innowacyjna. Rozgrywka jest emocjonująca choć nie pozbawiona negatywnej interakcji i przysłowiowego wbijania noży w plecy. Trzeba to brać pod uwagę rozważając czy na pewno spodoba się współgraczom.
Polecam ten tytuł. Najlepiej sprawdzi się na 3 osoby. Uzyskujemy w tedy element pełnej rywalizacji ale nie czekamy długo na swoją turę. Przy 4 graczach nie jest bardzo źle ale w ostatnim roku, szczególnie kiedy dobry gracz ma rękę z wartością kilkunastu młotków i zacznie ulepszać swoje karty tura może dłużyć się niemiłosiernie.


obrazek
Vast: The Crystal Caverns
Świetne połączenie strategii z przygodówką i grą imprezową!,
Vast the crystal caverns to gra, która zaskoczyła mnie najmocniej od ostatnich kilku lat. Od razu napiszę, że zaskoczyła bardzo pozytywnie. Po prostu nigdy wcześniej nie grałem w coś takiego! W grze do pięciu graczy przyjmuje zupełnie asymetryczne role:
Rycerza, który schodzi do jaskini w celu zdobycia bogactw i doświadczenia a na końcu pokonania smoka.
Smoka, który na początku gry unika rycerza uśpiony w ciemnych podziemiach jaskini. Jego celem jest ucieczka z jaskini.
Goblinów, których jedynym celem jest pokonanie rycerza.
Złodzieja, który podobnie jak rycerz schodzi do jaskini ale jego celem jest wyłącznie ucieczka ze skarbem.
Oraz samej jaskini, która pełni nieco funkcję mistrza gry. Przez większość rozgrywki decyduje o balansie. Na koniec jej celem jest zawalenie podziemi i pogrzebanie wszystkich pozostałych graczy.
Oczywiście zwycięzca może być tylko jeden!
Brzmi ciekawie? I takie właśnie jest! Totalnie asymetryczna rozgrywka. Każdy z graczy ma nie tylko inne cele ale również zupełnie inny zestaw akcji do wykonania w swojej turze. To właśnie czyni tą grę wyjątkową. Zasady są dosyć proste. W sumie wystarczy, że tylko jedna osoba zna je wszystkie, pozostali gracze muszą nauczyć się tylko akcji dla swoich postaci, które są dobrze opisane na dużych kartach pomocy. Ważne tylko aby Jaskinia była kierowana przez doświadczonego gracza, ponieważ w trakcie rozgrywki kilka razy będzie decydować o balansie gry. Jeśli widzi, że Rycerz zaraz wygra powinna nieco wspomóc Gobliny i w żadnym wypadku im nie szkodzić itd.
Jakość wykonania i grafiki stoją na wysokim poziomie. Choć zaznaczam, że gra ma klimat nieco bajkowy, co nie każdemu może się podobać. Sama gra jest tak naprawdę świetnym połączniem strategii z przygodówką oraz grą imprezową. Jedyny minus jaki przychodzi mi do głowy to fakt, że oczywiście gra jest przeznaczona dla 2 – 5 osób ale… Najlepiej sprawdzi się w wersji 4 osobowej, przy mniejszej ilości graczy po prostu traci wiele. Z kolei przy 5 graczach czas oczekiwania na swoją turę może być bardzo długi, ten wariant warto grać tylko w grupie doświadczonych graczy. Bardzo polecam, przede wszystkim za powiew świeżości na rynku pełnym bardzo podobnych do siebie gier.


obrazek
Tyrants of the Underdark
Udane połączenie deck buildingu z teritory control.,
Gier wykorzystujących mechanikę opartą na budowaniu talii jest mnóstwo i każdego roku wychodzi przynajmniej kilka nowych. Tyrants of the Underdark wyróżnia się na tle pozostałych wprowadzeniem planszy prezentującą tytułowy Underdark w którym nasze jednostki i szpiedzy będą walczyć o kontrolę nad kluczowymi miastami Mrocznych Elfów znanymi z wielu książek fantasy jak np. słynne Menzoberranzan.
Mechanicznie gra jest bardzo prosta. Każdy z graczy obejmuje kontrolę nad jednym z rodów Mrocznych Elfów. W swojej turze zagrywa karty, które wykorzystujemy do ataku - będziemy w stanie walczyć (zabijać) wrogie lub neutralne jednostki lub zakupu kolejnych, mocniejszych kart do naszej talii. Każda zabita wroga czy neutralna jednostka daje nam punkty zwycięstwa na koniec gry. Dodatkowo walczymy o kontrolę nad kluczowymi miastami, które oprócz punktów zwycięstwa dają nam specjalne bonusu dopóki są w naszym posiadaniu.
Nie będę mocniej zagłębiał się w samą rozgrywkę, która jest naprawdę prosta, napisze tylko o plusach i minusach.
Na plus:
Przede wszystkim klimat. Jeśli lubisz fantasy, nie obce są Ci krainy Forgotten Realms, czytałeś przygody Drizzta itd. możesz kupować w ciemno. Gra wręcz ocieka klimatem.
Jakość wykonania. Gry z serii Dungeons & Dragons przyzwyczaiły nas do wysokiej jakości i nie inaczej jest tym razem. Gruba plansza, świetne grafiki na kartach, dobrze rozplanowany insert, który jest standardem a nie jak w przypadku innych gier dodatkiem. Na końcu instrukcji znajdziemy wyczerpujący opis samej krainy Underdark oraz wszystkich najważniejszych rodów i miast Mrocznych Elfów. Pozwala to jeszcze mocniej poczuć klimat rozgrywki.
Cztery różne talie, które można łączyć ze sobą dają dużą dawkę regrywalności.
Dzięki wykorzystaniu neutralnych jednostek, które od początku gry są na planszy gra doskonale skaluje się przy każdej ilości graczy od 2 do 4.
Na minus:
Zarówno plansza jak i karty są w większości w kolorze ciemnego fioletu. Jest to zrozumiałe, w końcu jesteśmy w krainie Underdark… jednak moim zdaniem kolory w tej grze nie przypadną do gustu większości graczy. Nawet jako fan serii wolałbym aby grafiki miejscami były nieco mniej monotonne.
Brak specjalnych zdolności dla poszczególnych rodów oraz ich specjalnych figurek. Jak już napisałem gra jest naprawdę dobra. Gdyby jednak gdyby każdy z graczy miał choć jedną zdolność wyróżniającą ich ród oraz jedną figurkę z wyjątkową umiejętnością prezentującą chempiona rodu przeniosło by to tą grę na wyższy poziom.
Niektóre karty mają bardzo dużo tekstu. Jeśli wszyscy gracze nie znają ich działania gracz siedzący naprzeciwko kart powinien każdorazowo czytać i wyjaśniać pozostałym działanie każdej nowo wychodzącej karty. To oczywiście drastycznie wydłuża rozgrywkę.
Bardzo polecam, nie tylko fanom Forgotten Realms. Świetna gra, która gdyby wykorzystano jej pełne potencjał mogła by być epicka.


obrazek
Aeon's End (2nd edition)
Nowy poziom deckbuildingu ,
Doskonała pozycja dla wszystkich fanów gier, w których główna mechanika opiera się na budowaniu talii. Mechanicznie gra korzysta z rozwiązań znanych już od czasów Dominiona. Podczas przygotowania do gry losujemy zestaw dziewięciu kart, które podczas rozgrywki będziemy mogli kupić celem ulepszenia naszej bazowej talii. Tutaj jednak podobieństwa się kończą a zaczynają różnice. Każdy z graczy rozpoczyna grę z i innym bohaterem, który różni się od pozostałych swoją wyjątkową umiejętnością, ale również zestawem kart początkowych oraz swoją unikatową kartą. Dzięki temu rozgrywki są o wiele mniej schematyczne niż we wspomnianym Dominionie. Gra oferuje nam starcie z kilkoma przeciwnikami. Każdy z nich cechuje się własną, unikatową talią przeciwko której walczymy. Przeciwnicy są bardzo różni nie tylko pod względem poziomu trudności ale taktyk, które trzeba zastosować aby ich pokonać. To kolejny duży plus zwiększający regrywalność. Jakość wykonania oraz grafiki nowej edycji stoją na wysokim poziomie. Jeśli lubisz gry, w których główna mechanika opiera się na budowaniu talii to właściwie możesz kupować w ciemno, na pewno się nie zawiedziesz. Gra ma jednak swoje małe minusy. Jest to gra w 100% kooperacyjna, pozbawiona trybu rywalizacji. Dobrze skaluje się na dwie oraz cztery osoby, natomiast rozgrywki na trzy osoby są bardzo trudne. Samo rozłożenie gry oraz przygotowanie partii zajmuje o wiele więcej czasu niż w innych tego typu grach. Podsumowując Aeon’s End czerpie garściami z rozwiązań wprowadzonych przez swoich poprzedników, przenosząc jednak klasyczny deckbuilding na nowy, wyższy poziom. Zdecydowanie polecam!

obrazek
Liberty or Death: The American Insurrection (Reprint edition)
Najlepsza gra z serii COIN dla dwóch graczy,
Najlepsza gra z serii COIN dla dwóch graczy. Seria COIN należy do jednych z moich ulubionych ponieważ pozwala na symulowanie dużych konfliktów na poziomie zrozumiałym nie tylko dla weteranów gier wojennych. Instrukcja napisana w sposób bardzo czytelny z licznymi ilustracjami i przykładami. Sama rozgrywka jest bardzo intuicyjna. Doskonałe karty pomocy zwierają w zasadzie wszystkie informacje, które potrzebujemy do płynnego wykonania akcji w swojej turze. W grze do wyboru mamy kilka scenariuszy o różnym poziomie długości rozgrywki, co z pewnością zadowoli osoby, które nie chcą poświęcać całego wieczoru na kilkugodzinną batalię. Frakcje są asymetryczne ale dobrze zbalansowane. Anglicy pewnie czują się w miastach ale z pomocą Indian dobrze radzą sobie również na prowincji. Amerykanie kontrolują prowincję ale bez pomocy Francuzów nie są w stanie zdobyć silnie bronionych miast. Dlatego właśnie ta gra najlepiej sprawdzi się w rozgrywce dwuosobowej. Jeśli szukasz gry z serii COIN dla czterech graczy polecam raczej inne tytuły z tej serii, jak np. najnowszy Pendragon. Jakość wykonania i grafiki stoją na najwyższym poziomie. Z estetycznego punktu widzenia jest to najładniejsza gra z całej serii COIN, moim zdaniem ładniejsza nawet od najnowszego Pendragona. Polecam!