PROFIL
Historia recenzji i ocen użytkownika wrizzen

obrazek
Into the Odd RPG Remastered Reprint
Perełka do kolekcji,
Into the Odd pełni w moim odczuciu trojaką rolę. Przede wszystkim jest to samodzielny system, który wprowadza nas w świat dziwności, a niekiedy nawet dziwaczności. Jest to gra z gatunku NSR, czyli nawiązująca do staroszkolnego nurtu, ale stosująca nowoczesne rozwiązania. Znajdziemy tam proste zasady, kilka informacji o świeci i gotowy moduł do rozegrania z marszu. W tej wersji są też dodatkowe zasady tworzenia bohaterów i miejscówek.
Niemniej wydaje mi się, że Into the Odd pełni ważniejszą rolę jako inspiracja dla całego nurtu gier opartych o jego mechanikę. Chociażby Cairn na niej wyrósł. Dlatego uważam, że warto sięgnąć do korzeni i zapoznać się z pierwowzorem. Dwie najważniejsze innowacje, które wprowadza to brak rzutu na trafienie i świadoma rezygnacja z takiej cechy jak mądrość, czy inteligencja. W pierwszym przypadku zakłada się, że pula punktów odpowiadająca za życie, to wartość, którą bohater jest po prostu w stanie przyjąć. W ich skład wchodzą uniki i cała ta masa rzeczy, które rozgrywa się w większych systemach. Druga zmiana zakłada, że wszystkie zagadki i dziwne rzeczy muszą rozgryźć zgromadzeni przy stole. Nie da się tego rozstrzygnąć rzutem i już.
Trzecia rola, to po prostu piękna publikacja do kolekcji. To jest przepięknie wydana gra, którą warto raz na jakiś czas po prostu obejrzeć.


obrazek
Blade Runner RPG Fiery Angels
Ciekawe nawiązanie do filmów,
Fiery Angels to drugi po starterze gotowy scenariusz do Blade Runnera wydany przez Fria Ligan. O ile ten pierwszy był naprawdę dobrze zbalansowany, to mam wrażenie, ze tutaj autorom zabrakło trochę konsekwencji. Całość opiera się na bardzo ciekawym pomyśle, wręcz iście filmowym, co w kontekście tego tytułu wydaje się jak najbardziej wskazane.
Niestety sam pomysł to za mało. Scenariusz ma fajny początek, intrygujący koniec, ale to co jest w środku mogłoby być lepiej dopracowane. Mam poczucie, że osoby grające niekiedy są tylko statystami, podczas gdy inni grają pierwszoplanowe role. To oczywiście da się naprawią, ale można było od razu o tym pomyśleć. Wydanie stoi na bardzo wysokim poziomie. Znowu dostajemy całą masę załączników, z których możemy korzystać podczas sesji. Życzyłbym sobie, żeby wszystkie gry były tak wydawane.
Na koniec chciałbym wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy, która do mnie nie przemówiła, a mianowicie o samodzielności scenariusza. Jeżeli drużyna nie grała w przygodę startową to straci całą masę powiązań i wątków. Ta przygoda zyskuje przy kampanijnym graniu, do czego została zresztą stworzona, ale została wydana prawie rok po zestawie startowym, a mocno nawiązuje do tamtej, więc jeżeli ktoś nie zrobił dokładnych notatek to może mieć problem z przebiegiem Fiery Angels.


obrazek
Star Wars: Force and Destiny Beginner Game
Trochę za mało Jedi w Jedi,
To było nasze pierwsze zetknięcie z grą fabularną osadzoną w świecie Gwiezdnych Wojen. Dodatkowym smaczkiem było to, że gra ma swoje, nietypowe kostki z dziwnymi symbolami. Sięgnęliśmy po nią ze względu na dużą sympatię, którym darzymy uniwersum. Mogliśmy wybrać któryś z pozostałych starterów, ale jednak Jedi są kwintesencją świata.
Polscy wydawcy rozpieścili mnie jeśli chodzi o wydania pudełkowe. Tutaj karton znajdziemy w środku, żeby książki nie latały. Na zewnątrz mam tekturkę cieńszą niż ta od żółtego sera w opakowaniu. Poza tym znajdziemy wygenerowanych bohaterów, mapy, kostki i dwie książeczki - jedna z zasadami, a druga z przygodą startową.
Historia zaproponowana przez autorów jest mocno liniowa, ale po kolei wprowadza nowe mechaniki. To rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Na pewno na korzyść działa, to że rzeczywiście da się oswoić z nowymi rozwiązaniami i przede wszystkim z nietypowymi kostkami. Dużym minusem jest to, że w tej przygodzie nie ma realnych wyborów. Wreszcie na koniec wspólnie uznaliśmy, że jak na grę o Jedi, to mało czuć.
Jeżeli kogoś interesuje klimat Gwiezdnych Wojen i chciałby tego posmakować, to można próbować. Nie żałuję zakupu, ale też nie mogę polecić z czystym sercem.


obrazek
Vaesen Mityczne Istoty
Przepiękna baśń,
Z pozoru Vaesen wydaje się kolejną grą na mechanice YZE. Znowu budujemy pulę K6, którą będziemy rzucać podczas testów. Ale jak to często ma miejsce diabeł tkwi w szczegółach. Jest to gra, która powstała na podstawie przepiękny ilustracji autora. To one stanowiły główną inspirację. Całą ich masę znajdziemy w podręczniku.
Dużym atutem gry jest sposób wydania. To sama przyjemność przewracać grube karty i podziwiać kolejne ilustracje. Sama mechanika jest łatwo przyswajalna nawet jeżeli ktoś nie miał do czynienia z YZE. Jest to najprostsza odmiana z jakąś się do tej pory spotkałem. Co więcej dostajemy całą masę tytułowych Vaesen wraz z pomysłami na przygody. Pochodzą one z mitologii skandynawskiej, więc dla nas mogą stanowić ciekawą odmianę.
W polskim wydaniu mamy także rozdział o rodzimy Stworzach i polskim settingu. Dużym atutem tego fragmentu jest odwołanie do Mistrza Twardowskiego i diabła Boruty. Na końcu znajdziemy też gotowy scenariusz. Myślę, że stanowi dobre wprowadzenie, ale nie jest wybitny. Grę oceniam wysoko, ponieważ bardzo przypadła mi do gustu.


obrazek
Wędrujące wieże (edycja polska)
,
Kupiliśmy tę grę na wigilijny prezent. Szcześliwie złożyło się, że tuż po rozpakowaniu mieliśmy okazję kilkukrotnie ją ograć. Jest to bardzo przyjemna wariacja wyścigów, która w moim odczuciu emuluje trochę doświadczenie gry w Mario, ale także w Pędzące Żółwie. Musimy doprowadzić wszystkich naszych czarodziei do zamku, ale w międzyczasie warzymy eliksiry, bo bez spełnienia tych dwóch wymogów nie mamy szans na wygraną. Co ciekawe, wywary otrzymujemy, kiedy szkodzimy innym graczom, więc ta interakcja negatywna jest częsta i bardzo pożądana. Gra uczy kombinowania i ćwiczy pamięć, która jest niezbędna, żeby ratować swoich uwięzionych czarodziei. W pudełku mamy gotową kratkę do przechowywania wież, które są całkiem fajnie wykonane. Całość sprawia bardzo dobre wrażenie. Po tym jak zagraliśmy z obdarowanym, usiedliśmy do kolejnej rozgrywki w gronie dorosłych. Mam nadzieję, że nie ostatniej.

obrazek
Zabić smoka!
,
Zabić Smoka to nieskomplikowana gra fabularna z przepięknymi ilustracjami. Wywodzi się z nurtu powszechnie określanego jako OSR, czyli tłumacząc na polski staroszkolna. W swoich założeniach nawiązuje do pierwszych gier fabularnych na świecie. Dzięki temu zasady nie są skomplikowane. Można łatwo całość przyswoić w jedno popołudnie, bądź wieczór. Mechanika gry oparta jest na rzucie kością dwudziestościenną. W pudełku poza zasadami i kośćmi znajdziemy taże gotową kampanię i całą masę materiałów dodatkowych. Wszystko jest rysowane przepiękna kreską i utrzymane w konwencji nieco bajkowej. Warto zwrócić uwagę, że gra nie traktuje się do końca serio i znajdziemy w niej bardzo wiele odniesień do popkultury, czy lat 90. Jeżeli ktoś chciałby zacząć swoją przygodę z grami fabularnymi, to na pewno warto rozważyć tę pozycję.

obrazek
Blade Runner RPG Core Rulebook
,
Jeżeli miałbym wybrać największe zaskoczenie 2023 roku, to byłby to właśnie Blade Runner. Nigdy nie znajdował się na mojej liście "must have", a mimo tego udało mi się rozegrać w niego kilka naprawdę dobrych i długich sesji. Byłem sceptycznie do niego nastawiony, ponieważ świat wykreowany w filmach wydawał mi się nie rozwojowy pod względem tworzenia własnych fabuł. Tymczasem autorzy gry w bardzo ciekawy sposób rozszerzyli kadr.
Blade Runner został oparty o znaną mechanikę YZE. Jednak tym razem zamiast budowania puli kości sześciościennych spotkamy się z różnymi kośćmi. W zależności od naszych kompetencji będziemy rzucać k6, a czasami nawet k12. Jest to miła odmiana, która w moim odczuciu służy tej mechanice. Jest też kilka innych znaczących zmian. Przede wszystkim androidy mogą forsować rzuty aż dwukrotnie. Natomiast walki wręcz są dużo krótsze i śmiertleniejsze, bo każdy rzut kończy się trafieniem. Określamy kto kogo zrani.
W podręczniku dostajemy też świat. Dużo uwagi poświęcono wydziałowi do spraw replikantów. Są opisane procedury policyjne. Tak, że każdy kto nigdy w życiu nie miał odczynienia ze śledztwem powinien sobie poradzić z przygotowaniami do gry. Jeżeli chodzi o samo Los Angeles to jest go trochę. Raczej nazwałbym to zajawką, niż kompendium. Ale wiem, że szykowane są dodatki.
Na koniec warto jeszcze podkreślić, że z założenia jest to gra o prowadzeniu śledztw i robi to dobrze. Na tym etapie nie jest to gra poświęcona dylematom moralnym. Może dodatkowe scenariusze będą eksplorować te wątki.


obrazek
Warhammer 4 ed. Ekran Mistrza Gry
Jeden z najlepszych,
Ekrany mistrzów gry to produkt, bez którego można się obejść, zwłaszcza jeżeli ktoś prowadzi głównie zdalnie. Niemniej jego dobre wykonanie sprawia, że bardzo często może służyć za skrót zasad. Tak jest w przypadku tego produktu. Mamy tutaj bardzo wiele tabel i informacji, które ułatwiają prowadzenie walki, czy wykonywanie testów. Tym z czego mi najczęściej zdarza się korzystać są tabele imion. Wiem, że współcześni korzystają z generatorów dostępnych w sieci, ale jeżeli chcemy utrzymać w pełni analogowy charakter sesji, to zdecydowanie pomaga. Ponadto część ekranu skierowana do graczy przedstawia bardzo klimatyczną grafikę miasta. Oddaje doskonale klimat mrocznego Starego Świata. Wykonanie jest solidne. Ze swojego ekranu korzystam regularnie od trzech lat i nie widać na nim żadnych uszkodzeń. Serdecznie polecam, nawet jeżeli gracie online, bo jest to porządna pigułka zasad.

obrazek
Warhammer 4 ed. Ciężkie Dnie i Niespokojne Noce
Potężny rozgardiasz,
Na Ciężkie dni i niespokojne noce składa się kilka przygód. Przede wszystkim znajdziemy tutaj klasyczny już scenariusz Ciężka Noc w Gospodzie "Pod trzema piórami". To jest absolutny klasyk, który konwertowany był z edycji na edycję. Ponadto znajdziemy kilka przygód utrzymanych w podobnym duchu. To znaczy takich, gdzie na początku bohaterowie siedzą spokojni, a potem spada na nich lawina wydarzeń. Jest to zupełnie inne podejście, niż te z którym się spotykamy chociażby w Zew Cthulhu. Dzięki temu te opowieści są bardzo dynamiczne, momentami może aż za bardzo, bo nie ma kiedy odetchnąć, czy cokolwiek zaplanować. Całość okraszona jest wspaniałymi grafikami i mapkami. Ilustracje do czwartej edycji bardzo pasują do mojego gustu, dlatego z przyjemnością śledzę linię wydawniczą. Myślę, że warto wspomnieć o scenariuszu Władcy Ubersreiku, który w ciekawy sposób uzupełnia wiedzę ze startera i pozwala dalej eksplorować temat rywalizacji o seniorat w mieście. Co więcej, w podręczniku znajdziemy nową grywalną rasę taką, jak gnomy i kilka gier karczemnych do wykorzystania podczas przygód. Bardzo lubię ten podręcznik i z przyjemnością do niego wracam.

obrazek
Splendor: Pojedynek
Ciekawa alternatywa na wyjazdy,
Jestem osobą, która dosyć długo przekonywała się do podstawowej wersji Splendoru. Kiedy wszyscy inni zachwycali się tą grą ja ją celowo pomijałem. W końcu jednak nadszedł taki moment, że nie mogłem dłużej udawać, że nie istnieje i wsiąkłem. Najczęściej zdarzało nam się grać w dwie osoby, dlatego z dużym zainteresowaniem śledziłem informację o pojedynku. Kupiłem go z myślą, że będziemy zabierać go na wyjazdy w góry. Czy rzeczywiście się sprawdził? Zdecydowanie. Pudełko do gry jest nieduże, spokojnie zmieści się w spodnie z szerokimi kieszeniami. Sama plansza i karty zostały odpowiednio zmniejszone, dzięki czemu nie potrzebujemy dużego stołu. Wciąż problemem może być rozkładanie kart, bo do tego potrzeba przestrzeni, ale nie tyle co do wersji podstawowej. Wszystko mamy tutaj mini i rzeczywiście takie jest. Jeżeli chodzi o samą rozgrywkę, to mechanizm gromadzenia klejnotów mnie osobiście kupił. Całkowicie różni się od tego znanego z podstawowej gry. Klejnoty rozłożone są na planszy i zbieramy je według specjalnych zasad. Mamy tutaj także dodatkową walutę w postaci pergaminów i nowy rodzaj klejnotu - perłę. Grę można wygrać na kilka sposobów przez co szybko się nie nudzi. Moim zdaniem jest to jedna z najbardziej regrywalanych gier jakie znam. Zdarzało nam się usiąść po wędrówce w górach i rozegrać siedem partii pod rząd. Serdecznie polecam!

obrazek
Brindlewood Bay (edycja polska)
Starsze Panie w akcji,
Brindlewood Bay to gra oparta o mechanikę PbTA autorstwa Vincenta i Meguey Bakerów. Ma ona swoich zagorzałych zwolenników, ale nie wszystkim musi pasować. Przede wszystkim ideą gry jest wspólne tworzenie opowieści. Samo przygotowanie do sesji trwa dosłownie chwilę, bo wystarczy przeczytać kartę śledztwa i można zaczynać. W podręczniku znajdziemy pokaźna ilość zagadek, więc frajdy nie powinno nam zabraknąć. Jak już wspominałem każda sesja to jedno śledztwo prowadzone przez starsze panie. Bardzo spodobała mi się mechanika wspólnego malowania scen. Dzięki temu odpowiedzialność za kreowanie wyobrażonej rzeczywistości spada na wszystkich uczestników spotkania, a nie tylko na jedną osobę. Brindlewood Bay wyróżnia się tym, że nie ma gotowych odpowiedzi. Nikt nie przygotowuje wcześniej rozwiązania zagadki. Tworzy się ją na bieżąco podczas rozgrywki, to znaczy, że drużyna gromadzi tropy podczas śledztwa i na ich podstawie snuje przebieg zbrodni. Jeżeli graczki uznają, że są gotowe wykonują rzut na ruch "snucie teorii" i w przypadku sukcesu ich hipoteza staje się prawdziwa. Jest to innowacyjna mechanika, która nie wszystkim podpasuje, ale mnie kupiła. Jest to fajne rozwiązanie, jak nie chcemy przygotowywać śledztwa, co zawsze jest czasochłonne. Polecam wypróbować tę grę, bo warto. Polskie wydanie też jest niczego sobie.

obrazek
Blade Runner RPG Starter Set
Królewski starter,
Zazwyczaj nie jestem fanem starterów. Chociaż znam dużo osób, które wybierają je jako formę sprawdzenia, czy dany system im odpowiada. Dla mnie najczęściej stanowią uzupełnienie materiałów do danej gry albo źródło elementów niedostępnych w inny sposób. Z Blade Runnerem jest inaczej. Dostajemy bardzo przystępny wyciąg z zasad i ciekawe śledztwo. Przygoda ma swoje tempo, które objawia się dosyć dużą presją czasu wywieranego na drużynę. Śledztwo jest tak pomyślane, że da się do niego podejść od różnych stron. Dodatkowo w trakcie rozgrywki poznamy podstawowe zasady gry. To wszystko jest zawarte w dwóch książeczkach.
Jednak to nie wszystko. Zestaw ten został przygotowany z myślą o osobach, które lubią gadżety i handouty. W środku jest talia karta. Część z nich służy do losowania inicjatywy (zdecydowanie do wykorzystania później). Mamy talie do symulowania pościgu, która składa się z manewrów dla bohaterów, trzy rodzaje przeszkód w zależności od tego, czy ściągamy się pieszo, czy w spinnerach. (Również do wykorzystania w przyszłości) Jakby tego było mało, na kartach dostajemy portrety wszystkich bohaterów niezależnych. W pudełku są także mapki taktyczne wszystkich najważniejszych miejsc, które odwiedzimy podczas śledztwa, duży rozkładany plan Los Angeles, koperta na dowody i cała mapa handoutów, które będziemy gromadzić w miarę postępów w śledztwie.
Jeżeli chodzi o minusy, to w moim egzemplarzu książeczki zostały źle sklejone i jeszcze w trakcie czytania zaczęły się rozpadać. Ponadto nie przepadam za czarnym papierem kredowym, bo zostają na nim odciski palców i trzeba korzystać z bawełnianych rękawiczek przy czytaniu. Mimo tego daję jednak piątkę, bo to najlepszy starter jaki miałem w rękach.


obrazek
Akropolis (polskie wydanie)
Wreszcie jakiś świeży pomysł,
Akropolis to nie jest trudna gra. Wystarczy uważnie śledzić ruchy innych graczy i elastycznie dopasowywać do nich strategię. Cała rozgrywka zajmie nam mniej więcej tyle ile założyli autorzy, oczywiście jeżeli ktoś nie będzie nadmiernie spowalniał.
W grze wcielimy się w architektów, a może nawet urbanistów, którzy rozbudowują greckie miasto. Najfajniejsze jest to, że rozbudowa odbywa się na dwóch płaszczyznach – horyzontalnej i wertykalnej. Możemy stworzyć płaskie miasto, ale bardziej opłaca nam się iść w górę – ku gwiazdom. Każdy ruch składa się z dobrania kafelka i dołożenia go do swojego polis. Należy pamiętać o tym, żeby w naszych dzielnicach znalazły się odpowiednie mnożniki, bo bez nich nasza rozbudowa na nic się nie zda. Dobrze jest poza opracowywaniem strategii rozwoju własnego miasta, obserwować innych graczy, zwłaszcza tego co zabierają z puli dostępnych kafli.
Muszę przyznać, że w postępującym znużeniu planszówkami i karciarnkami, gra której mechanizm oparty jest na układaniu fikuśny kafli bardzo do nas przemówił. Na ten moment jest to nasza ulubiona „lekka” gra.


obrazek
Trucizna
Nie znam bardziej regrywalnej gry,
Przez wiele lat regularnie jeździliśmy w góry z dużymi plecakami. Podczas takich wypraw każdy dbał o to, żeby plecak był jak najlżejszy. Za każdym razem jednak zabieraliśmy ze sobą Truciznę. Głównym powodem nie był jednak jej rozmiar, tylko sama gra. Przede wszystkim ogromną jej zaletą jest liczba osób, które mogą w nią grać. Sześć osób to całkiem sporo. Poza tym sama gra ma proste zasady, które łatwo zapamiętać i co więcej gracze są w nieustającej interakcji między sobą. Każde zagranie karty wpływa na innych zgromadzonych przy stole. Dzięki temu trzeba cały czas zachowywać czujność i zmieniać potencjalny następny ruch. Mimo prostoty gra wzbudza również dużo emocji. Oczywiście zawiera też element losowy w postaci doboru kart, ale są różne sposoby, żeby się przed nim chronić. Jedyna mała uwaga, to do aktualnej szaty graficznej. Poprzednia była bardziej surowa ta jest dla mnie nieco zbyt bajowa.
Zdecydowanie jest to moja ulubiona gra przy większej ilości osób. Podczas codziennego grania na pewno zaliczyłbym ją do top dziesięć.


obrazek
Forbidden Lands Core Boxed Set
Doskonały balans między tradycją, a nowocześnością,
Dosyć dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że to jest gra, której potrzebuję w swojej kolekcji. Zdecydowanie mniejszej ilości sesji wymagało, żeby zrozumiał, że to jest gra, której szukałem.
Ze wszystkich gier na mechanice YZE, w które grałem ta zdecydowanie wydaje mi się najbardziej dopasowana do tego, o czym opowiada. Mamy tutaj dosyć ciekawy świat fantasy, który poprzez swoje elementy sprawia, że nie skategoryzujemy go jak kolejny taki sam. Jednym z takich ciekawych wyjątków jest granie wilkoczłekiem. Gra zdecydowanie stawia na eksplorację piaskownicy i w dużej mierze oddaje inicjatywę w ręce graczy. Bohaterowie mogą postawić na zwiedzanie świata zobrazowanego na heksagonalnej mapie. Mają możliwość, żeby rozbudowywać swoją siedzibę. Mogą także zająć się codziennymi czynnościami w postaci naprawiania zbroi, czy łowienia ryb. Jak prosto by to nie brzmiało, to jak się okazuje w praktyce jest to bardzo angażujące i ciekawe doświadczenie.
Co więcej dostajemy całą pulę bestii, na które nasi bohaterowie mogą natrafić w tym świecie. Autorzy gry starali się zróżnicować przeciwników, żeby każde spotkanie stanowiło intrygujące wyzwanie. Warto także wspomnieć, że gra jest przepięknie wydana. W pudełku są dwa podręczniki, jeden dla graczy, a jeden dla osoby prowadzącej. Co więcej jest tam mapa z naklejkami i dodatek do tworzenia bohaterów. Warto wspomnieć, że do środka mieści się także ekran mistrza gry.
Myślę, że najlepszą rekomendacją będzie to, że odkąd mamy tę grę, rozgrywamy co najmniej dwie sesje miesięcznie i nie zanosi się na to, żebyśmy szybko mieli skończyć tę rozgrywkę. Odkąd w poznawanie mechaniki włączyli się gracze mamy coraz mniej wątpliwości, a wszystko wychodzi coraz płynniej.
Warto na koniec jeszcze wspomnieć, że chociaż gra jest napisana po angielsku, to nie jest to kwiecisty język z Warhammera, tylko jego bardziej użytkowa wersja, więc da się bez problemu zrozumieć, co autorzy mieli na myśli.


obrazek
Zombi!
Najbardziej absurdalna gra,
Nie pamiętam, co mną kierowało kiedy sięgałem po tę grę. Cena była na pewno przystępna. Wydawca znany i zasłużony. Może któraś z tych rzeczy albo coś jeszcze zupełnie innego.
W każdym razie okazało się, że gra jest niemalże prostacko prosta i nie wymaga prawie w ogóle myślenia. Cała rozgrywka sprowadza się do dokładania kart na stole. W zależności do tego, czy chcemy być mili wobec innych współgraczy, czy chronić siebie dokładamy kartę w jedno z dwóch miejsc. To w zasadzie wszystko, bo na sam przebieg rozgrywki mamy nikły wpływ. Karty są losowane.
Chociaż to nie jest gra, która od nas wiele wymaga, to nadaje się jako ogłupiający przerywnik. Karty w grze są dosyć zabawne. Napisy sprawiają, że nie jedna osoba się uśmiechnie. Dlatego można pokusić się o jej zakup, czy nawet włączyć do kolekcji.


obrazek
Forbidden Lands: GM Screen
Słaby ekran,
Ekran Mistrza Gry do Forbidden Lands, to jeden ze słabszych z jakiego korzystałem. Grafika umieszczona na stronie dla graczy pobudza wyobraźnię i nawiązuje do szaty graficzne całej linii wydawniczej, co zdecydowanie można poczytywać na plus. Jednak z drugiej strony już nie jest tak dobrze. Przede wszystkim większość tabel, która została na nim umieszczona odnosi się do walki. W zasadzie to nie powinno być w tym nic dziwnego, bo systemy fantasy nimi stoją. Jednak w moim odczuciu to nadmierne zaakcentowanie tego aspektu, kosztem eksploracji która stanowi drugi filar gry. Bardzo brakuje mi tego podczas korzystania z ekranu, a wystarczyłoby rozpisać procedurę w kilku punktach, żeby nie trzeba było za każdym razem sięgać do podręcznika. Reasumując, jeżeli Wasze przygody głównie walką stoją, to będzie to dobry zakup. Jeżeli nie jest to coś, co nagminnie robicie podczas swoich sesji, to warto przemyśleć ten zakup.

obrazek
Iglica: miasto musi upaść - podręcznik główny
Wspaniały świat, niewielkich możliwości,
Iglica to gra opowiadająca o mrocznych elfach, które chcą obalić rządzy swoich dalekich kuzynów, czyli wysokich elfów, nazywanych tutaj też aelfirami. W grze wcielamy się w członków ruchu rewolucyjnego, którzy jeszcze nie wiedzą, ze ich działania skazane są na porażkę.
Świat przedstawiony w grze ma zamkniętą strukturę, ograniczając się do tytułowej Iglicy. Błędem byłoby jednak zakładać, że jest on mały. Sama budowla podzielona jest na dzielnice, z których każda charakteryzuje się nieco innym klimatem. W grze spotkamy bardzo wiele dziwnych elementów, odbiegających od typowego fantasy. Jako gracze wcielimy się w nieoczywistych bohaterów, jak rycerka, której głównym atrybutem jest znajomość okolicznych spelun, czy kapłana padliny, którego hiena z przyjemnością skonsumuje zwłoki. Świat został stworzony dla osób, które lubią odjechane klimaty i nieoczywiste rozwiązania.
Mechanika jest prosta. Polega na budowaniu puli kości dziesięciościennych. W wyniku rzutu możemy uzyskać sukces, sukces z konsekwencjami w postaci stresu albo porażkę.
Sam podręcznik jest bardzo ciekawy i warto go przeczytać, żeby spojrzeć na wałkowane od lat tematy w nieco inny sposób. Niestety jego wydanie nie stoi na najwyższym poziomie. Papier, na którym został wydrukowany pozostawia wiele do życzenia.


obrazek
Fort (edycja polska)
Mogło być trochę bardziej porywająco,
Jesteśmy w rodzinie ogromnymi fanami ilustracji do gry Root. Ponadto lubimy karcianki, dlatego wydawało się, że Fort będzie idealnie nam pasował. W końcu ilustrator ten sam i karcianka od naprawdę solidnego wydawcy. Co w takim razie poszło nie tak?
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że Fort to nie jest zła gra. Jest przyzwoita i pewnie jeszcze kilka razy w nią zagramy, ale nie ma na nią dużego hype'u. Przede wszystkim gra jest w moim odczuciu oszukaną karcianką, bo posiada duże tekturowe elementy, bez których gra jest niemożliwa. Zaletą gier karcianych jest to, że w zasadzie można je zabrać wszędzie. Fortu nie zabierzemy.
Z drugiej strony ogromną zaletą gry jest klimat. Jeżeli ktoś wychowywał się na trzepaku i wybetonowanym podwórku, to bohaterowie osadzeni na kartach i klimat gry będą ciekawym wspomnieniem dzieciństwa.
Sama rozgrywka nie należy do najbardziej skomplikowanych. Jest oparta na symbolach, które po prostu trzeba zapamietać i wtedy gra staj się płynna. Spokojnie można to opanować w ciągu jednej rozgrywki.
Generalnie trochę zabrakło, żeby to był całkowity sukces, ale nie jest to zła gra.


obrazek
Zwierzęcy front
Dobra gra na postój,
Muszę przyznać, że Zwierzęcy Front zakupiłem w sklepie pod wpływem impulsu. Lubimy gry karciane i często zabieramy je ze sobą na różne wyjazdy. Publikacja Lucky Puck Games jest niewielkiego rozmiaru, więc można ją wrzucić nawet w kieszeń podczas wędrówki. Sprawdziliśmy to.
Podczas rozgrywki wcielamy się w dwóch generałów, którzy prowadzą ze sobą wojnę na trzech frontach - lądowym, morskim i powietrznym. Sprawia to, że mimo niewielkiego formatu gra jest intelektualnie wymagająca, bo nie można skupić się tylko na jednym obszarze. W ostatecznym rozrachunku to będzie za mało. Zdolności specjalne kart sprawiają, że rozgrywka za każdym razem jest inna, a co za tym idzie można się nakombinować. Sama gra nie jest też długa, więc można czasem jej trwania wyznaczać sobie postoje w górach.
Serdecznie polecam.


obrazek
Forbidden Lands Custom Dice Set
Po co tracić czas?,
Kostki dedykowane pod konkretną grę fabularną, to w zasadzie codzienność. Niemniej czasami ma to znaczenie estetyczne. W tym przypadku tak nie jest. Forbidden Lands to system nastawiony na eksplorację, a co za tym idzie mierzenie się z różnymi przeciwnościami losu, które napotykamy na swojej drodze. Dosyć często dochodzi do walki, która jest dobrze opisana, ale śmiertelna. Chcąc zachować jakąkolwiek dynamikę tego procesu warto mieć dedykowane kostki, które zamiast liczby 6 posiadają symbol miecza. K8, K10, K12 mają od 6 wzwyż odpowiednio przyporządkowane symbole mieczy. Szybki rzut oka wystarczy, żeby ocenić sytuację w tym przypadku, a to jest istotne jeżeli chcemy zachować ciągłość fabuły. Dużym minusem jest to, że jeden komplet to w zasadzie za mało. Najlepiej mieć trzy.

obrazek
Oriflamme: Pożoga
Satysfakcjonująca gra na wyjazd,
Pamiętam, że z zakupem tej gry wiązał się planowany wyjazd. Szukaliśmy czegoś, co nie będzie zajmować dużo miejsca w bagażu, a zarazem pozwoli miło spędzać czas na graniu i nie znudzi się za szybko. Gra jest zdecydowanie w sam raz do plecaka, jest bardzo regrywalna i oferuje dużą ilość mechanicznych rozwiązań, więc spełnia pozostałe kryteria.
W grze wszyscy gracze dysponują taką samą talią. Jednak przed każdą rozgrywką losuje się określoną pulę kart, którymi będziemy grać. Sprawia to, że gra za każdym razem jest nieco inna. Podczas samej rozgrywki budujemy wspólny tor kart, który przekłada się na ilość gromadzonych punktów i negatywne interakcje. Tutaj chciałbym się na chwilę zatrzymać, bo właśnie te interakcje i możliwość kombinowania sprawia, że gra która nie ma dużej ilości elementów za każdym razem znacząco się różni. Nie da się tutaj grać w oderwaniu od pozostałych graczy, co moim zdaniem jest super. Właśnie takie gry sobie najbardziej cenię, gdzie te interakcje są kluczowym elementem rozgrywki. Ta konstrukcja spowodowała, że zdarzało nam się grać po sześć partii z rzędu. Nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek skończyli na jednej.
Bardzo serdecznie polecam Oriflamme: Pożoga.


obrazek
Agon RPG Podręcznik Podstawowy
,
Agon jest pozycją, którą warto rozważyć jeżeli starożytność to była Wasza ulubiona pozycja na historii i nie macie dużo czasu na przygotowania i rozgrywkę. Przede wszystkim gra oferuje szybkie przygotowanie bohaterów i dosyć prostą mechanikę, której można się nauczyć na pierwszym spotkaniu. Agon jest tak skonstruowany, żeby dało się rozegrać kilka sesji po 2- 3 godziny.
W grze wcielamy się w antycznych herosów, którzy przemierzają kolejne wyspy. Na każdej z nich czeka na drużynę jakiś konflikt do rozwiązania, co sprawia, że rozgrywka za każdym razem będzie nieco inna. Myślę, że sprawia to, że każdy znajdzie tam coś dla siebie. Nie wszystkie tematy będą pasować każdej osobie.
Nie należę do fanów starożytności, a mimo to gra mnie zaciekawiła i bardzo chętnie będę w nią grał. Wydaje mi się, że fajnie sprawdzi się jako otwarcie dla nowej drużyny. Co więcej wydanie jest bardzo ładne i porządne, dlatego pozytywnie oceniam całość.


obrazek
Mausritter RPG (nowa edycja)
,
Podręcznik chociaż nie jest imponujących rozmiarów to oferuje cały wachlarz możliwości. Przede wszystkim Mausritter jest grą przystępną w odbiorze, która ma proste i łatwe do przyswojenia zasady. Podczas rozgrywki wcielimy się w awanturnicze myszy, które będą musiały zmierzyć się z niekiedy przytłaczającymi wyzwaniami. Bohaterów tworzy się szybko. Pomaga w tym cała masa tabel, znajdujących się w publikacji. Nasze postaci są dosyć śmiertelne, jak to myszy, więc ta szybkość dołączania do drużyny nowych bohaterów jest ważna.
Podręcznik odpowiada równię na potrzebę tworzenia wyzwań. Dostajemy tam konkretne narzędzia, jak stworzyć lokację albo wręcz jakiś wycinek większego ekosystemu. Idąc krok po kroku tymi poradami nie powinno to stanowić większego wyzwania.
W ekipie moich znajomych Mausritter sprawdził się jako gra dla początkujących. Udało się z powodzeniem zarazić jedną osobę zajawką na gry fabularne. Wystarczyło tylko wcześniej podażą za wskazówkami autora. Serdecznie zachęcam do zakupy, bo cena niewielka, a masa możliwości się otwiera.


obrazek
Flamecraft (edycja polska)
W sam raz na niedzielne popołudnie,
Kupując te grę wiedziałem, czego się spodziewać. Dostałem informację, że nie jest to ciężkie euro i nie zmierzę się z takimi wyzwaniami jakie oferuje Diuna, czy chociażby Bór. Mimo wszystko zaintrygowała mnie ta gra. Od razu uwagę przyciąga jej nietuzinkowy wygląd - smoczy rzemieślnicy, to naprawdę odjechany pomysł. Na dodatek grafiki są bardzo klimatyczne i utrzymane w jednej konwencji, dzięki czemu cały czas podczas gry czujemy, że jesteśmy w świecie smoków.
Jeżeli chodzi o samą rozgrywkę, to tak jak napisałem w tytule jest to świetna gra na niedziele popołudnie. Dlaczego właśnie na to konkretne? Przede wszystkim dlatego, że pozwala oderwać się o trosk i zmartwień przed nadchodzącym tygodniem. Mechanika jest na tyle nie skomplikowana, że nie budzi żadnych frustracji. Na dodatek spokojnie można zagrać w nią z młodszymi członkami rodziny.
Moim zdaniem doskonała propozycja, jak ktoś chce odpocząć od cięższych tytułów, a mimo wszystko pozostać w obszarze dystrubucji pracowników.