PROFIL
Historia recenzji i ocen użytkownika shaw

obrazek
Królestwo Królików
Nieco inny area majority,
Królestwo królików to dla mnie bardzo ciekawa gra, pomimo bajecznej oprawy nie jest to gra tylko dla dzieci, myślę że te 12+ jest rozsądnym wiekiem, a i dla dorosłych jest to bardzo dobry wybór. Gra stworzona przez Richarda Garfielda znanego głównie z Magic the Gatering, no i karty tu grają dużą rolę tak jak w jego pozostałych grach.
Główną mechaniką gry jest draft kart połączony z area majority, ale nie jest to gra złośliwa tzn nie podkłada się świń i terenów się komuś nie zabiera (chyba że tych z kart obozów), raczej każdy tworzy swoje królestwa i interakcje są niewielkie. Czy jest to wada? Moim zdaniem nie, ta gra właśnie taka powinna być.
Dla mnie gra była dużym zaskoczenie oczywiście pozytywnym, jednocześnie niezrozumiała dla mnie jest mała popularność tego tytułu w Polsce.


obrazek
Fallout Shelter (edycja polska)
Ciekawy Worek Placement,
Fallout Shelter to bardzo sympatyczna gra z gatunku Worker Placement. Ma bardzo proste zasady więc może spokojnie posłużyć jako gateway, choć doświadczeni gracze też powinni dobrze się tu bawić. Na pewno czuć tutaj klimat mobilnego Fallout Shelter, choć oczywiście mechanicznie jest to niemal coś zupełnie innego (poza tym że buduje się schron), ale graficznie jest podobna. Ikonografia gry jest bardzo przejrzysta zasady przystępne i w sumie jest to jedna z niewielu gier, gdzie po przeczytaniu instrukcji nie musiałem do niej już wracać, wszystko jest jasne i przejrzyste, nie ma tu mikrozasad (choć dla niektórych może to być wada) ale co za tym idzie gra nie zaskakuje. Mimo to jest to bardzo solidny produkt. Chętnie do niej wracam,
Cena może wydawać się nieco wygórowana jak za tak nie dużą grę, ale jak przyjrzy się zawartości to wcale nie jest tak źle - fajne metalowe pudło, różnorodne grafiki na kartach i małe figurki w liczbie 28 (które przez ich rozmiar ciężko się maluje, ale da radę to zrobić!).
Na pewno losowość może wkurzyć, bo jednak są tu momenty kiedy rzuca się kością, niby można ją zminimalizować np. przerzuty albo +1/+2 itp do wyników tylko zawsze mogą wypaść dwie jedynki jeszcze raz. Choć nie jest to jakaś duża wada, gdyż rzuty kością to mechanizm poboczny, a gra jest dość szybka więc nawet jak się przegra to można zaraz spróbować się odegrać.


obrazek
Pięć Klanów
Bardzo przemyślana,
Uwielbiam gry Bruno Cathali. Więc wcale nie jestem zdziwiony że Pięć Klanów również bardzo mi się podoba. Mechanicznie wydaje się proste, jest parę rzeczy w które trzeba się wczytać aby grać dobrze ale późniejsze wytłumaczenia tego dla współgraczy nie powinno być trudne.
Gra może wydać się prosta - mechanika zbierania meepli a potem ruch o dokładnie tyle ile się zebrało. No i zgadza się, nie ma w tym nic skomplikowanego. Jednak zdobywanie większych ilości punktów to już kwestia większego planowania, co jeśli gracze robią w ruchach innych graczy jest dość płynne (gorzej jak myślą dopiero gdy przyjdzie ich kolej :P ). Na konie gry na prawdę dużo rzeczy punktuje, więc nie można przewidzieć, który gracz wygra, a nawet nieraz gdy wydaje się, że w trakcie gry jeden z graczy dominował w kilku "dziedzinach punktowych" to okazywało się że wygrał kto inny, bo może nie miał najwyższych, ale dał radę utrzymywać się dosłownie wszędzie na drugim miejscu, co przy 4 graczach dało mu wygraną.
Jak dla mnie bardzo dobra gra, Bruno Cathala w swojej formie, choć są jego gry które bardziej lubię.


obrazek
Cyklady
Wyjątkowy tytył,
Cyklady jest moim zdaniem jednym z bardziej wyjątkowych tytułów. Dlaczego? Cóż... jest to gra area control z pewnym stopniem licytacji. Co ciekawe przynajmniej w moim towarzystwie znalazły się osoby które nie przepadają za grami gdzie na planszy walczy się o tereny, a gdy w końcu udało ich się zachęcić do zagrania w tą grę to mimo wszystko im się spodobała. Oczywiście się znam parę osób co za nią nie przepada, ale chyba nie ma gry, która przypadnie gustu wszystkim.
Co ciekawe gra sprawdza się zarówno na dwóch graczy (gdzie rozgrywka trochę się różni od standardowej) oraz przy posiedzeniu 3-5 (a z dodatkiem to nawet do 6 graczy).
Lubię do tej gry wracać, choć nie ma ona jakiegoś mocno bijącego od niej klimatu. Można ją określić mianem "Euro Area Control", losowość jest tu niewielka, choć wykonuje się rzuty kością, to i można tak grać żeby zminimalizować szanse na nieszczęśliwy rzut lub nawet zaatakować taką przewagą że niezależnie od wykonanego rzutu to atak zakończy się sukcesem.
Nie nie jest to wybitnie skomplikowana gra ale ma trochę zasad, więc chociaż jeden z graczy powinien uważnie zapoznać się z instrukcją.


obrazek
Sabotażysta
Świetna imprezówka,
Na pierwszy rzut oka, Sabotażysta to zwykła karcianka, bo składa się wyłącznie z kart. Dla mnie gra owszem jest w pewnym stopniu karcianką, ale jest również planszówką, gdyż to właśnie z tych kart budujemy wspólnie planszę. Do tego dochodzi jest tak zwana "gra nad stołem" gdzie często trzeba blefować, aby choć na jeszcze jedną turę odrzucić od siebie podejrzenia. Taki miks daje nam bardzo fajną grę imprezową nawet dla 10 graczy!

Dla mnie tytuł świetnie sprawdza się przy dużych ilościach gracz, a w szczególności na te maksymalne 10 osób, przy mniejszych ilościach gdy ilość sabotażystów jest różna np 1 lub 2 (bo nie wiemy czy przy rozdawaniu odpadł kopacz czy sabotażysta) to ten jeden gracz więcej po którekolwiek ze stron ma ogromne znaczenie, często właśnie to on wyznacza sukces, a na 10 graczy używamy wszystkich 3 sabotażystów i wszystkich 7 kopaczy przez co gra wydaje się najbardziej zbalansowana (gdzie np na 9 graczy może być 3 sabotażystów i 6 kopaczy lub gorszy scenariusza dla sabotażystów: 2 sabotażystów i aż 7 górników!). Ta losowość jest moim zdaniem zła dla gry, choć zdarzyły się partię gdzie mimo dużych dysproporcji wygrała drużyna, którzy przez liczebność mieli minimalne szanse (wspomniana sytuacja 2 sabotażystów na 7 kopaczy) ale to jednak rzadkie przypadki, w duże mierze też zależne od kart jakie się trafiły u wszystkich graczy.

Ogólnie to gra jest bardzo fajna, jednak nie przy każdej ilości graczy stąd "jedynie" 4 gwiazdki. Bardzo podoba mi się możliwość przetrzymywania kart które pomogły by w dostaniu się do skarbu i mówienie że "Nie mam żadnych dobrych kart na ręce.", gdzie ktoś inny komu zależy na dostaniu się do skarbu rzeczywiście nie ma nic dobrego i inni go podejrzewają o sabotowanie. W Sabotażystę gra się szybko, jedna runda trwa około 10 minut, a ilość graczy jakoś szczególnie nie wydłuża gry. Gra zwykle trwa kilka runda (około 3) więc w pół godzinki można skończyć i zagrać nawet jeszcze raz. Bardzo dobry tytuł do spotkań ze znajomymi nawet takimi, którzy nie szczególnie grają w planszówki.


obrazek
Zaginiona wyspa Arnak
Najlepsza gra 2020?,
Jak dla mnie jest to chyba najlepsza gra wydana w 2020, a przynajmniej z tych tytułów w które grałem.
Co prawda jest tu sporo rzeczy do opowiedzenia przy tłumaczeniu nowym graczom i łatwo pominąć jakiś istoty szczegół o czym w połowie gry się przypomina "A jeszcze możesz zrobić to...", ale po jednej całe rozgrywce gracze powinni załapać. Oczywiście istotne jest dokładne przeczytanie instrukcji, która jest dość duża, ale zawiera sporo przykładów i obrazków więc nie tak straszna, jednak ważne jest aby dokładnie ją przeczytać, bo pojedyncze słówka mają duży wpływ na przebieg rozgrywki.

Wykonanie gry jest w porządku, elementy są dobrej jakości, karty też odpowiedniej grubości więc szybko się nie zużyją nawet bez koszulek. Plansza jest dość kolorowa, ale dla mnie bardzo ładna i czytelna. Jest tu sporo elementów, więc rozkładanie może chwilę potrwać i sam zastanawiam się nad zakupem insetu do tej gry, bo jednak woreczki strunowe znacznie spowalniają rozkładanie tej gry. Należy również dodać, że gra zajmuje sporo miejsca na stole, sama plansza jest dość sporo, do tego dochodzi "plansza na surowce" i plansze gracza, więc osoby z mniejszym stołem pewną będą musiały przenieść się na podłogę.

Rozgrywka urzekła mnie od pierwszej partii, mamy tu mix gatunkowy deck-building i worek placement. Gdzie budowanie tali w przeciwieństwie do większości gier nie oznacza że dana karta ląduje na stosie kart odrzuconych lecz na wierzchu tali, więc w kolejne rundzie trafi na naszą rękę. Element stawiania "robotników" na planszy może wydać się nieco skąpy, bo mamy ich tylko dwóch na rundę, ale to zmusza do rozsądnego nimi zarządzania, gdyż szczególnie na początku są głównym źródłem surowców potrzebnych do zdobywania punktów. Gra podzielona jest na 5 rund, a każda z rund trwa coraz dłużej pomimo tego też mamy tylko samo "robotników" i tyle samo kart na ręce na początku każdej rundy. Dzieje się tak, gdyż z każdą rundą pojawia się coraz więcej opcji możliwości.
Co mi się najbardziej podoba to to, że jest kilka dróg do sukcesu. Można skupić się na odkrywaniu i "ujarzmianiu strażników", można pójść w stronę bania na "torze badań", albo kupować dużo kart, które również dostarczają trochę punktów, oczywiście można też po trochu wszystkiego i tak jest najsensowniej jednocześnie faworyzując jedną z możliwości.

Dla mnie gra świetna, choć czasem zniechęca ilość potrzebnego miejsca na stole. Chętnie grałbym częściej, ale nie zawsze mam z kim w to grać, co prawda jest tu tryb solo, ale jeszcze nie miałem okazji go spróbować.


obrazek
Scythe (edycja polska)
Nie do końca zrozumiały fenomen gry ,
Nie zrozumcie mnie źle, gra nie jest zła dla mnie, ale też nie rozumiem zachwytów nad nią. Jest tu co prawda sporo fajnych mechanik ale wyszedł z tego trochę zbyt złożony twór i pomimo, że lubię złożone gry to ten tytuł jednak budzi we mnie mieszane odczucia.

Gra ma dużo zasad co przekłada się na dużo możliwości i dużo dróg do sukcesu. Nie zauważyłem dużych przewaga jednej frakcji nad drugą (pewno za mało w to grałem), ale czytając opinie w internecie to są jednak frakcje lepsze i gorsze, chociaż te różnicę chyba nie są takie duże, ale nie to mnie najbardziej zniechęca bo tak jak już wcześniej napisałem dla mnie te różnice były niezauważalne. Co natomiast mnie zniechęca do tego tytułu to fakt, że instrukcja jest długa i zawiła. Mi udało się przez nią przebrnąć ze zrozumieniem o czym upewniłem się grając później w wersje Digital, jednak pojawia się kolejny problem po przeczytaniu instrukcji: "Jak to przekazać osobą z którymi będę grał?", nie zmuszę nikogo czytania instrukcji zresztą wtedy może pojawić się tyle interpretacji ile graczy. A w samej instrukcji jest napisane żeby nie tłumaczyć innym graczom wszystkie przed grą, a po prostu spróbować zagrać. Tak też uczyniłem z różnymi grupami graczy i odbiór gry był różny (choć przeważnie negatywny, ale o tym zaraz), a wynik był jednak na korzyść tego kto w to wcześniej grał czy też lepiej znał zasady, nigdy u mnie nie wygrał w to ktoś kto gra pierwszy raz, co jednocześnie zniechęciło wielu moich współgraczy do tego tytułu, bo jest mało przyjazny na nowych gracz, więc część z nich nie chciała nigdy ponownie w to zagrać. Wiem że dla wielu to jest zaleta, że można się "wyskillować" w tej grze i grać dużo lepiej tym samym "kosić" mniej doświadczonych z łatwością, dla mnie niestety jest to spora wada, szczególnie że gram w dużo gier z różnymi osobami i raczej nie skupiamy się na jednym tytule. Nie przepadam za grami bardzo losowymi w których nieszczęśliwy rzut kością może przeważyć nad całą rozgrywką, ale Scythe idzie w drugą stronę, losowość jest tu minimalna (wydarzenia), przez co znajomość mechanik a co za tym idzie podejmowanie odpowiednich decyzji skutkuje zwycięstwem lub porażką i tak jak ta decyzyjność jest fajna, tak potrzeba znajomości tego wszystkiego wpływa na gorszy odbiór przez innych gracz. Co z tego że podpowiadam przy pierwszych rozgrywkach skoro to skutkuje tym, że albo podpowiem tak, że pokrzyżuje swoje plany albo tego że pomogę samemu sobie w realizacji swoich planów. Jedno i drugie nie jest fajne. Co prawda sama gra mechanicznie wypada dobrze i trzeba podjąć tu pewne decyzje o rozwoju swojej frakcji, gdyż początkowo można chcieć rozwijać wszystko, to później się okaże, że nie da rady ulepszyć wszystkiego, bo nie na tym gra polega.

Wykonanie gry jest bardzo dobre, figurki są fajne, różne dla poszczególnych fakcji. Mapa zawiera dużo easter eggów, grafiki na kartach bardzo klimatyczne, zresztą sam okładką jest jedną z ładniejszych jakie widziałem do tej pory w planszówkach. Bez wątpienia wygląd gry bardzo zachęca.

Ogólnie rzec ujmując gra jest ok i jeśli ma się odpowiednie grona graczy z którymi będzie się w nią grało w stałym składzie to może się spodoba, szczególnie gdy wszyscy już będą wiedzieli co trzeba robić i jak się gra. Jeśli natomiast ktoś zamierza do tego zasiąść raz do roku, za każdym razem wprowadzając nowych graczy to stanowczo odradzam, bo to nie ten typ gry. Nowi przegrają, pewno się zniechęcą, a zbyt łatwe wygrywanie też nie jest fajne... no chyba że ktoś gra tylko po to aby wygrywać i robi to za wszelką ceną. Gra jest pozbawiona losowości co jednym się spodoba innym nie.


obrazek
Karak
Sporo turlania koścmi,
Karak nie jest grą ambitną i skomplikowaną, ale to nie jest u nie wadą, tak gra to przede wszystkim rzuty kościami. Gracze którzy nie tolerują losowości powinni omijać szerokim łukiem, gracze którzy lubią się bawić przy planszy gdy niekoniecznie wszystko się udaje mogą jak najbardziej sięgnąć po Karak.

Mechanicznie gra jest bardzo prosta: z kafelków układa się tytułowa podziemia Karak i naszymi bohaterami przemierza się te podziemia w poszukiwaniu skarbów, walki rozstrzyga się rzutem dwiema kośćmi k6 + jeszcze ewentualne modyfikatory, gra kończy się gdy ktoś natrafi na smoka, a właściwie gdy ktoś go pokona, bo można na smoka natrafić na początku, ale nie być w stanie go pokonać. Po ubiciu gada następują koniec gry i podliczenie skarbów. To tyle z głównej mechaniki gry, ale dochodzi jeszcze parę zasad jak umiejętności postaci, czary czy przedmioty aby gra nie była zbyt banalna. Mimo zasady są proste w ogarnięciu i nawet dzieci sobie z nimi dadzą radę, a gra nadaje się za równo dla dzieci jak i dla dorosłych (o ile ci drudzy nie mają jakiś wielkich oczekiwań).

W Karak trzeba liczyć się z dużą losowością, gdyż czasem można mieć już bardzo dopakowaną postać, a przegrać z jakimś średniakiem bo wyrzuciło się na kościach dwie "jedynki", ale to taki typ gry, który daje dużo frajdy z turlania. Ogólnie nie jestem fanem zbyt dłużej losowości, jak choćby w Talizmanie gdzie niefartowny rzut kością zamienił moją potężną postać w żabę, a inni gracze rozkradli mój ekwipunek :), w Karak jednak nie nieudane rzuty są mniej frustrujące, pewno dlatego, że gra jest po prostu krótsza i nawet jak nam nie idzie to po 30-45 minutach wiemy że skończymy, a długie gry jak wspomniany wcześniej Talizman przy świadomości kilkugodzinnej gry mogą bardzo zdemotywować początkowymi niefartami. Tutaj natomiast raczej na twarzy pojawia się uśmiech przy kolejnej "jedynce" na koście, a nie frustracja.

Wykonanie gry jest solidne, elementy przy normalnym użytkowaniu powinny się szybko zniszczyć. Grafiki postaci mi przypadły to gustu, widać tu klimat lekkie bajkowego fantasy. Trochę można przyczepić się do różnorodności potworów, która jest mała i różnorodności grafik, np. ten sam szkielet mógłby mieć nieco różne wygląd, podobnie z kafelkami korytarzy, chętnie bym zobaczył na nich jakieś "easter eggi" jak jakieś dodatkowe grafiki na kafelka (porzucony miecz, sterta kości itp), który niestety nie ma.

Mimo wszystko gra jest całkiem fajna i choć nie zagrywam się nią codziennie to jednak czasem do nie wracam, szczególnie jak mam ochotę porzucać trochę kością. Bardzo dobra gra jeśli mamy ochotę pograć z dziećmi lub wprowadzić je w planszówki, ale dorośli też mogą się tu odnaleźć, szczególnie jak sama gra ma być dodatkiem do rozmów.


obrazek
Valeria: Card Kingdoms – Shadowvale
Dobry dodatek,
Bardzo żałuje że Valeria raczej średnio przyjęła się w naszym kraju, za pewne za sprawa problemów z kampanią crowdfundingową. Dla mnie wszystkie gry z tej serii są bardzo dobre, mechanicznie różnią się, ale jednak klimat jest ten sam. Chętnie wracam do tych gier. Po rozegraniu kilkudziesięciu gier w Karciane królestwo przyszedł czas na nieco urozmaicenia, więc sięgnąłem po Valeria: Card Kingdoms – Shadowvale. Dodatek nie rozczarował mnie, otrzymałem to co chciałem: "więcej i bardziej". Przede wszystkim są to nowe karty, zarówno potworów jak i mieszkańców czy włości. Tych kart jest wystarczająco aby móc zagrać kolejną grę samymi kartami z Shadowvale, dochodzą też pewne nowe mechaniki - Agenci, czy stałe odrzucanie kart z gry. Dodatek jest znakomitym urozmaiceniem dla graczy, którzy rozegrali już trochę partii w Karciane królestwo w każdej możliwej kombinacji kart. Dla mnie duży powiew świeżość ale wpasowujący się w klimat podstawki, gdyż grafiki tworzyła ta sama osoba. Ze swojej strony dodam jeszcze, że mimo iż dodatek jest wyłącznie po angielsku to bez problemu da się go połączyć z polską wersją podstawki, niby na rewersach kart będzie widać różnice, gdyż jedne będą po polsku a inne po angielsku, ale w tej grze nie ma to praktycznie żadnego wpływu na rozgrywkę.

obrazek
Tajniacy
Imprezowy hit!,
Tajniacy to znakomity tytuł do ogrania podczas spotkania ze znajomymi nawet w większym gronie. Niby jest opisana jako 2-8 graczy, ale nic nie stoi na przeszkodzie aby grało w nią więcej graczy. Oczywiście gra przez to się wydłuży i może pojawić się w niej sporo chaosu, ale chaos może tu za działać na plus, gdyż dostarczy nam sporo śmiechu. Wielką zaletą gry są jej proste zasady, który jest w stanie pojąć chyba każdy w jakieś 2 minut. Niby pomysł prosty a jednocześnie taki innowacyjny. Nie jestem zaskoczony, że gra zdobyła tak duży sukces w Polsce jak i na świecie. W końcu Tajniacy doczekali się wielu innych wydań, których mechanika jest ta sama, ale zamiast słów są np obrazki, albo po prostu jest wersja słowna tylko określona jako "Bez cenzury. Mi osobiście najbardziej przypadła do gustu wersja zwykła słowna, gdyż najbardziej pobudza wyobraźnie i zmusza do wytężenia szarych komórek aby powiązać jak najwięcej haseł. Dodatkowo polski język daje dużo możliwości kombinowania, kiedy to niektóre słowa mają więcej niż jedno znaczenie, więc możliwości łączenia ich jest dużo... co innego że Twoja drużyna tego nie załapie, ale to może zagwarantować wszystkim dużo śmiechu.

obrazek
Everdell (edycja polska)
Przepiękna gra!,
Muszę przyznać, że do gry podchodziłem nieco sceptycznie, spodziewałem się raczej lekkiego tytułu dla dzieci, a w nie do końca tak jest. Wiek 13+ jest lekko przesadzony moi zdaniem, można by to było obniżyć do 12 albo nawet 11+, nie jest to bardzo zaawansowana i skomplikowana gra, ale też nie jest to prosta i prostacka gra, gdyż zmusza do myślenia i kombinowania zarówno grze z innymi graczami, jak i w grze solo, tryb solo niestety testowałem tylko raz, więc za dużo nie mogę o nim powiedzieć, jednak normalna rozgrywka to świetna zabawa. Długość rozgrywki jest w sam raz, tak koło 20 min na gracza, jeśli zna się grę. Ilustracje się cudowne, jest to jedna z najładniejszych gier w jakie grałem i chętnie się ogląda ilustracje na kartach. Komponenty oraz figurki tez są bardzo fajnie wykonane, a dodatkowo są solidne. Najbardziej jednak irytuje drzewo, które jest niepotrzebnym "bajerem" i dostarcza wielu problemów, najlepiej jest jest złożyć za pierwszym razem już takie zostawić gdzieś na półce, bo przy składaniu i ponownym rozkładania łatwo o jego uszkodzenie, ale tak na prawdę nic nie stoi na przeszkodzie aby poszczególne piętra z drzewa leżały luzem, tyle że większy stół jest potrzebny. Everdell może nie ma innowacyjnej mechaniki tzn worker placement, ale na pewno ma oryginalny klimat leśnego miasteczka. Nie można też powiedzieć, że mechanika tu jakąś kopią z innej gry, bo tak nie jest. Gra łączy kilka mechanik, do tego dodanie nieco świeżości, drugiej takiej gry nie ma, ale poszczególne mechaniki już jak najbardziej występują w innych tytułach.

obrazek
Valeria Karciane Królestwa (edycja wspieram.to)
Uwielbiam,
Świetna gra fantasy, z lekką losowością (rzuty kością), ale nie jest to irytująca losowość, gdyż każdy rzut dotoczy wszystkich graczy. Do gry często wracam, zarówno do karcianego królestwa jak i innych gier z uniwersum Valeria, tj. Wyprawy oraz Wioski. Karciane królestwo bez wątpienia jest z nich najbardziej "dopakowanym pudłem", a do tego ma najwięcej dodatków, szkoda tylko że nie wszystko ukazały się w polskiej wersji.
W sumie jest to pierwsza gra w której spotkałem się z mechaniką rzutu kostką i pobieraniem surowców przez wszystkich zgodnie z wykonanym rzutem przez jednego z graczy (ten gracz wychodzi na tym najkorzystniej, ale reszta też nie ma na co narzekać). Niestety gra przy 4 i 5 graczach może się troszkę dłużyć jak się czeka na swoją kolej, to jednak pobieranie tych surowców przy rzucie dowolnego gracza nieco ułatwia oczekiwanie. Valeria Karciane Królestwa jest grą za równo dla nowych graczy jak i dla średnio-zaawansowanych. Za pewne nie spodoba się graczom, którzy nie lubią klimatu fantasy oraz tym którym nie podejdą obrazki, gdyż ilustrator ma specyficzną kreskę, szczególnie przy postaciach, którą wyglądają lekko karykaturalnie, ale w mój gust świetnie się wpasowują, gdyż poprawiają odbiór gry i nie robią z niej żadnego dark fantasy, a raczej lekką i przyjemną grę planszową. Choć muszę przyznać że na początku miałem problem ze zrozumieniem jak rozłożyć grę, ale w praktyce wszytko wyszło, a kolejne razy to już intuicyjnie :)