PROFIL
Historia recenzji i ocen użytkownika monika1411

obrazek
Rising Sun (angielskie wydanie)
Najlepsza gra Erica Langa,
Choć nie grałem we wszystkie gry tego autora to po zagraniu w około połowe i wnikliwym czytaniu o drugiej połowie, nie bijcie proszę ale spokojnie mogę powiedzieć że uważam Rising Sun za jego najlepszą grę a tym samym jedną z najlepszych gier ever.

Przede wszystkim, jak dla mnie ta gra ląduje po stronie tych cięższych gier na które specjalnie się ze znajomymi umawiam, i nie chodzi tu tylko o rozmiar i ciężar pudełek ale raczej ciężar samej rozgrywki. Dla porównania w grupie tej mam Scythe Rising Sun, Gra o Tron, Twilight Imperium etc.
Z tych gier jest jednak (obok scythe) najkrótszy tytuł a wcale nie gorszy dlatego bardzo chętnie ląduje na stole.
Gra jest nie zwykle prosta do nauczenia nowe osoby. Gra toczy się w 3 rundach których każda składa się z fazy militarnej i politycznej. Sama faza polityczna pozwala graczom każe graczom kolejno wybierać akcje które będziemy wykonywać (jak w Twilight Imperium albo puerto rico). Do wyboru jest zbieranie plonów z prowincji które się kontroluje, rekrutacja jednostek, przemieszczanie jednostek, zdobywanie usprawnień i potworów, a także.... zdrada. No właśnie do zdrady za chwilę wrócimy. W fazie działań militarnych dobiega do wojny wszystkich z wszystkim w kolejnych prowincjach. Fajne jest to że nawet jeżeli ktoś jest mega słaby w danej prowincji nadal może wszystko rozegrać tak że na koniec wyjdzie obronną ręką. Zasady są banalnie proste. Licytujemy w ukryciu ile możemy zapłacić za każdą operację wojskową (honorowe sepuku za punkty zwycięstwa, pojmanie jeńca, najecie roninów do pomocy, czy monopol na pisanie poematów z tej walki też dające punkty zwycięstwa) i potem kto zalicytował najwiecej wykonuje akcje. I tyle, osoba mająca największą siłę wygrywa prowincje.
Wracając do zdrad. Gra mocno opiera się na sojuszach, zdrada daje duże bonusy ale rozrywa sojusz. Nie będę wnikał w szczegóły ale powiem wam że ta gra budzi bardzo silne emocje wśród graczy, i wcale nie pozytywne, no przynajmniej nie zawsze xd.

All in all, gra ma bardzo proste zasady ale głębia strategi i połączenia tych zasad sprawiają że naprawdę można się przy niej napocić i zmęczyć. Nie jest to gra którą polecał bym każdemu na codzienną jesienną nudę. Ale w te wyjątkowe dni gdy chcemy zagrać coś epickiego, nie ma sobie równych.
Ode mnie 5 na 5 i zawsze miło wracam do tej gry, szczególnie z dodatkami ale o nich może już w innej recenzji ;) Polecam.


obrazek
Star Wars: Outer Rim
Świat gwiezdnych wojen zamknięty w pudełku,
Recenzję Outer Rim chciałbym zacząć od tego że szalenie mocno polecam tą grę.
Po przeczytaniu zasad gra wydawała się bardzo prosta. Moje oczekiwania były stosunkowo niskie. W szczególności dla osób które są fanami takich gier jak Fire Fly, Outer Rim wygląda początkowo jak młodszy kuzyn który jest po prostu mega uproszczony.
W każdej turze robimy najpierw jedną z trzech rzeczy:w pełni się leczymy, bierzemy trochę kredytów (waluta gry), poruszamy się. I w 90% przypadków tak naprawdę po prostu się poruszamy. Potem wykonujemy akcje co znowu w 70% przypadków ogranicza się do kupna nowego ulepszenie lub wzięciu nowego zadania z bodaj 6 które mamy do wyboru. I na koniec dokonujemy spotkania, wykonujemy jakąś kartę fabularną która nam troche pomorze bądź troche przeszkodzi.

Jednak, za Jamesem Ernestem to co tworzy naprawdę dobrą grę to nie mechaniki i to co można przeczytać w instrukcji, a to jak wszystkie jej aspekty współgrają ze sobą tworząc niepowtarzalne doświadczenie. I takie doświadczenie dostarcza gra w outer rim. Gra jest nie zwykle szybka tury przebiegają jedna za drugą i nie odczuwa się ich upływu. To sprawia że można zanurzyć się w świat gry, który jest bardzo przyjemnie skonstruowany w uniwersum Star Wars w okolicach czasowych takich filmów jak "Solo" czy "Rogue I".

Czuć świat, i czuć postaci które w grze odgrywamy a bardzo czysta i przejrzysta mechanika sprawia że w grę przyjemnie będzie się grało zarówno początkującym i jak i wyjadaczom.
Gorąco polecam.


obrazek
Osadnicy: Królestwa Północy
Reboot osadników, z podkręconym tępem,
Jako fan uniwersum osadników, nie mogłem oprzeć się zakupowi nowej gry. Na pierwszy rzut oka gra niewiele różni się od pierwowzoru jednakże diabeł tkwi w szczegółach. Zmienione warunki zwycięstwa są tu chyba jednym z najistotniejszych zmian. Gra toczy się aż ktoś jako pierwszy osiągnie 25 punktów. To sprawia że wszyscy zamiast budować swoje ogromne silniki zaczynają skupiać się na jak najszybszym zdobyciu 25 punktu.
Dodatkowo możliwość zdobywania zasobów jest tu mocno ograniczona co sprawia że trzeba się mocno nagłowić skąd wziąć zasoby do budowy lokacji. Pomaga w tym to że duża rzesza budynków jest darmowa. Dodatkowe zmiany w postaci nowych akcji i wypraw morskich są moim zdaniem dość małe dla gameplayu aczkolwiek pomagają zbalansować grę w nowych warunkach i na pewno dodają klimatu.

Jeżeli chodzi o feeling gry to na pewno jest krótsza i dynamiczniejsza od pierwowzoru. Co uważam że jest na plus. W tym samym czasie odczucia z rozgrywki, radość z budowania silnika i podejmowane decyzje są zbliżone do tych z osadników narodzin imperium. Ważnym plusem jest to że w pudełku jest 6 talii podstawowych a nie 4 co na wstępie daje więcej możliwości regrywalności.

Końca ocena jest na pewno na 5. Polecam wszystkim miłośnikom karcianek i tym którzy dopiero wchodzą w ten świat, osadników. Dla mnie pierwszym wyborem nadal pozostaną "Narodziny Imperium", ale coś mi mówi że ta gra będzie gościć częściej na stole właśnie ze względu na przyśpieszony tryb rozgrywki.
Polecam :)


obrazek
My Little Scythe
Bardzo dobra gra nie tylko dla dzieci,
My Little Scythe może się początkowo wydawać śmieszną kopią gry Scythe skierowaną dla dzieci. Faktycznie taki był powód jej powstawania jednakże to co wyszło moim zdaniem jest znacznie większe.

Gra ma bardzo proste i przystępne zasady łatwe do nauczenia, estetyczne infografiki, dobrze wykonane figurki i rzetony. A także co również bardzo ważne dla mnie, wypraske w której wszystko ma swoje miejsce i nie lata. Gdyby oryginalny Scythe miał taką wypraskę pewnie nikt by nie kupował broken tokenów i legendarnych pudełek :P

Jeżeli chodzi o samą rozgrywke, gra polega na wykonywaniu na przemiennie 3 akcji, które pozwalają kontrolować 2 postacie na planszy. Każda z tych postaci moze zbierać przedmioty, atakować innych graczy rzucają w nimi owocowymi plackami, bądź zbierać punkty przyjaźni. Punkty można zbierać na kilka sposobów, np dostarczają do zamku na środku zamówione produkty.

Dla osób które znają Scythe gra będzie miłą parodią. Bez trudu można rozpoznać odpowiadające mechaniki. Oraz myślę każdy doceni jak zostały przebudowane na koncepcje przyjazne dziecku. Miast mechów dwa zwierzątka ze zwierzęcych królestw. Mamy uproszczone upgrady, ruch i zarządzanie zasobami jest bardzo podobne, a sposób wykonywania akcji wręc taki sam. Mamy pionek i przestawiamy go z pola na pole.

Dla osób które nie znają oryginalnej gry, gra ta będzie po prostu idealną grą rodziną by zagrać z dziećmi, w coś w czym jednak trzeba troche pomyśleć, zaplanować akcje i reagować na poczynania przeciwników chodzących z kieszeniami wypakowanymi ciastkami.

Jednakże dla osób które wolą mocniejsze, skomplikowane gry, i nie są zainteresowani posiadaniem ładnej gry w kolekcji która jest piękna parafrazą do scythe polecałbym inne tytuły.
Z tego ostatniego powodu daje 4 a nie 5.


obrazek
Terraformacja Marsa - zestaw dodatkowy #1 (1 karta)
Pingwiny na marsie :P,
Pingwiny. Czwarta karta promocyjna do Terraformacji Marsa. Kolejna karta punktująca co turę poprzez zbieranie zwierzaków. Jedyna karta zwierzęca, która do zagrania wymaga oceanów (a nie temperatury albo tlenu) na określonym poziomie. Z moich obserwacji oceany mają tendencę do osiągania poziomu 8 około dwie tury przed końcem rozgrywki, co przekłada się na średnio dwa punkty zdobyte na tej karcie. Za 10 ME (7 + 3 za wzięcie na rękę). Dużo? Mało? W ostatnich turach każdy punkt jest ważny, miasta dają średnio około 3 punkty, a i tak się je często opłaca stawiać, więc Pingwiny prawie zawsze się opłacą.

Oczywiście ta analiza bazuje na doświadczeniach mojej grupy, której meta może być istotnie różna od waszych. Tym niemniej uważam, że Pingwiny są jedną z najmocniejszych kart zwierząt, acz nie łamiącą gry.

Tyle słów o dodatku, który składa się dosłownie z jednej karty. W efekcie nawet jeśli dodacie go do swojej kolekcji, może minąć wiele rozgrywek, zanim Pingwiny pojawią się w grze. Tym niemniej, jeśli dużo i namiętnie gracie w Terraformację Marsa, może to być drobne ale przyjemne urozmaicenie. Ta karta nie zmieni waszej opinii o grze, nie wpłynie znacząco na większość rozgrywek, ale jest to kolejna cegiełka, która skłąda się na fenomen Terraformacji. Jeśli kupujecie inne dodatki, to warto kupić i ten.


obrazek
Root: The Riverfolk Expansion
Handlowcy i Wyrzutki przybywają do lasu,
Jeżeli ktoś czytał moją recenzję ROOT w wersji podstawowej, to wie że wprost przepadam za tą grą. Jest to moim zdaniem, zasłużenie najlepsza gra roku 2018. Pytanie jednak czy pierwszy dodatek jakim jest właśnie Riverfolk Expansion, cokolwiek wnosi do tej gry? Czy może pogarsza ją? I przede wszystkim czy warto go kupić.

Otóż moim zdaniem Riverfolk jest dodatkiem który sam w sobie jest znacznie spokojniejszy od podstawki. Na wstępie trzeba powiedzieć że Riverfolk wprowadza 2 nowe frakcje, dodaje możliwość grania dwoma Vagabondami a więc na dobrą sprawę wprowadza również trzecią frakcję, kilka nowych kart postaci dla Vagabonda i możliwość grania z przeciwnikiem automatycznym - mechanicznymi kotami.

A więc po kolei, nowe postacie Vagabonda moim zdaniem są średnie, nie wszystkie widziałem już w grze, ale wydają się być mniej ciekawe, te które widziałem prawie w ogóle nie używały swoich zdolności, no warto by ich może wybrać ze względu na inne konfiguracje przedmiotów startowych. Ale gra na dwóch Vagabondów była niesamowicie fajna. I na pewno chętnie do tego wrócę choć wymaga to nieco większej liczby graczy by miało sens.
Frakcje jaszczurek i wydr są bardzo nie militarne i znacznie mniej agresywne, więc jeżeli komuś się podoba dynamika i agresja w roocie, to tutaj raczej znajdzie odwrotne mechaniki. Obie te frakcje bardzo mocno zależą od tego co robią inni gracze. Wydry aby być super silne potrzebują funduszy (pionków) które za drobne przysługi oddadzą im inni gracze, ale jeżeli gracze nie kupują kart ani nie wypożyczają wydrowego wojska to nie bardzo mają jak ich przekonać, no poza wprowadzeniem dumpingu cenowego. Ale właśnie te decyzje i lawirowanie pomiędzy przeciwnikami, zachęcanie ich do współpracy, w której nie wiedzą jak bardzo pomogą sobie a jak bardzo wam dając wam fundusze, sprawia właśnie że wydry są tak unikalną frakcją jak żadna inna, nie tylko w ROOT ale myślę że w ogóle w świecie planszówek.
Jaszczurki są frakcją którą będę rozkminiał przez następne miesiące. W Internecie dostępna jest spora errata od twórców gry, gdyż w podstawowej wersji może się wydawać że albo nic nie mogą, albo jest bardzo trudno. Jaszczurki są w stanie bardzo szybko zmobilizować ogromne ilości wojska, ale wykonywanie jakichkolwiek ruchów, czy bitw zależy od tego czy ktoś wcześniej nas atakował, a jeśli nie (bo przecież po co atakować gniazdo jaszczurów które nie prowadzą ekspansji bo nie mogą) to nie bardzo jest co robić, a tury są dość powtarzalne. Dodatkowo nawet jak zdobędziemy środki do prowadzenia ekspansji, to możemy robić to tylko w wioskach wyznaczonych przez karty które inni gracze odrzucili w ciągu ostatniej kolejki - co znowu nakłada ogromne ograniczenia na możliwości jaszczurów. Gra nimi może być ciekawa albo nurząca, w zależności jak się do tego podejdzie.
Mechaniczny kot jest bardzo sensownie zrobiony. Co prawda nie gra kompletnie jak koty ale pozwala na dodanie dodatkowego gracza który zajmuje teren. Jeśli więc chcecie zagrać vagabondami albo którymiś z niemilitarnych frakcji i brakuje wam trzeciego żeby wypełnić ciut plansze jest to świetna opcja.

Ostatecznie muszę przyznać że jestem pod ogromny wrażeniem jak twórcy gry znajdują miejsce w mechanice na kolejne frakcje które są ciekawe, przyjemne do gry i zbalansowane. Trzeba jednak zauważyć że to co dodaje dodatek to głównie dwie nowe frakcje, jeżeli wasi znajomi lubią grać standardowymi to być może rzadko będziecie go wykorzystywać. Nie mniej jeśli jesteście fanami tej gry, jak ja to na pewno warto mieć kilka dodatkowych opcji w tej jakże ciekawej grze.
Na koniec próbowaliśmy zagrać ze znajomymi w 7 osób, nie polecam bo oczekiwanie na swoją kolej było spore, ale gra w żaden sposób nie była nie zbalansowana co tylko dowodzi jak dobra i solidny jest ROOT.
5 gwiazdek bo osobiście nie wyobrażam sobie zabierać root bez dodatku gdziekolwiek gdzie idę grać ;)



obrazek
Root
Niesamowita lekka strategia,
Root był tak promowaną grą że przed zakupem naoglądałem się mnóstwa filmików "how its played" i recenzji. I szczerze mówiąc znając zasady wydawało mi się że będzie to nudna gra. Aczkolwiek ciekawa do postawienia na półce z racji właśnie tej silnej asymetrii którą oferuje. Kupiliśmy ją z żoną trochę przypadkiem, nie było akurat innych tytułów na które polowaliśmy więc uznaliśmy że damy rootowi szansę.

Chyba nigdy tak nie cieszyliśmy się z kupna gry do której w sumie nie byliśmy przekonani. Już po 2 partiach zaczęliśmy polować na kolejne dodatki i muszę wam powiedzieć że jesteśmy szczęśliwymi wspieraczami najnowszego. Ale dlaczego? Po kolei...

Root to gra która przepięknie się skaluje. Graliśmy na dwie osoby (Koty + Ptaki), Graliśmy na 3 osoby (Koty + Ptaki + Leśne Przymierze) oraz na 4 ze wszystkimi podstawowymi frakcjami. W każdym przypadku gra była szybka ciekawa, z mnóstwem decyzji.
Root to jest strategia i to jest jego ogromny plus. Dlaczego? Ponieważ ta gra ma dość proste zasady, każda frakcja opiera się w zasadzie na jednej głównej mechanice i przez to jednym stylu gry. Ale to co sprawia że nie jest to gra nudna to to że za każdym razem przeciwnicy zachowują się inaczej, wchodzą w inne przymierza i zawsze musimy grać w odpowiedzi na to.
Same frakcje są niesamowite. To nie jest jak Gra o Tron czy Twilight Imperium gdzie wszyscy gracze grają podobnie, a różnią się jakimiś małymi zasadami. Tu każda frakcja ma zupełnie inne zasady. Koty muszą się umacniać stabilnie biorąc pod uwagę że część ziemi utracą. Ptaki są niezwykle ekspansywne ale wiąże ich dekret - program który układają i zawsze uruchamiają dokładnie tak samo. Leśne przymierze potrafi zrobić ogromne wybuchy ale ma mało oddziałów. A wagabunda to w zasadzie przygodówka gdzie chodzimy bohaterem po świecie zwiedzamy ruiny i wykonujemy questy.

Jest to tytuł po który sięgamy obecnie najczęściej i zawsze świetnie nam się gra. Jest cudowną alternatywą do 8/12 godzinnych strategii, dając te same odczucia przy jednocześnie 1,5/2 godzinnej rozgrywce.
Polecamy!!!! :)


obrazek
Na skrzydłach
Przepiękna gra, dość dobra mechanicznie do której chętnie wrócę,
Jeżeli ktoś kojarzy Scythe a trudno tej gry nie kojarzyć, to napewno obserwował najnowszą grę wydawaną przez Jeremy`ego. "In fact" nakład tej gry był prawie wyprzedany w przedsprzedaży zanim był oficjalny release. Postanowiliśmy więc kupić tą grę i sprawdzić na ile jest dobra.
Przede wszystkim jest ona przepięknie wykonana. Komponenty, Podstawka na karty, organizer, dice tower w kształcie karmnika. I przepiękne obrazy ptaków. Nawet instrukcja jest na niestandardowym przyjemnym w dotyku papierze.
Dzieło sztuki które za tą cenę, jeżeli ktoś jest fanem gier planszowych napewno warto zakupić. Jedynym moim zmartwieniem jest to że naszemu synkowi też się spodobał karmnim (dice tower) i próbuje się nim bawić.
Po pierwszej rozgrywce ( 2 - osobowej) byłem mocno zawiedziony grą. Wydawała się płytka monotonna a pierwsze kilka ruchów druga osoba w zasadzie kopiowała. Jak na gre promowaną jako kopię Terraformacji Marsa to bardzo slabo ;/. Myślę sobie jak można porównywać bandę ptaszków w lesie do złożoności problemu zasiedlenia i zalesienia czerwonej planety.
Zmusiłem się jednak pokazać grę znajomym w większym gronie. Tym razem poświęcając dużo uwagi na potasowanie porządne 170 kart unikalnych ptaków.
Przy pięcioosobowej rozgrywce gra okazała się jednak przyjemna. Kluczowe było rostasowanie ptaków, bo trzeba wiedzieć że mimo iż każda karta jest unikalna to są one mocno generyczne i jest kilka typów którym zmienia się np jedynie produkowany surowiec. Ale po roztasowaniu, sensownym zarządzaniu ręką okazało się że można nawet zaplanować co ta banda ptaszków będzie robić i zbudować jakiś mini silniczek.

All in all gra okazała dobra. Może nie jest to tytuł dla muzgowców i wyjadaczy. Ale napewno lekkie euro o bardzo przyjemnej grafice i powiewie świeżości który da się czuć w trakcie gry. Gra zawiera w sobie ciekawostki i informacje na temat każdego z ptaszków. No i przedewszystkim trzeba ją nabyć po polsku. Szczerze mówiąc angielskie nazwy ptaków nie różniłyby się dla mnie od zaklęć harrego pottera, czy krasnoludzkich runów z morri, no może byłyby nawet mniej czytelne :P Ale po polsku zaczyna być to nie tylko fajna gra ale i nauka biologii.
Ostatecznie 4, nie będę sięgał po tą grę cześto, raz żeby jej nie zniszczyć dwa że na półce mam wiele innych bardziej angażujących tytułów ale napewno jest to bardzo dobra gra, szczególnie dla osób zaczynających bądź kochających ptaki :)