PROFIL
Historia recenzji i ocen użytkownika krzesimyr

obrazek
Manoeuvre
Ma w sobie coś,
Manoeuvre to gra, która pozwala rozegrać bitwę między dwiema armiami w epoce napoleońskiej. Bitwy są szybkie i po pierwszym opanowaniu gry mają naprawdę proste zasady.

Bitwa w Manoeuvre pozwala jednak w pełni pokazać swój kunszt stratega. Jest to bardzo dobry przykład gry łatwej w nauczeniu, ale bardzo trudnej, aby zostać mistrzem. Poziom losowości jest w moim odczuciu doskonale wyważony. Dzięki pewnej jej dawce każda gra stawia nowe wyzwania i daje nowe możliwości, nie można też wszystkiego skrupulatnie zaplanować na wiele ruchów do przodu. Aczkolwiek można dochodzić do sytuacji gdy w wyniku sprytnego manewru okrążamy przeciwnika i kości już nie mogą mu za wiele pomóc.

W grze występuje 8 armii, każda mająca specyficzne cechy i możliwości. Każda nacja ma swój własny charakter, co wraz z rosnącą liczbą rozegranych partii uwidacznia się coraz bardziej i jest po prostu bardzo fajne. Każda z armii jest tak samo liczna (mają po 8 jednostek). Do bitwy można wybrać dwie dowolne z tego zestawu ośmiu. Czy gra przypadnie do gustu zależy w dużej mierze od tego, czy graczowi podoba się taki koncept. Ja osobiście go uwielbiam. Gra świetnie sie nadaje pod robienie mini-turniejów, gdzie każdy gracz prowadzi jedną lub dwie nacje. Albo po prostu do próbowania kolejnych nacji w ramach poszukiwania swojej ulubionej.

Warto dodać że mimo że gra jest po angielsku, tekstu w grze pojawia sie bardzo niewiele (tylko kilka prostych opisów na kartach specjalnych), i jeśli znamy chociaż podstawy angielskiego to nie powinien on sprawiać większych problemów.

Wykonanie gry bardzo dobre. Pudełko do gry konkretne. Gre mam już dobrych pare lat, a wszystkie komponenty przetrwały w bardzo dobrej formie. Ale nie tylko materialnie gra przetrwała próbę czasu a przede wszystkim pod względem sympatii do niej. Można nawet powiedzieć że gra nabrała rozpędu, bo z każdą grą wydaje się mi i moim znajomym coraz lepsza.

Gdybym miał szukać wad, to może hmm... warto mieć folie lub plexi żeby przykryć segmenty mapy (składa sie z czterech kawałków 4x4 pola). Bez plexi jest ryzyko ze mapa będzie się nieco przesuwać podczas przesuwania po niej jednostek. Ale to taki malutki minus i można go wyeliminować właśnie poprzez kupno plexi.

Mimo że (jak prawie zawsze) można szukać jakichś drobnych niedociągnięć, gra jest w ścisłej czołówce w swojej kategorii. Szybka do nauczenia i dająca wielkie pole do popisowych manewrów. Szczerze polecam. Jedna z najlepszych moich gier. Daje mocne 5!


obrazek
Friedrich - edycja jubileuszowa
Nr 1 w mojej kolekcji!,
Uwielbiam tą grę! Bezwzględnie najlepsza w mojej całkiem sporej kolekcji. Wielka szkoda, że ma tak mało komentarzy.

Fryderyk wygląda bardzo niepozornie. Zwykłe, nie rzucające się w oczy szare pudełko opowiadające o słabo znanym w Polsce królu pruskim, i prowadzonej przez niego jeszcze mniej u nas znanej Wojnie Siedmioletniej. To wszystko skrywa jednak niesamowitą historię i grę w której gracze wyzwalają w sobie najlepszą cząstkę swojego strategicznego ducha. Bez zbędnych szczegółów. Gra Fryderyk nie jest marketingowym krzykaczem, prawiącym z Billboardu o swojej niesłychanej wartości, a raczej mistrzem rzemiosła w przetartym zakurzonym płaszczu, który skrycie, wytrwałą pracą tworzy z pasją coś pięknego.

Fryderyk prowadzi Prusy w bezpardonowej walce na śmierć i życie, próbując zatrzymać znacznie silniejsze siły koalicji Austro-Rosyjsko-Francuskiej. Jednak sojusznicy prowadzą między sobą własną polityczną grę. Każdy z nich chcę osiągać swoje cele przy jak najmniejszych nakładach, a zwycięzca w tej wojnie może być tylko jeden.

Zasady do wyjaśnienia w 20 minut. Piękna historyczna mapa. Bitwy rozgrywane za pomocą kart są bardzo dynamiczne. W niezwykle prostych zasadach odnajdziemy wszystkie istotne cechy charakteryzujące wojnę na poziomie strategicznym. Emocji nie brakuje na żadnym etapie.

Minusy? Dla mnie osobiście ciężko cokolwiek znaleźć, ale to zależy od oczekiwań. Jeśli np. ktoś oczekuje formacji wojskowych (piechota, artyleria itp.) w tej grze tego nie znajdzie (mowa tu jedynie o armiach). Innym może być też czas rozgrywki - pełna gra w niespiesznym tempie i z przerwami zajmuje spory kawałek dnia. 210 min. z opisu można osiągnąć chyba tylko grając w szybkim tempie turniejowym, ale wtedy traci się wiele przyjemności z dumania nad planszą. Na kartach jest też trochę tekstu angielskiego, ale wszystko zgrabnie przetłumaczone w instrukcji.

Liczba graczy to tak naprawdę 2-5. W każdej konfiguracji gra jest dobra, ale zaprojektowana została zdecydowanie z myślą o 4-osobowej grze - tylko wtedy zapewnia idealny balans sił.

Podsumowując: Grę polecam z całego serca.

PS: Przy okazji można się też sporo Fryderyk jest też świetną lekcją historii.


obrazek
Lewis & Clark (edycja polska)
Rzeki przepłynąłem, góry przemierzyłem... ,
W grze przemierzamy dziką Amerykę, ścigając się z czasem i współgraczami.

W Lewis & Clark występują różne postacie z których możemy kompletować skład swojej wyprawy. Część z nich, którą dysponujemy od początku zapewnia podstawowe (ale niezbędne dla wyprawy) umiejętności jak np. pozyskiwanie zasobów. Istnieje też cała masa postaci ze zdolnościami specjalnymi, które można dodatkowo zwerbować. Jednak jeśli zwerbujemy zbyt wielu uczestników, wyprawa zaczyna być mało elastyczna, co świetnie oddaje realia przemierzania nieznanych krain. Ważne są też dobre relacje z tubylcami, którzy mogą zapewnić wsparcie naszym odkrywcom. Grę wygrywa osoba która najszybciej przebędzie na zachodnie wybrzeże Ameryki.

Lewis & Clark pokazał mi nieco inne oblicze gier przygodowych niż znane dotychczas. Jest to dynamiczna, klimatyczna gra osadzona w czasach gdy centralna część USA była niezbadaną, groźną krainą. Przy każdej możliwej liczbie osób (1-5) gra się równie przyjemnie. Na początku trzeba dłuższej chwili na oswojenie się z zasadami, w pierwszej rozgrywce czasem jest jeszcze ciężko się połapać. Jednak po jakimś czasie wszystko staje się bardzo intuicyjne. Czynnik losowy istnieje w minimalnym stopniu i absolutnie nie psuje rozgrywki.

Karty są pięknie ilustrowane. Dla graczy, którzy szukają gry o wyprawie/ przygodzie Lewis & Clark to świetny wybór. Bogata zawartość pudła w połączeniu z elegancką mechaniką sprawiają świetne wrażenie. Duża liczba dostępnych postaci (których zawsze tylko część bierze udział w danej grze) zapewnia przyzwoitą jak na grę przygodową regrywalność. Przy tym wszystkim byłem zaskoczony bardzo przystępną ceną. Gdybym nie znał ceny wcześniej, a grę miał wycenić po zagraniu pewnie spodziewałbym się czegoś droższego.

Z minusów: gra mogłaby posiadać jakiś krótszy scenariusz wprowadzający. Pierwsza rozgrywka znacznie przekrocza czas z pudełka (30 minut razy liczba graczy). Poza tym, wydaje się, że niektóre postacie zapewniają tak olbrzymie bonusy, że niezwykle ciężko pokonać gracza któremu szybko uda się ściągnąć na pokład taką personę... ale to tylko moje wrażenie, może większa liczba gier obaliłaby tą teorię.

Za całokształt grę szczerze polecam. To Przygoda przez duże "P" Ocena ode mnie 4,5 (gdyby tylko można było zaznaczać połówki).


obrazek
Łowcy smoków
Podzielmy się równo: mi wszystko, Ci... reszta,
Łowcy smoków to lekka i szybka gra o polowaniu na smoki strzegące skarbów. Po wyeliminowaniu smoka pozostaje kwestia jak się podzielić łupem i to jest właśnie sedno gry.

Wykonanie gry bardzo dobre. Pudełko do gry jest metalowe z wytłoczonym smokiem, pięknym i groźnym zarazem, który zacięcie walczy z tytułowymi łowcami. W grze występuje kilka rodzajów kart, ilustracje ładne, ale jednocześnie podkreślające mało poważny charakter gry. Mnie karty smoków się bardzo podobają, jednak trochę szkoda, ze wzory ilustracji powtarzają się dla każdego smoka o tej samej sile. "Niepowtarzalność" smoków (przynajmniej z wyglądu) na pewno dodałaby wiele do klimatu. Całość grafiki utrzymana jest w lekko bajkowej atmosferze.

Gra oferuje dwa warianty, różniące się od siebie tak bardzo, że to niemal dwie różne gry. W wariancie strategicznym nie używamy klepsydry, nie ma presji czasu, nie ma też negocjacji, zamiast tego jest więcej planowania, strategii i przemyślanych decyzji. Wariant główny jest natomiast dużo głośniejszy. Każdy chcę przeforsować swoją propozycje podziału, więc emocje przechodzą na zupełnie inny poziom. Gdy czas zbliża się do końca, presja rośnie. Możliwość veta zaostrza całą awanturę. Na pewno można polecić to ludziom, którzy lubują się w ostrych negocjacjach, ale nie przenoszą tego poza grę :) Natomiast jeżeli do gry siadają tylko osoby, które zawsze zgodnie starają się dzielić po równo, i za nic w świecie nie chcą urazić współgraczy ostrzejszą propozycją, to rozgrywka zaczyna trochę wiać nudą.

W zaawansowanej wersji pojawiają się również magiczne przedmioty, które wprowadzają wiele pozytywnego chaosu. Dodają sporo do wartości rozgrywki, a ich działanie jest na tyle łatwe, że właściwie warto przejść do zasad zaawansowanych już w drugiej partii. Mnie najbardziej się podobna magiczny przedmiot, który pozwala jego właścicielowi legalnie kraść znaczniki skarbów ze stołu dopóki nie zostanie się przyłapanym.

Przy tej grze warto mieć warunki, żeby sobie pokrzyczeć, bo bywa naprawdę głośno i wesoło. Trochę szkoda, że smoki są całkowicie pasywne i łagodne. Właściwie próbują tylko jak najdłużej uniknąć śmierci nie stwarzając żadnego zagrożenia dla łowców. Nie zgadza się to trochę z wizerunkiem smoka z frontu pudełka.

Mimo drobnych niedociągnięć, gra jest jedną z najlepszych w swojej kategorii. W zależności od preferencji gra oferuje dwa całkowicie odmienne warianty. Powoduje sporo śmiechu i sprawdza się dobrze na spotkaniach towarzyskich, nawet jeśli nikt w to wcześniej nie grał. Szczerze polecam. Gdyby była możliwość dałbym 4,5 :)


obrazek
Pandemic (edycja polska)
Gra odpowiednia dla par (i nie tylko),
Moja dziewczyna skarżyła się, że gramy głównie w gry rywalizacyjne, żeby nieco urozmaicić repertuar, kupiliśmy Pandemię. Jak się okazało był to świetny strzał.

Choć na początku zasady mogą wydawać się nieco skomplikowane, po pierwszej rozgrywce gra staje się bardzo prosta. Niemniej jednak wiele jej elementów się zmienia (np. jest się inną postacią, epidemie wybuchają w innych lokalizacjach), więc Pandemia się nie nudzi nawet po wielu rozgrywkach. Wszyscy walczą o wspólny cel, czyli uratowanie świata przed wirusami, więc wspólnie wygrają, albo przegrają. A przegrać można aż na trzy sposoby, każdy z nich wyjątkowo wredny i niebezpieczny. Po przegranej zwykle od razu jest ochota aby zagrać rewanż (tym razem unikając popełnionych błędów). Natomiast zwycięstwo usypia czujność.... w tym wypadku to gra lubi wziąć na nas rewanż, bez litości pokazując, że nie jest taka łatwa jak nam się przed chwilą wydawało ;)

Oprócz tego że bardzo dobrze gra się w dwie osoby, Pandemia jest również odpowiednia dla większego grona. Tu jednak trzeba uważać, żeby gracze, którzy już znają Pandemię nie zdominowali rozgrywki.

Samo wykonanie gry także należy pochwalić. Na początku rzucają się w oczy półprzezroczyste kosteczki chorób w czterech kolorach. Kojarzą się z cukierkami :) Mapa jest solidna, estetyczna i czytelna. Przy okazji można poznać nieco geografię. Na kartach znajdziemy kilka podstawowych informacji o występujących w grze metropoliach (państwo, liczba ludności). Jest to miłym dodatkiem.

W grze wszystkie mechanizmy składnie współgrają. Mimo wielu rozegranych partii, nie dotarliśmy do jakiejś jednej zawsze najlepszej strategii, więc za każdym razem jest nad czym pogłówkować. Osobom chcącym spróbować gry kooperacyjnej Pandemię szczerze polecam, gdyż w swojej kategorii jest to prawdopodobnie najlepsza gra planszowa na świecie ;)


obrazek
Eurobusiness
Stara ale jara,
Jesteśmy świeżo po partii (dla mnie pierwszej od 8 lat) i wrażenia głównie pozytywne. Ta gra potrafi być zarówno dziecinną zabawą, niemal zupełnie losową, jak i całkiem ambitną twardą grą negocjacyjną. Wszystko zależy od tego jak się na nią spojrzy i z kim się gra... Ja jako dziecko ją uwielbiałem, jako nastolatek uznałem, że jest zbyt prosta i odłożyłem ją w kąt, a teraz znów odkrywam jej wartość. Dziś przegrałem, ale i tak było świetnie! Jest klika nieoczywistych decyzji podczas rozgrywki, ale ogólnie tury są krótkie i idą szybko, a wielkie emocje budzą się dopiero gdy zaczynamy negocjować :)

Gra ma jednak też kilka poważnych minusów. Losowość jest wysoka, ale to raczej cecha a nie wada sama w sobie... Dla mnie największą wadą ogromny efekt kingmakingu... jedna obrażona osoba wystarczy żeby popsuć wszystkim zabawę sprzedając za grosze wszystkie swoje włości wybranemu graczowi. Dlatego tak ważne jest odpowiednie towarzystwo z jakim się zasiada. Poważną wadą jest też to, że gracze kończą grę na różnych etapach.... można odpaść po 1/3 czasu gry, a później jedynie biernie obserwować. Są też etapy gdy mało się dzieje przez wiele tur i wtedy gra się zaczyna dłużyć. My np. żeby przyspieszyć początek rozgrywki rozdajemy na start każdemu po cztery akty własności, potrącając ich wartość z konta. Grze przydałby się też jakiś mechanizm ogłaszania remisów, gdy powstaje sytuacja patowa (nikt nie jest w tanie zebrać kompletu) i gracze mogą chodzić wokół planszy w nieskończoność. Rzadko się to zdarza, ale się zdarza.

Podsumowując... gra jest świetna, jeżeli mamy odpowiednio ambitnych i honorowych przeciwników. Wtedy nawet przegrywanie może być fajne :) Do tego niska cena i przyzwoite komponenty (mój egzemplarz przetrwał już niemal całe pokolenie). Nigdy nie rozumiałem aż takiej różnicy cen między EuroB, a Monopoly.


obrazek
Diplomacy
Dobra, najlepsza na min. 5 osób,
Dyplomacja czyli walka mocarstw o dominacje.... Wyglądem pudełko robi pozytywne wrażenie. Graficznie gra wygląda ładnie, mapa jest solidna, a armie i floty różnią się nie tylko kolorem, ale też wzorem. Dyplomacje cechuje estetyczny minimalizm (na mapie znajdują się jedynie żetony armii bądź flot i ew. flagi na zdobytych terenach), dzięki temu sytuacja na planszy jest przejrzysta. Ułatwia to zorientowanie się w sytuacji podczas negocjacji.

Sedno gry to gadanie z innymi, a same techniczne zasady są zupełnie nieskomplikowane. Ważne tylko żeby nikt się nie obrażał za "nóż w plecy" bo gra polega na wsadzaniu takowego w kluczowym momencie. Gra się także długo, więc to nie jest gra na wieczorne spotkanie u znajomych... W zależności od tego czy jest kontrola czasu i jak się ludzie wczują, gra może zająć od 4 do 6 godzin. Można ją nieco skrócić zmniejszając liczbę regionów potrzebnych do zwycięstwa i ten wariant szczerze polecam, bo niedość że krótszy to też ciekawszy. Bardzo fajne jest to że planujemy różne operacje wspólnie z innymi graczami. Jednak mimo pewnej kooperacji zwycięzca jest tylko jeden.

Gra jest świetna gdy jest conajmniej 5 ośób. My gramy najczęściej w 4 i gra się wciąż całkiem dobrze. Jednak dopiero przy min. 5 gra pokazuje pazur. Nie polecam natomiast gry na 2 lub 3 osoby. Np. przy trzech osobach gra nigdy sie nie konczy, bo zawsze dwóch słabszych wspólnymi siłami powstrzyma łatwo silniejszego przed zwycięstwem.

Raz na mojej uczelni w ramach wydarzenia planszówkowego przeprowadzona została gra na 14 osób. Każda drużyna miała swój stolik z flagą Państwa. Jedna osoba robiła za przyjmującego poselstwa a druga za "dyplomatę" w poselstwie do innych krajów (stolików). Wrażenia niesamowite!! Koordynacja planu nie tylko z innymi krajami, ale także wewnątrz drużyny.

Nie jest to gra historyczna... Powiązanie fabuły z historią jest bardzo luźne. Granice zmieniają się w grze bardzo szybko i np. można zająć całą Hiszpanię jednym ruchem. Gra zaczyna się w 1900 roku, ale równie dobrze mogłaby zaczac sie 10 lat wcześniej lub później i granice polityczne wciąż by pasowały.

Nie do końca jest to też gra strategiczna. Nie możemy tutaj wygrać z silniejszą armią błyskotliwym manewrem, albo długoterminowym strategicznym planowaniem, bo nigdy nie wiadomo czy sojusznik się nie odwróci od nas.

Głównie jest to gra negocjacyjna, i wygrywa ten, kto w kluczowych momentach pozyska kluczowych sojuszników. I jak to zwykle w grach negocjacyjnych bywa, poziom zabawy zależy od zaangażowania grających i od umiejętności nie przenoszenia negatywnych uczuć z gry do życia (inaczej łatwo się poobrażać;)

Gdyby się dało dałbym 3,5


obrazek
Catan (nowa edycja)
Zasiedlanie wyspy,
Osadnicy z Catanu.... jedna z najpopularniejszych gier planszowych na świecie. Zasady proste i przejrzyste, a plansza i karty robią bardzo miłe wrażenie estetyczne. Zabawa w zasiedlanie wyspy swoimi koloniami to przyjemny temat na grę. Wyspa przy każdej grze wygląda inaczej dzięki kafelkom z których składa się planszę. Kluczem do sukcesu jest dobre planowanie rozwoju i umiejętny handel z innymi graczami. Moim zdaniem Osadnicy sprawdzają się idealnie przy trzech osobach. Przy czterech gra skaluje się wciąż bardzo dobrze, jednak na wyspie już w początkowej fazie robi się nieco za ciasno. Przez to wkrada się do gry więcej przypadku. Sposobów na zbieranie punktów jest kilka, dzięki czemu można stosować różnorodne strategie. Często powstają bardzo emocjonujące końcówki, gdy jeden z graczy jest o włos od uzbierania 10 punktów (wymaganych do wygranej), a pozostali robią co mogą, żeby go powstrzymać. W związku z użyciem kości istnieje pewna dawka losowości. Negatywna interakcja istnieje w postaci złodzieja, ale mieści się w akceptowalnych granicach. Partie za każdym razem wyglądają inaczej. Podsumowując: Osadnicy powinni świetnie sprawdzić się wśród początkujących planszówkowiczów, oraz tych bardziej zaawansowanych o ile nie przeszkadza im występująca w grze dawka losowości. Osadnicy pasują też doskonale jako gra rodzinna. Natomiast mniej zadowolone mogą być osoby które szukają bardziej rozbudowanych gier, lub nie przepadają za elementem negocjacji. U mnie solidne 4