PROFIL
Historia recenzji i ocen użytkownika jackiewojtach

obrazek
Mistrz Słowa
Dobra, szybka alternatywa dla Scrabble,
Mistrz słowa to gra należąca do gier typu Scrabble lub Remik. Układa się słowa, za które dostaje się punkty, zgodnie z zasadami. Wygrywa zdobywca największej ilości punktów.

Po rozpakowaniu:

Gra składa się z bardzo małej ilości elementów. Do rozegrania partii potrzebne nam będą kostki z literami, kubeczek, klepsydra, notes oraz długopis. Oznacza to też, że do rozgrywki nie potrzeba dużej przestrzeni. Można w nią grać nawet w pociągu na rozłożonym na kolanach kawałku tektury.

Zasady gry:

Gracze starają się zdobyć jak największą ilość punktów. W tym celu umieszczają kostki z literkami w kubeczku, potrząsają i wysypują na stół (lub inną podkładkę). Przed ich oczami formują się litery, z których muszą ułożyć słowo (wymogi co do słowa jak w Scrabble). Im dłuższy wyraz, tym proporcjonalnie więcej punktów. Można w jednym ruchu ułożyć tylko jedne słowo. UWAGA! Na kostkach znajdują się też jokery: samogłoskowe, spółgłoskowe i ogólne. Ułatwia to ułożenie wyrazu, ale gracze mogą być też bardziej skuszeni faktem, że za niewykorzystanie jokera dostaje się kilka punktów... Jest także oczko ze znakiem zapytania, które pozwala na rzucenie jedną z kostek jeszcze raz, tak aby dostać inną literkę.

Ważne jest także, że czas na ruch jest mocno limitowany - każdy gracz na ułożenie słowa ma dwie klepsydry, czyli nie więcej niż jakieś 2 minuty...

Losowość:

Gra jest oczywiście losowa, podobnie jak Scrabble, w tym sensie, że literki i jokery układają się losowo. Ale już dalej wszystko zależy od znajomości słownictwa, kalkulacji ruchów i decyzyjności gracza (pamiętajcie o presji czasu!). Wykorzystać jokera, rzucić jeszcze raz kostką a może jednak inne słowo... ups, czas się kończy :>

Grywalność:

Gra zdaje się eliminować wszystkie minusy Scrabble... długie oczekiwanie na swój ruch (każdy ma tylko dwie klepsydry), ograniczoną liczbę graczy (w Mistrzu Słowa kubek z kośćmi może krążyć między dowolną liczbą graczy), nieuniknionym długim ogólnym czasem rozgrywki (w Mistrzu Słowa to gracze ustalają, ile kolejek chcą rozegrać) oraz utrudnioną możliwością wymiany literek (w Mistrzu Słowa problem rozwiązuje oczko ze znakiem zapytania).

Są też i inne plusy: gra ma mało elementów, można w nią zagrać wszędzie, a każda rozgrywka wygląda inaczej.


Podsumowanie

Podsumowując, gra jest tak przemyślnie zbudowana, tak ograniczająca do minimum wady Scrabble, że aż... trochę nudna. Dopiero przy Mistrzu Słowa zrozumiałem, jak ważna dla Scrabble jest plansza. Niesamowicie wydłuża grę, ale dzięki temu pojawia się niedosyt po skończeniu i chce się kiedyś zagrać kolejną partię. I jest to nieustanne śledzenie ruchów przeciwnika i obawa, czy przypadkiem nie zajmie mojej upragnionej premii. I może plansza zajmuje dużo miejsca, ale też bardziej przykuwa do gry. Tymczasem Mistrz Słowa po kilku partiach między tymi samymi graczami może się zwyczajnie znudzić. Widać jednak w grach tego typu nie da się stworzyć ideału albo nikt go jeszcze nie stworzył... No i nie da się nie zauważyć, że jednak Mistrz Słowa to pomysł nie pierwszej już świeżości...
Ocenę zależeć będzie zatem od celu, jaki przyświeca kupieniu gry, Jeśli komuś zależy na szybkich partiach na wyjazdach albo zaangażowaniu jak największej ilości osób w grę o znanych mechaniźmie, to wystawi grze 5 z czystym sumieniem. Dla mnie natomiast, który lubi klimat gry i budowanie strategii, naciągane 4+ Nie znaczy to, że dla Scrabble przyznałbym 5, bo nie przyznałbym, ale to nie może mieć wpływu na ocenę Mistrza Słowa.

Grę polecam również najmłodszym!


obrazek
Biznes po polsku
odświeżona, ale pozbawiona balansu,
\"Biznes po polsku\" - to jedna z wielu wersji słynnego \"Monopoly\". Tym razem modyfikacje rzeczywiście są całkiem spore, o czym w dalszej części recenzji.

Po rozpakowaniu:

Standardowa, jednostronna, ale bardzo kolorowa i miła dla oka plansza typu \"Monopoly\". Do tego polskie pieniądze (! Niestety bez znaków wodnych i z napisem \"Do nauki i zabawy\" ;)) - 10zł-ki, 20zł-ki, 50zł-ki, 100zł-ki, 200zł-ki oraz grubsze nominały: 500-tki i 1000-e. Otrzymujemy również karty przedsiębiorstw, zawodów, posła, senatora i radnego, a także typu Niespodzianka i Los. Na koniec pionki, kostka, domki i hotele i, uwaga, nowość - samochody. Do wszystkiego dołączona przejrzysta i wyczerpująca instrukcja.
Całość bardzo solidnie wykonana. Plansza twarda, kartonowa, banknoty solidne i bardzo poręcznych rozmiarów, podobnie karty. Domki i hotele brzydsze niż w klasycznym monopolu, ale to chyba akurat najmniej istotny aspekt.

Zasady gry:

Gra oparta jest na klasycznym mechaniźmie \"Monopoly\", tj. każdy dysponuje na początku taką samą ilością pieniędzy, które to wydaje na zakupy pól na planszy, domków i hoteli oraz jako zapłatę za wejście na aktywne pola innych graczy, a zdobywa dzięki pensji i opłatom ponoszonym przez innych graczy za wejście na jego pola. Do tego dochodzą różne losowe sytuacje. Ten, kto na koniec gry ma najwięcej pieniędzy - wygrywa.
Zwycięstwo zależy zatem w 70% od udanego rzutu kostkami, a w 30% od strategii. Może się zdarzyć, że gracz już na samym początku straci całą kasę przez nieudane rzuty swoje i udane innych graczy albo, że mając już niemal wygraną pozycję, wiele razy pod rząd stanie na drogie pole przeciwnika, podczas gdy przeciwnik na jego w ogóle i w ostateczności przegra.

Innowacje:

\"Biznes po polsku\" posiada mnóstwo innowacji w stosunku do oryginału, co przemawia na olbrzymi plus tej gry. Najważniejsze to:

1) pola nie są już pogrupowane kolorami na tych samych odcinkach planszy, ale rozrzucone po całej mapie rozgrywki. Nieco trudniej jest je zgromadzić, ale za to uniknie się sytuacji, kiedy ktoś ominie nasz skromny odcinek pól z domkami i nie będzie szansy na wyłuskanie od niego pieniędzy w bieżącym przejściu planszy. Przejście planszy staje się tym samym bardziej emocjonujące,

2) tym razem nie mamy do czynienia z ulicami, ale z przedsiębiorstwami, swoistymi mini-biznesami. Gra staje się przez to bardziej swojska - nie trzeba już sobie wyobrażać, że rządzimy całym Londynem albo Krakowskim Przedmieściem, ale mamy swoją Szkołę, Taksówkę, Lombard czy Budkę z Hot-Dogami :> Biznesy pogrupowane są typami - np. Sklep Spożywczy z Budką z Kurczakami z Rożna lub Auto-Komis z Auto-Barem i Taksówką,

3) pensji nie dostajemy już za przejście startu (!), ale za przejście pola z wykonywanym zawodem. Zawodów jest pięć - nauczyciel, lekarz, elektryk, policjant, księgowy. Za każdy zawód dostaje się inne pieniądze - najlepiej zarabiający elektryk dostaje prawie 2 razy tyle, co najbiedniejszy nauczyciel (sick!). UWAGA! Jeśli ktoś stanie na polu \"Redukcja etatów\" traci zawód, wraca na start i dopóki nie znajdzie nowego zawodu, dostaje skromny zasiłek. Moim zdaniem jest to najważniejsza zmiana w porównaniu z oryginałem, najciekawsza, ale też najgorzej wpływająca na równowagę gry (o czym dalej),

4) gra uwzględnia aspekty polityczne (!) Możemy zostać senatorem, radnym lub posłem i za przejście pola z daną funkcją dostajemy pieniądze. Poseł zarabia najlepiej, ale żeby nim zostać, trzeba najpierw wykupić legitymację partyjną na specjalnym polu. Jeśli inni gracze staną na zajętych polach politycznych, płacą graczowi sprawującemu funkcję równowartość pensji (to samo tyczy się zawodów).

Całość innowacji i piękne wykonanie sprawia, że ocena gry rośnie w oczach, ale... No właśnie jest to ALE:

Brak równowagi gry i inne minusy:

Trzeba otwarcie powiedzieć, że niektóre z wprowadzonych innowacji burzą równowagę gry i przez to staje się ona albo zupełnie jednostronna, ale jeszcze bardziej losowa niż oryginał. Najbardziej przyczynia się do tego sposób pobierania pensji. W tradycyjnym \"Monopoly\" każdy dostaje tą samą sprawiedliwą pensję za to samo co wszyscy inni przejście STARTU. A tutaj rozrzut dochodów od 1400 za nauczyciela do 2200 za elektryka. Z jednej strony interesująco, że gra oddaje rozrzut w zarobkach w zależności od zawodu, ale z drugiej gracz, który stanie na niezajętego elektryka ma już na starcie sporą przewagę nad pozostałymi. Poza tym relacja zarobków nie została jednak oddana do końca realistycznie, bo np. chyba trudno uwierzyć, że księgowy zarabia więcej od lekarza... No i to ZNIENAWIDZONE pole zwolnienia. W \"Monopoly\" przeszedłeś start - była kasa, mogłeś nie dotrwać do STARTu, ale jak już doszedłeś, to kasa zawsze była. Mógł Ci ją zabrać podatek, ale to jednorazowo. A tu - otrzymanie zwolnienia może wyłączyć z gry na dobre kilka przejść planszy. Możecie mi wierzyć lub nie, ale zdarzały mi się rozgrywki, gdzie stawałem na zwolnienie za każdym razem, jak już tylko udało mi się znaleźć zawód. Może poczucie życia w nieustannym strachu przed zwolnieniem miało przybliżyć gracza do polskiej rzeczywistości, ale... chyba gra przez to nie zyskała.

Innym poważnym minusem jest rozmieszczenie i cena pól granatowych (usługi finansowe). Ciekawe wprawdzie, że w \"Biznesie po polsku\" nie jest już tak, że im droższe do kupienia pole, tym większy dochód (i życiowe, bo założenie biznesu taksówkowego rzeczywiście dużo kosztuje na starcie, a nie przynosi wielkich dochodów na początku). Ale dlaczego ta zasada nie tyczy się pól granatowych? Nie dość, że są położone bardzo bliskie siebie, niemal w klasycznej monopolowej linii, to są najdroższe dla innych graczy, a jedne z najtańszych dla kupującego. Zakup Kantoru zwraca się już po 2 odwiedzinach innych graczy, podczas gdy Sklep Spożywczy dopiero po 19-tu (!). Może Twórcy nie wiedzieli, że Kantor to oprócz samego budynku i szafy pancernej także zezwolenia, podatki itd.? W każdym razie pola granatowe fatalnie niszczą równowagę gry. Już po pierwszych dwóch kolejkach, jakie rozegraliśmy, było wiadome, że ten, kto zbierze pola granatowe, wygrywa. Jest to dla mnie zupełnie niezrozumiałe i wielki minus dla gry.

Dochodzą jeszcze i inne minusy. Np. ten, że rzuca się tylko jedną kostką. I wprawdzie pól jest nieco mniej niż w klasycznym \"Monopoly\", ale i tak bardzo spowalnia to grę. I kompletnie oderwany od mechanizmu \"Monopoly\" pionek samochodu. Można wymienić na niego pionek już za 7000 (co wbrew pozorem nie jest tak wielką sumą), a pozwala za każdym razem wybrać, czy chcemy przejechać tyle pól, ile wskazała kostka, czy o 5 więcej - czytaj: uniknąć drogiego pola przeciwnika. My szybko zrezygnowaliśmy z opcji samochodu, bo zupełnie zepsułoby to założenia gry. Z drugiej strony, samochód może być jedyną bronią przeciwko granatowym polom... ale wówczas wypaczenie jest bronią przeciwko wypaczeniu. Znów raczej nie o to chodzi.

Podsumowanie

Podsumowując, gra jest piękna w wyglądzie, bardzo polska (ach, te polskie pieniądze :)) i w interesujący sposób odbiegająca od oryginału. Niestety, Twórcy nie zadbali o równowagę gry, przez co po kilku turach może się wydać nadmiernie stresująca i wkurzająca. Mając do wyboru oryginalne \"Monopoly\" i \"Biznes po polsku\", grałbym trzy partie pierwszego i jedną \"Biznesu\", dla urozmaicenia. Może jednak spodobać się tym, którzy są już kompletnie znudzeni oryginałem. Dlatego: 3+