PROFIL
Historia recenzji i ocen użytkownika cinek92
Monster Slaughter: Horror W Głębi lasu
Przyzwoita gra o nietypowej tematyce i fajnym klimacie,
Monster Slaughter to gra, która przykuwa uwagę już dzięki samemu tematowi. Otóż gracze przejmują kontrolę nad trzyosobowymi rodzinami potworów, a ich zadaniem jest odnalezienie i ubicie studentów, którzy udali się do domku w głębi lasu, żeby poimprezować. Brzmi jak horror klasy B? I dokładnie taki klimat unosi się nad rozgrywką. Potwory, czyli gracze, przeszukują pomieszczenia, płoszą studentów, żeby ci opuścili swoje kryjówki i następnie ich pożerają. W dodatku jest tu jeszcze system punktowania, który uwzględnia zakłady o to, w jakiej kolejności studenci wyzioną ducha.
Minusy? Nie jest to gra dla każdego, ani pozycja, do jakiej wracałoby się szczególnie często. Jako zabawny i przyjemny dodatek do spotkania ze znajomymi lub wprowadzenia ich w planszówki za pomocą horroru - jak znalazł.
Przyzwoita gra o nietypowej tematyce i fajnym klimacie,
Monster Slaughter to gra, która przykuwa uwagę już dzięki samemu tematowi. Otóż gracze przejmują kontrolę nad trzyosobowymi rodzinami potworów, a ich zadaniem jest odnalezienie i ubicie studentów, którzy udali się do domku w głębi lasu, żeby poimprezować. Brzmi jak horror klasy B? I dokładnie taki klimat unosi się nad rozgrywką. Potwory, czyli gracze, przeszukują pomieszczenia, płoszą studentów, żeby ci opuścili swoje kryjówki i następnie ich pożerają. W dodatku jest tu jeszcze system punktowania, który uwzględnia zakłady o to, w jakiej kolejności studenci wyzioną ducha.
Minusy? Nie jest to gra dla każdego, ani pozycja, do jakiej wracałoby się szczególnie często. Jako zabawny i przyjemny dodatek do spotkania ze znajomymi lub wprowadzenia ich w planszówki za pomocą horroru - jak znalazł.
Blackout: Hongkong (edycja polska)
Mózgożerne euro,
Alexander Pfister przyzwyczaił graczy do móżgożernych gier euro (Mombasa, Great Western Trail) i Blackout: Hongkong wpisuje się w portfolio Austriaka wprost idealnie. To sucha jak pieprz eurogra, w której tematyka nie ma wielkiego znaczenia, grafiki są co najwyżej w porządku, za to poziom zależności poszczególnych akcji generujących punkty zwycięstwa zasługuje na sporą pochwałę. Mimo sporych możliwości kombinowania i wielu sposobów na zdobywanie punktów, rozgrywka przebiega płynnie i dostarcza emocji. Mamy tu system zagrywania kart akcji rodem z Mombasy, zamykanie obszarów na planszy, zbieranie zestawów symboli i wiele pomniejszych rozwiązań, które zapewniają godziny główkowania. Dla mnie jest to tytuł minimalnie lepszy od Mombasy oraz wyraźnie ciekawszy od Great Western Trail.
Mózgożerne euro,
Alexander Pfister przyzwyczaił graczy do móżgożernych gier euro (Mombasa, Great Western Trail) i Blackout: Hongkong wpisuje się w portfolio Austriaka wprost idealnie. To sucha jak pieprz eurogra, w której tematyka nie ma wielkiego znaczenia, grafiki są co najwyżej w porządku, za to poziom zależności poszczególnych akcji generujących punkty zwycięstwa zasługuje na sporą pochwałę. Mimo sporych możliwości kombinowania i wielu sposobów na zdobywanie punktów, rozgrywka przebiega płynnie i dostarcza emocji. Mamy tu system zagrywania kart akcji rodem z Mombasy, zamykanie obszarów na planszy, zbieranie zestawów symboli i wiele pomniejszych rozwiązań, które zapewniają godziny główkowania. Dla mnie jest to tytuł minimalnie lepszy od Mombasy oraz wyraźnie ciekawszy od Great Western Trail.
Brzdęk!
,
Gra niezwykle uniwersalna. Prostota zasad pozwala siąść do rozgrywki właściwie każdemu (nawet 10-latkowie powinni dać radę), a jednocześnie zapewnia sporo wrażeń. Świetnie połączono aspekt budowania talii w trakcie gry wraz z poruszaniem się na planszy i wywoływaniem hałasu prowokującego smoka do ataku na graczy. W dodatku nie liczy się samo zejście do podziemi, ale skarby, które zdołamy wynieść na powierzchnię. Temat współgra z mechaniką, a dodatkowym plusem jest skalowanie - nawet przy dwóch osobach (czyli w minimalnej grupie) gra się bardzo przyjemnie.
,
Gra niezwykle uniwersalna. Prostota zasad pozwala siąść do rozgrywki właściwie każdemu (nawet 10-latkowie powinni dać radę), a jednocześnie zapewnia sporo wrażeń. Świetnie połączono aspekt budowania talii w trakcie gry wraz z poruszaniem się na planszy i wywoływaniem hałasu prowokującego smoka do ataku na graczy. W dodatku nie liczy się samo zejście do podziemi, ale skarby, które zdołamy wynieść na powierzchnię. Temat współgra z mechaniką, a dodatkowym plusem jest skalowanie - nawet przy dwóch osobach (czyli w minimalnej grupie) gra się bardzo przyjemnie.