PROFIL
Historia recenzji i ocen użytkownika bogenhafen

obrazek
Hyperborea
świetna, choć niepozbawiona wad,
Po kilkunastu partiach w trzyosobowym gronie jestem zachwycony. Hyperborea to szybka i brutalna strategia, w której nie powinna zdarzyć się tura bez zwalczania wrogich jednostek - to rywalizacja pełną gębą. Głównym mechanizmem w grze jest bag building, który polega na zbieraniu do worka drewnianych kostek. Dzięki nim poruszamy się po planszy, wystawiamy nowe jednostki, walczymy, czy w końcu odkrywamy nowe, coraz potężniejsze technologie, a także zdobywamy nowe kości, w wybranych przez nas kolorach. Każdą turę zaczynamy z trzema wylosowanymi z worka kośćmi i staramy się osiągnąć przy ich pomocy jak najwięcej. Sprawdza się to świetnie, pozwalając sporo kombinować i planować (czy chcę odpalić ten efekt teraz i nie ryzykować utraty wojsk, czy może przygotować się na następną turę?). Planszę, na której przyjdzie nam walczyć o dominację, buduje się z losowo dobieranych hexów, dzięki czemu za każdym razem wygląda inaczej. Plus to hexy, czyli jedna z najlepszych rzeczy wymyślonych przez człowieka! Celem gry jest oczywiście zdobycie jak największej liczby punktów, które uzyskuje się za sporo rzeczy (7 kategorii, o ile mnie pamięć nie myli) - między innymi zabijanie przeciwników, czy kontrolowanie terenów na koniec gry. Ciekawie rozwiązano też technologie. Rozwijając naszą cywilizację do worka wrzucamy szare, bezużyteczne kostki (korzystają z nich tylko niektóre specjalne technologie), które symbolizują rosnącą korupcję, powiększającą się armię urzędników i moralny upadek mieszkańców. Świetne, klimatyczne rozwiązanie, które w pewien sposób balansuje potęgę wynajdowanych technologii.

Hyperborea nie jest jednak pozbawiona wad. Przede wszystkim, przy większej liczbie graczy (5-6) ciężej jest pilnować technologie, które kupują inni gracze, a przez to również zdobyć te, które pozwolą nam na zbudowanie fajnego kombosa. Również dostępne frakcje są całkowicie niezbalansowane, z dwoma wyraźnie wybijającymi się przed stawkę (niebiescy i żółci). Można ten problem ominąć grając bez zdolności rasowych, ale nie przepadam za wywalaniem fajnych opcji z gry - za to należy się duży minus autorom. Za regrywalność, którą daje losowo generowana plansza trzeba zapłacić pewną cenę - w niektórych partiach zdarzy się tak, że jeden z graczy, przyblokowany terenami, będzie miał niewielki wpływ na grę.

Niemniej, świadomy tych wad, chętnie siadałem do partii w Hyperboreę, która stałą się jedną z moich ulubionych gier w trzyosobowym gronie. Nie wiem co, ale jest w niej coś, co zachęca do kolejnej partii... Może to te hexy? ;-)


obrazek
Star Realms: Crisis - Heroes
doskonałe rozszerzenie,
Świetny dodatek, chyba jedyny całkowicie wart swojej ceny. Wprowadza do gry Herosów, którzy po zakupieniu są zawsze z nami na stole (nie są wtasowywani do talii). Można ich jednak odpalić tylko jeden raz i zwykle lepiej zrobić to prędzej, niż później. Po aktywacji, każdy heros daje jakiś niewielki bonus (niebieski - dodatkowe punkty Lojalności, czerwony - scrapa, żółty - discard/draw i zielony - obrażenia) oraz - co najważniejsze - aktywuje zdolności sojusznicze. Dzięki temu zapobiec można niektórym sytuacjom, w których nie podchodzą karty i nic się nie chce skombić. Do tego pozwala szybciej aktywować niektóre zdolności naprawdę potężnych, szybko kupionych statków, dzięki czemu można zbudować sobie jeszcze większą przewagę. W tej chwili grywam jedynie z tym dodatkiem i muszę powiedzieć jedno - jest świetnie. Dodatek doskonale rozwija mechanikę Star Realms.

obrazek
Eldritch Horror: Zaginiona Wiedza
obowiązkowe, ale świetne,
Długo wyczekiwane rozszerzenie do Eldritch Horror w końcu po polsku! Zacznijmy od tego, że jeśli chcecie grać w Eldritcha częściej niż raz na miesiąc albo dwa, to musicie mieć ten dodatek. Dlaczego? Dodaje mnóóóstwo nowych kart Spotkań, których strasznie brakuje w podstawce. Bazowe 8 sztuk da się przewinąć raz, albo nawet i dwa, grając nawet w raptem trzyosobowym składzie... Ale już pal sześć takie chamskie gry na dwa produkty i w ogóle politykę FFG w stosunku do gier z Cthulhu w nazwie. Ważniejsza jest odpowiedź na pytanie, czy mając ten dodatek i podstawkę będziecie zadowoleni? Moim zdaniem - jak najbardziej! Dodatek oprócz kart spotkań wprowadza również inne dodatkowe karty, zwiększając ilość opcji, przez co pozytywnie wpływa na regrywalność - teraz każda partia faktycznie może się od siebie różnić czymś innym, niż tylko Przedwiecznym, który nam zagraża (zwiększono pulę tajemnic, które trzeba rozwiązać)... To typowy dodatek \"więcej tego samego\". Na całe szczęście to też \"więcej tego dobrego\".

obrazek
Lords of Waterdeep
świetny worker placement,
Świetny worker placement z akcją osadzoną w świecie znanym z takich gier komputerowych, jak Baldur\'s Gate czy Icewind Dale. To lekka strategia, w której rywalizujemy z innymi graczami o wpływy w Waterdeep, wynajmując awanturników do wykonywania zadań. Do tego dzięki zmiennej liczbie agentów (akcji, które możemy wykonać) świetnie się skaluje - z przyjemnością grywałem zarówno partie dwuosobowe, jak i pięcioosobowe. Podręcznik jest napisany bardzo dobrze, a same zasady łatwe do wyjaśnienia, dzięki czemu można szybko zacząć grać. Aktualnie jest to jedna z najczęściej granych gier w mojej kolekcji.

Jej jedyną wadą jest wysoka cena, za którą nie idzie w parze jakość wykonania - wolałbym w pudle zobaczyć figurki awanturników zamiast drewnianych kostek. Nie zmienia to faktu, że LoW został świetnie przyjęty w każdym gronie, w którym przyszło mi w niego grać. Ach, jeszcze wypraska... Byłaby fajna, gdybym nie koszulkował wszystkich kart. Teoretycznie mieści wszystko, w praktyce bez niej komponenty zajmują jakąś 1/4 pudła.


obrazek
Lost Legacy - The Starship
tragedia,
Lost Legacy często porównywany jest do Listu Miłosnego i to zachęciło mnie do zakupu... którego teraz żałuję. Ta gra nie ma nic wspólnego z frajdą, którą daje partia w List. Tempo w tym tytule jest zdecydowanie wolniejsze, niż w LM, co przy tak lekkim tytule jest zabójcze dla grywalności. Do tego całość wydaje się być jakaś taka... nieprzemyślana. Największym grzechem tej gry jest bowiem karanie (poprzez eliminację z gry) gracza za ruch, który musiał wykonać. Jest to spowodowane istnieniem kart-pułapek, po spojrzeniu na które odpada się z gry. A że większość pozostałych kart daje możliwość wglądu na ręce innych graczy, to zwykle tura sprowadza się do błagania w myślach \"żeby nie miał tej karty, żeby nie miał tej karty\". Do tego przy kilkunastu kartach jest w tej grze po prostu zbyt wiele informacji. Często w połowie partii można już sobie przewidzieć przebieg gry i wyłonić laureata (i to nie będąc typem myśliciela). Naprawdę nie rozumiem, jak ten tytuł można porównywać do Listu Miłosnego... Oprawa graficzna też nie jest niczym specjalnym, ot kolejne fantasy bez specjalnego polotu.

obrazek
Star Realms (edycja angielska)
dobry, grywalny, ale losowy tytuł,
Mam słabość do mechaniki deck building, warto to zaznaczyć na początku. Star Realms jest bardzo, bardzo losowe - mechanika nie jest trudna i szybko gracze dostrzegają, które karty są mocne i trzeba je kupić jak najszybciej, bo bez nich możemy pomarzyć o zwycięstwie. To w sumie największa wada tej gry - jeśli jednemu graczowi podejdą zdecydowanie lepsze karty do kupienia, to nie ma co marzyć o zwycięstwie. Taki już urok karcianek. Z drugiej strony, dzięki losowej dostępności kart do kupienia gra jest szalenie regrywalna - w każdej partii trzeba dostosować się do innych warunków i obrać inną strategię kupowania kart.

To, co najbardziej podoba mi się w SR, to to, że rzeczywiście jest to bardzo dynamiczna gra. Już po kilku turach silniczek zaczyna jako tako działać, pozwalając wykręcać satysfakcjonujące kombosy. Dość powiedzieć, że zaczyna się od zadawania 1-2 obrażeń, a po kilku turach można spokojnie dojść do 10-20.

Bardzo przypadła mi do gustu mechanika sojuszników, dzięki której karty z tej samej frakcji są mocniejsze, jeśli zagrywa się je z kolegami. Wpływa to zdecydowanie na sposób budowania talii - czasem lepiej kupić coś słabszego, ale w dominującym kolorze.

Przejdźmy już jednak do podsumowania. Jeśli nie przeszkadza wam losowość, a chcecie szybkiej, dynamicznej gry, w której naprawdę czuć rosnącą potęgę floty, to jest to bardzo fajny tytuł do okazjonalnego zagrania kilku partyjek pod rząd. Jak do tego lubicie deck building, to moim zdaniem jest to obowiązkowy zakup w tej cenie.

Tylko jedna wiadomość jest myląca - w pudełku są owszem zasady grania na więcej osób, ale startowych kart (statki i punkty życia) starcza jedynie dla dwóch graczy (talia, z której kupuje się karty jest jedna więc nie trzeba ich mieszać). Na więcej osób potrzeba więc dodatkowych podstawek.


obrazek
Splendor (edycja polska)
szalenie grywalna,
Rzadko kiedy gry tak pozbawione klimatu i fabularnej otoczki wciągają mnie tak bardzo. Zasady są bardzo proste do opanowania i można je wyjaśnić w kilka minut, dzięki czemu ten tytuł idealny jest na spotkania familijne... ale nie tylko! Nie spotkałem się jeszcze z gronem, w którym ktoś byłby niezadowolony po rozgrywce w ten tytuł. Może to częściowo dzięki fantastycznym żetonom, ale zbieranie zasobów, żeby zebrać karty, żeby zebrać więcej zasobów i punktów w tej grze zostało zmienione w coś tak grywalnego, że nie pozostaje mi nic innego, jak polecić ten tytuł wszystkim. Wszystkim.