PROFIL
Historia recenzji i ocen użytkownika Yokes

obrazek
Small Samurai Empires
Mikro szogun,
Gra skradła nasze serca. Nie spodziewaliśmy się wiele po tym tytule. W końcu co można zawrzeć w małym pudełeczku, w sam raz do spakowania do plecaka. A jednak zaskoczenie było bardzo pozytywne.
Zacznę od plusów:
+ Małe kompaktowe wykonanie
+ Oddany klimat Japonii
+ Głębia zawarta w mechanice gry (programowanie ruchów)
+ Karty przeznaczenia i losowe rozmieszczenie surowców w regionach powoduje brak powtarzalności i stosowanie odmiennej strategii
+ kilka różnych wariantów wnoszących odmianę do gry i odświeżających rozgrywkę
+ Sensowny czas rozgrywki, w naszym przypadku na 3 graczy ok 60 minut
+ Meeple samurajów, żetony świątyń i zamków :-)

Minusy:
- Jakość wykonania mogłaby być lepsza, zdarzają się źle wysztancowane żetony
- Miniaturyzacja ma to do siebie, że cierpi na tym czytelność żetonów
- kiepsko napisana instrukcja, niby dużo przykładów jednak pozostają niedopowiedzenia, szczególnie przy wykładaniu żetonów rozkazów w drugiej rundzie.
- możliwy paraliż decyzyjny
- szkoda, że to nie wersja z KS z drewnianymi żetonami.
- brak karty pomocy dla graczy

Po zapoznaniu się z FAQ-u i zobaczeniem filmu z rozgrywki, wszystko stało się bardziej intuicyjne. Gra naprawdę ma pazur i programowanie ruchów potrafi zdrowo namieszać, szczególnie kiedy nasz przeciwnik swoimi zagraniami psuje nasz misterny plan. Minimalna grupa wiekowa to wg mnie ok. 12 lat. Gra wymaga planowania na przód i mimo prostych reguł, wcale nie jest tak prosto, a przy myślicielach nad stołem potrafi się dłużyć. Z drugiej strony to tylko 3 ery. Przy słabym świetle, można narzekać na czytelność elementów gry. Niemniej polecam. Ciekawy tytuł w kompaktowym wykonaniu.


obrazek
Terraformacja Marsa - Zestaw 5 plansz graczy (z wycięciami)
Lepiej późno niż wcale.,
To obowiązkowy zakup dla posiadaczy Terraformacji. Na samym początku było wydanie gry z cienkimi planszetkami. Ludzie psioczyli pod nosem, gdy ktoś niechcący tyrpnął i wszystko przemieszało się na stole. Później nastąpiła era nakładek. Było już lepiej, jednak wciąż brakowało dużo do ideału. Następnie dodano plecki, jednak taki zestaw puchł niemiłosiernie w pudełku i pokrywa odstawała. W końcu osiągnięto niniejszy, kolorowy zestaw. I jest dobrze , naprawdę. Zachowano klimat gry, a planszetki mieszczą się w oryginalnym pudełku, nawet, jeżeli używamy dodatkowego insertu ze sklejki. Śmiało polecam wszystkim fanom Terraformacji Marsa, ale i nie tylko im :-)

obrazek
Imhotep: Budowniczy Egiptu
Co kryją piask... pudełko :-),
Ale ta gra mnie zaskoczyła. pozytywnie oczywiście. Nie spodziewałem się wiele. Po otwarci pudełka w środku hula wiatr, chociaż sam insert jest bardzo klimatyczny. Jakość komponentów i szata graficzna: mniam. Jest przyjemnie, duże znaczniki / sześciany, planszetki karty. wszystko trzyma poziom. Gra jest z rodzaju tych familijnych, jednak nie dajcie się zwieść, wymaga sporego główkowania podczas rozgrywki. Tak bardzo wkręciliśmy się w granie, że dokupiliśmy kilka mini dodatków, pal licho że anglojęzycznych. Cena za to co oferuje sama gra mogłaby być trochę niższa, ale rozumiem... ta gra to jeden z klasyków.

obrazek
Pandemic: Upadek Rzymu
Kolejny Pandemic... STOP, chyba nie!,
Niby to kolejna wariacja na licencji Pandemica. Ktoś pomyślałby, że to odcinanie kuponów od sukcesu pierwowzoru. Możliwe, ale po zagrania w Upadek Rzymu, jakoś nie chce mi się już wracać do klasycznego Pandemica. Ale to dobrze przenieśli na podłoże historyczne. Masa klimatu plus bardzo klimatyczne grafiki na kartach, jak i samo wykonanie. To musi się podobać. Czuć klimat nadciągających barbarzyńców. Świetne. Obecnie to moja ulubiona gra solo. W środku znajdziecie erratę od wydawnictwa. Rebel pomieszał trochę z zawartością znaczników barbarzyńców, Ale to tylko drobnostka. Gra warta wydanych na nią pieniążków.

obrazek
Azul (polskie wydanie)
Ale to pikne jest Panie, po prostu pikne!,
Obcowanie z tą grą to czysta przyjemność. Wspaniały familijny tytuł, który świetnie nadaje się na prezent, jak i na wprowadzenie w planszówkowe hobby. Dobra gra rodzinna. Zaspokaja całkowicie przez swoje walory wizualne i samą jakość komponentów. Można doczepić się do planszetek i znacznika punktów w postaci małej czarnej kosteczki, ale gdzieś już widziałem zmodyfikowane plansze dla graczy, więc problem można rozwiązać.
To co jest fajnego to mechanika. Nie za prostacka, ale jednocześnie dająca frajdę z układania mozaiki na swojej planszy. Czas gry tez jest na plus. Można niezobowiązująco zagrać kilka partii zamknąć się w godzinę. Daje to możliwość rewanżu, ale lepiej od razu umówić się na kilka partyjek pod rząd. Z czasem zaczynamy grać bardziej nad stołem, spoglądając nie tylko na naszą planszetkę, ale również uprzykrzać życie innym współgraczom blokując ich lub zabierając z przed nosa łakome kąski...przepraszam kafelki.
Dobry tytuł, dla każdej grupy wiekowej.


obrazek
Master of Orion
Niedoceniona gra, wstyd!,
To było naprawdę spore zaskoczenie. Grę kupiłem w ciemno, korzystając z atrakcyjnej ceny i to był strzał w dziesiątkę. Otrzymujemy grę wraz ze wszystkimi promo dodatkami jakie do niej wyszły. Wykonanie na bardzo dobrym poziomie. Grywalność. Tutaj bym się nie martwił. Po początkowym ograniu rasy ziemian możemy obrócić planszetki graczy na drugą stronę i cieszyć się, ze zmiennych cech dla poszczególnych ras. Nie ma tutaj rozmachu komputerowego pierwowzoru, jeżeli szukacie tego typu doznań, srogo się zawiedziecie. To prosty deck builder ze sprytnymi regułami, dającymi się wytłumaczyć w 15- 20 minut. Później, czeka nas już tylko zabawa w poszukiwanie optymalnych układów kart w naszych systemach gwiezdnych. Musimy się spieszyć, gdyż gra nie trwa w nieskończoność, a jest ograniczona przez system rund.
Dawno nie grałem w nic tak satysfakcjonującego, a jednocześnie prostego, Obserwowanie zależności na kartach i szukanie optymalnych zagrań daje nie lada radość. Polecam.


obrazek
Podstawki do pionków ze stopką 100 szt.
Podstawka, ale z dinksem.,
Podstawka, jak jest każdy widzi. Jednak jest jedno ale, za które nie lubię tych podstawek. To wewnętrzna wypustka stabilizująca kartonik, pomiędzy dwoma żebrami w podstawce. Zamysł zacny, jednak niefortunny, gdyż przy częstym używaniu niszczy kartonik symbolizujący postać. Jeżeli zdecydujecie się wsunąć w podstawkę kartonik postaci lub drzwi, to niech lepiej już tak zostanie na wieki. komponenty gry są cenniejsze niż ten kawałek plastiku. Zakup pod rozwagę.

obrazek
Sakiewka Vault
Fallout i postapo,
Planszowy Fallout, aż prosi się o ten gadżet. Sakiewka wykonana solidnie i nie można niczego jej zarzucić. Q-workshop dobrze wykonał swoje zadanie. Polecam sakwę. Doda klimatu każdej post-nuklearnej grze.

obrazek
Najeźdźcy z Północy
A nie z południa, hmm...,
Grom euro zarzuca się brak klimatu. Tutaj autorowi udało się jednak połączyć temat wikingów z prostymi zasadami i świetnie działającą mechaniką. Doprawdy byłem zaskoczony, jak wszytko gładko tutaj działa. Losowy dociąg zasobów, kafli darów i członków drużyny, powoduje, że każda gra jest inna i wymusza inną taktykę gry. Mniam ;-p Na tyle gier, nigdy nie udało nam się zagrać dwóch takich samych spotkań. Nauka zasad i doświadczenie z gry na grę powoduje, że z początkowych mizernych punktów zwycięstwa, w późniejszym czasie każdy z graczy ma ponad 50 i różnice przy końcowym podliczaniu wahają się tylko o kilka punktów. Świetne! Zażarte potyczki, negatywna interakcja, zgrabne, nieprzekombinowane kombosy z kart i dostępnych akcji. Chce się więcej. W tej cenie to naprawdę świetny tytuł. Z racji prostoty zasad, to może być dobra gra rodzinna, wprowadzająca w planszówkowy świat.

obrazek
Roll for it! Deluxe Edition
Turlanie z klasą,
Wydanie Roll for it! Deluxe Edition różni się znacząco od swoich ubogich odpowiedników Red i Purple. W końcu to Deluxe. Otrzymujemy metalowe pudełeczko ze zgrabna welurową wyściółką, grubą sakiewkę z haftowanym tytułem gry i zestaw 8 kompletów ślicznych kryształowych kości. Do tego dwie talie kart z klimatycznymi ilustracjami, by móc grać w większej liczbie graczy.
tak wygląda to w środku, a jak się gra? Bardzo prosto i przyjemnie. Gra ma lekkość fillerka, proste reguły i poczucie mikro zarządzania kościami to kolejne zalety. Szczerze powiedziawszy z tych trzech wydań właśnie to powinno zasłużyć na waszą uwagę. Wyściełane pudełeczko podczas naszych gier, służy za tackę do rzucania kośćmi, dobrze tłumiąc hałas turlania.
Kompaktowe wydanie i metalowa puszka umożliwia zabranie gry na wakacyjne wypady lub do knajpki, by pograć ze znajomymi, bez ryzyka, że coś się uszkodzi lub, że nie będziemy mieli, gdzie schować naszej gry.
Wiek od 8 lat to nadużycie. Gra spokojnie śmiga już przy sześciolatkach.
To jedna z gier, które zawsze znajdą miejsce w naszej podróżnej torbie.
Jedyny minus to cena, jednak wykonanie gry gwarantuje, że otrzymujemy produkt bardzo odporny na uszkodzenie, który przetrwa wiele gier. Polecam.


obrazek
Patchwork (edycja polska)
ą ę kołderkę ,
Mistrz Uwe wie jak wydziergać ze skrawków małe arcydzieło. Nawet z takiej czynności jak szycie nakrycia stworzył świetny, grywalny tytuł. Boli tylko, że dla dwóch, nie czterech graczy. Podejrzewam, że zrobiłby równie dobrą grę z mycia talerzy lub obierania kartofli :c)
Prostota zasad, regrywalność, w końcu oprawa graficzna, czas rozgrywki i kompaktowe wykonanie sprawia, że to wymarzony tytuł do zabrania ze sobą na wycieczkę lub niezobowiązujące zagranie kilku partyjek wieczorkiem przy herbacie. Gra dostarcza pozytywnych emocji, dla najmłodszych nadaje się doskonale. Uczy planowania i wyobraźni przestrzennej i w dodatku cieszy wykonaniem. szkoda, że nie ma wykonania DeLux z prawdziwymi guziczkami. Ci co grali wiedzą, że gra cieszyłaby wtedy jeszcze bardziej. Polecam.


obrazek
Thunderstone Advance: Towers of Ruin
Wspominając Kamień Gromu,
Thunderstone Advance: Towers of Ruin to podrasowana wersja 2.0 klasycznego deckbildingu Thunderstone. Naprawiono wszystko, co było do naprawienia, dodano planszę, wyskalowano poziom trudności.zmieniono instrukcję i usprawniono dostępne akcje. Podmieniono karty doświadczenia, zastępując je plastikowymi tokenami w kształcie małych Kamieni Gromu. W końcu W późniejszych dodatkach podmieniono potwory i bohaterów, by ujednolicić szatę graficzną. Karty zyskały nową szatę graficzną i drobne usprawnienia kodowe, by nigdy nie pomylono z jakiego dodatku pochodzą. Było pięknie. Właśnie było. Ponieważ Alderac zamknął linie wydawniczą. Innymi słowy jeżeli wahacie się jeszcze, chociaż to mało prawdopodobne przed zakupieniem czegokolwiek z Thunderstone Advance w tytule, nie róbcie tego za długo. W tej chwili gracze na świecie pewnie czyszczą półki.


obrazek
Thunderstone Advance: Numenera
Aż po Numenery kres,
Niby to jest dodatek do Thunderstone Advance, ale równie dobrze może stanowić samodzielny tytuł. I nawet tak jest lepiej, bo nie każdy zdzierży technologie w świecie Kamienia Gromu. Zasady uległy drobnym zmianom w stosunku do podstawki. Wprowadzono kolorowe tokeny, mające w zależności od koloru dodawać ciekawe korzyści. wprowadzono również karty scenariuszy. Gdyby cała seria poszła w tym kierunku byłoby świetnie. Numenera niestety zamyka linie wydawniczą Kamienia. Nie jest powiedziane, czy za kilka lat nie ukaże się wznowienie, może pod szyldem innego wydawnictwa.
Mimo, że opis dotyczy gry od 2-5 graczy, nic nie stoi na przeszkodzie by zagrać wariant solo. Z resztą wszystkie Kamienie miały taką możliwość i całkiem dobrze się sprawdzała.
Gra jest perełką w świecie deckbildingowych tytułów. Szczerze polecam. Może nie jako początek przygody z grą, ale późniejsze wzogacenie doświadczenia, gdy tytuł \"zagryzie\".


obrazek
Sentinels of the Multiverse: Rook City and Infernal Relics
Pozycja obowiązkowa,
Uwielbiam świat Sentinelsów wykreowany na potrzeby gry. Świat komiksowy, który nie doczekał się wersji papierowej i nigdy nie zaistniał w kulturze obrazkowej.
Grę albo można pokochać, albo znienawidzić. Jeżeli zrobicie to pierwsze, to decyzja o zakupie dodatku to kwestia czasu. A to jeden z tych, które trzeba mieć. To wydanie łączy w sobie w całość dwa mini dodatku, które ukazały się wcześniej, aktualizuje opisy na kartach bohaterów ich antagonistów oraz dodaje instrukcję wraz z dalszą częścią opowieści.
Oczywiście przeglądając ofertę planszomani znajdziecie ich całą masę. Wiecie co, pewnie też je kupicie:c)
Dodatek do podstawki poza wspomnianymi aktualizacjami nie wprowadza rewolucji, bo sam jest rewolucją he he he.
Ponieważ to kooperacyjna gra znowu można śmiało zagrać solo. I znowu czacha zadymi od liczenia i analizowania, która karta wpływa na którą tak, by powstawały zgrabne combosy.
Dla niezdecydowanych polecam na próbę zagranie w wersję cyfrową. Dostępną jako aplikacja na komóreczkę i tablet, tudzież na na PC.


obrazek
Raverun
Wrzeszczeć i uciekać,
Raverun można przetłumaczyć tylko w jeden sposób: wrzeszczeć i uciekać. Każde inne tłumaczenie nie odda emocji, jakie pojawiają się po rozegraniu partii.
24 karty i instrukcja.
Miało być mitycznie pięknie, krwawo i grywalnie. Nie potrafię zrozumieć zachwytów nad ta pozycją. Niby jest od ośmiu lat i wydaje się prosta, ale w rzeczywistości instrukcja napisana jest w ten sposób, że człowiek po przeczytaniu odbija się od niej jak piłeczka. Nawet jeżeli podołacie, przebrniecie przez zawiłości wspomnianej instrukcji, pozostaje rozegranie partii, która jest jałowa i wybaczcie... ziew... nudna jak reklama media ekspert nadawana przez święta.
Lepiej kupić talie zwykłych 24 kart pouczyć się reguł \"Tysiąca\" zwanego mariaszem w Panu Tadeuszu. Więcej fanu i zabawy, naprawdę.
I jeszcze jedno rozmiar kart. Nie pasują do żadnych standardowych koszulek. Żal, albo gwoźdź do trumny.
Szczerze: NIEPOLECAM!


obrazek
Story Cubes MAX
Pomocnik nauczyciela- pacyfikator,
Wspaniałe kostki w wersji maxi. Używane na zajęciach w szkole lub w przedszkolu, potrafią spacyfikować każda grupę dzieciaków.
Zastosowań jest znacznie więcej i tylko od was zależy, jak bardzo je wykorzystacie.
Rozmiarowo mogłyby być jeszcze większe, mimo rozmiaru maksi odczuwam niedosyt. Cena wydaje się, powinna obligować do tego. Jednak nic to, odejmę za to pół punktu. Widziały gały co brały. Dodatkowe pół za brak dodatków w wersji maksi.
Dla zastosowań domowych polecam standardową wersję plus kilka dodatków. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Nasz komplet powędrował jako prezent na zakończenie roku przedszkolnego do wychowawczyni.


obrazek
Woreczki strunowe 5 sztuk 10 cm x 15 cm
Niezbędne, po prostu niezbędne...,
Kupować dużo i w dużych ilościach. Doświadczenie pokazuje, że ile człowiek nie kupi zawsze będzie mało, a utrzymać porządek w pudle z grą jakość trzeba. Coraz więcej wydawnictw dołącza do gry również i woreczki, jednak warto mieć na półce przynajmniej z 10-15 sztuk ekstra.
Woreczek jak to woreczek, spełni swoje zadanie i posłuży nam jakiś czas.


obrazek
Agent Hunter
MEMO na sterydach.,
Cenowo nie zachwyca, ale grywalnością już tak. To takie MEMO na sterydach. Gdzie pamięć krótkoterminowa dostaje zadyszki i trzeba naprawdę kodować, obserwować i zapamiętywać co dzieje się na stole. A do tego dochodzi jeszcze czynnik blefu. Super.
Wiekowy próg podejścia jest mocno zawyżony. Gramy w to z dziewięciolatkiem. Co więcej, dziewięciolatek potrafi w kilka minut wytłumaczyć reguły rówieśnikom i oni również grają bez problemów.
Graficznie gra wygląda świetnie: komiksowe grafiki oddają klimat \"Zimnej Wojny\".
Kompaktowe wydanie mieszczące się w plecaku.
Czas gry około 10 minut.
Możliwość blefu.
Pamięć krótkoterminowa 200% dopału.
Jakość kart na wysokim poziomie.
Standardowy rozmiar umożliwia zakoszulkowanie.
Jako filler lub gra do wzięcia na krótki wypada nadaje się doskonale.


obrazek
Small World (edycja polska
Mały to jest...,
...stół do tej gry w naszym pokoju.

Sama gra potrzebuje miejsca, by ją rozłożyć. Przy dwóch i trzech graczach jest ok. Przy czterech i pięciu robi się problem. A ptaszki śpiewają o planszy dla sześciu z nowymi zasadami i jeszcze \"większym\" małym światem.
Ale wracając do recenzji, to typowa gra rodzinna przez duże \"R\".
To co przekonuje maluchy do gry w tą pozycję, to wspaniałe grafiki i wytrzymałe wykonanie do którego przyzwyczaiło nas już DoW.
Wiek osiem lat to zawyżony próg. Siedmiolatki dają spokojnie radę, a czar gry i chęć zagrania czyni cuda :c) To może być takie pierwsze, cukierkowe spotkanie z grą, gdzie dziecko może nauczyć się myśleć strategicznie i planować posunięcia, ucząc się jednocześnie agresywnego stylu gry, bo pasywność jest w tej pozycji okrutnie karana przez innych graczy.
O grze powiedziano już niemal wszystko, pozostaje tylko dodać, że mimo upływu roku i w miarę rozsądnego grania, do tej pory nie znudziły się nam podstawowe rasy i ich umiejętności, a wciąż nowe konfigurację zaskakują. A przecież już czekają w kolejce zakupione dodatki i świetny, niezależny UNDERGROUND.
To co zauważyliśmy do tej pory, nie wiem czy to prawidłowość, czy nie to fakt, że grając we dwie osoby dość często zdarzają się remisy. W trójkę i więcej osób nie ma już takiego zjawiska.
Co do samej gry polecam jeszcze zainteresować się stroną z grą na BGG, gdzie można znaleźć wersję dla jednej osoby. Tak. I takie coś istnieje, nie testowałem jeszcze, ale po opisach wnioskuję, że działa całkiem dobrze.
Zatem ruszajcie do sklepu po grę, a później zacznijcie podbój.


obrazek
Takenoko (edycja angielska)
Jak pies do pandy,
Podchodziliśmy do tej gry.
A to nie było czasu, a to chęci, a to rozpakowaliśmy i rozłożyliśmy, ale nie zagraliśmy bo się nam odechciało. Aż pewnego niedzielnego przedpołudnia, zapadła decyzja by dać TAKENOKO szansę. I wiecie co, była to jedna z mądrzejszych decyzji.
Bo gra stała się naszą ulubioną familijną grą, strącając z pierwszego miejsca królującego niepodzielnie ARCHITEKTONA.
Na początku zagraliśmy we dwójkę, by poznać mechanizmy i zobaczyć co i jak. Tutaj próg wejścia jest od lat 8+ i to jest prawda, niestety. Młody jest ośmiolatkiem i znalazł się w grze od razu, ale nie jest to pierwszy tytuł w który gra i można powiedzieć, że jak na swój wiek jest pro- graczem wśród rówieśników.
Reguły opanowane zostały po dwóch rozgrywkach. średni czas gry to ok 50-60 minut. i naprawdę szybciej się nie da.
Najlepsze w tym wszystkim, że pod tym wspaniałym wydaniem, drewniane bambusy, kolorowe figurki ogrodnika i pandy, pancerne kafle planszy i karty celów nie do zdarcia, przyozdobione klimatycznymi grafikami ukryty jest mechanizm gry... ba naprawdę wymagający mechanizm i dopiero z czasem można zauważyć, jak zmienia się rozgrywka wraz ze wzrostem doświadczenia wśród graczy. Tak, tutaj naprawdę nowicjusz zostanie pozamiatany przez zaawansowanego gracza. Istnieje jeszcze czynnik losowy w postaci kostki pogody, dociągu kafli planszy i samych kart celów, który wpływa na obraną przez nas strategie. I tutaj kolejne zaskoczenie: gra jest niesamowicie regrywalna. Na kilkanaście zagranych partii, żadna nie była taka sama i zawsze przebieg gry był inny, zmuszając nas do elastycznego obrania innego sposobu gry. DUŻY plus za to.
Kolejna rzecz, która nas zaskoczyła to skalowalność tytułu. Świetnie gra się zarówno w dwie jak i w trzy osoby. Podejrzewam, że w cztery, też będzie dobrze.
Sama gra jest niezależna językowo, dostępna jest polska instrukcja, dobrze napisana i w klimatycznie zredagowana, przykłady tłumaczą wszystkie wątpliwości.
Gra zagościła na naszym planszówkowym stole i zostaje na półce, jako tytuł do którego będziemy często wracać.
Szczerze polecam do zakupu jako gra familijna jest świetna, jako prezent będzie to udana inwestycja.


obrazek
Micro Monsters
Pchełki na wypasie,
Zdarza się, że szukając gry dla naszych milusińskich sięgamy po proste tematycznie gry typu chińczyk, bierki, domino, czy właśnie pchełki.
Ktoś wpadł na pomysł, by podrasować troszeczkę te ostatnie i nadać im hmm... kosmiczny wymiar :c)
Mamy tutaj cztery rasy walczące ze sobą w zażartej bitwie o przetrwanie, gdzie zwycięzcą może okazać się tylko jedna ze stron.
Cztery kolory, cztery oddzielne nacje o unikalnych zdolnościach do tego znaczniki życia tekturowa baza, znaczniki mocy specjalnych oraz naklejki na pchełki, które są w trzech rozmiarach. Proste reguły, dodatkowy ręcznik (nie zawarty w zestawie) z szafy- najlepiej bez dziur i plażowy i zabawa gwarantowana. Gra daje mnóstwo frajdy, pozwala wyćwiczyć skilla w strzelaniu-pstrykaniu-toczeniu czy jak tam to nazwać. Dla najmłodszych zabawa gwarantowana. Pudełko z wypraską do zarządzania komponentami (doprawdy, przerost formy nad treścią). Polecam. Z maluchami można pograć, ale i przy piwku z kolegami daje rade, rywalizacja murowana. POLECAM. A przy okazji, zobaczcie współczesne zestawy pchełek w sklepach z zabawkami- jakość wykonania komponentów to zgroza.


obrazek
Architekton
Jak zostać planistą,
Ta gra jest w naszym domu największym objawieniem. Lekki tytuł, ot taki mariaż Mondo z Carcassone. Gra czerpiąca z obu tytułów to co najlepsze, jednak zupełnie odmienna. Największa wada (ale czy to na pewno wada?)to możliwość gry tylko we dwie osoby.
Niezaprzeczalne zalety:
- łatwość w tłumaczeniu zasad (sześciolatek załapał o co chodzi i świetnie sobie radził)
- estetyka i jakość wykonania (wszystko pancerne i ładne)
- gra dla par (naprawdę :cp )
- krótki setup i czas gry ok 20 minut,
Wady:
- wspomniana wcześniej ograniczona liczba osób max.2
- karygodne tłumaczenia instrukcji (już gorzej się nie dało. Z niej zasad się nie nauczycie, polecam dowolny tutorial na BGG lub obcojęzyczną wersję, wolną od dwóch kardynalnych błędów)
- cena, swoją sztukę kupiłem w promocji jednak w przypadku tytułów Queen Games nie ma się co dziwić.

Dodam jeszcze garść spostrzeżeń:
Gra punktuje agresywny styl gry i tutaj nabiera blasku. Można grać z młodszymi w stawianie kafelków i ustawianie domków (pamiętajcie, że po przekątnej) i bawić się świetnie bez ryzyka, że dziecko zniechęci się za szybko, ale można też grać z pazurem, z kimś starszym, a wtedy wredne chwyty dozwolone i do końca nie wiadomo kto wygra, a postawienie każdego kafla powinno być przemyślane.
W naszej rodzince najczęściej grywany tytuł, jako wypełniacz, przedsenny wykańczać lub wprowadzać dla nowych graczy. POLECAM.


obrazek
Zombie Dice
Móóóózgiii...,
Super szybka gra kościana. 13 kostek jeden cel: uzbierać więcej mózgów przed przeciwnikiem. Jednak nie dajcie się zmylić. Klimat to jedno, po prostu zombiasty, he...he...,ale poza tym jest tutaj jeszcze jeden czynnik, który powoduje, że to nie jest zwykła turlanka. To szacowanie ryzyka ze względu na 3 kolory użytych symboli na kościach. Samo tłumaczenie zasad to ok 1 min. sama gra to jakieś 5 min. Dokupując dodatek Zombie Dice 2 i podmieniając kości z podstawki, można powiedzieć, że gra się przeobraża w ciekawy tytuł i daje namiastkę taktyki i planowania w turlaniu, chociaż tak mocne słowa w przypadku tego tytułu to nadużycie. Szału nie ma, cena też słuszna, ale taniej ciężko gdzieś kupić. Kubeczek kiepskiej jakości i przy częstej grze okleina zaczyna się zużywać. ale jako pudełko do przenoszenia od biedy daje rade. Poziom wiekowy to jakieś 6 lat, ot wprowadzenie do zombiaków w wersji light dla waszych maluchów. Przemoc na umiarkowanym poziomie, chociaż ten fleszowy tutorial na stronie producenta, eh... sami zobaczcie ;c) Uczciwie wypracowane 4 gwiazdki.

obrazek
Nogi Stonogi
Stanęła stonoga wśród drogi...,
Rozplątać chce sobie nogi;
A w Białej stygną pierogi!

Brzechwa by się ucieszył. Ucieszył się też nasz maluch. W tej cenie mamy grę doskonałą. Target wiekowy to 4-7 lat i tutaj ta gra rządzi. mamy tu wszystko. Małe przenośne pudełko, pancerne wykonanie, świetne kości i śliczne grafiki. Jako gra i jako prezent pod choinkę, to pozycja wymarzona.
Dzieci uczą się liczyć przez zabawę, krótki czas gry, pozwala rozegrać nawet kilkanaście partii pod rząd i wciąż ma się ochotę na jeszcze jedną i jeszcze jedną. Reguły proste do wytłumaczenia, a możliwość przerzucania kości daje poczucia \"planowania\". Kurcze, to naprawdę dobra pozycja.


obrazek
Super Farmer De Lux
De Lux znaczy De Lux,
Gra ma ponad pół wieku! Ale jasność zasad, prostota i potencjał może onieśmielić współczesne produkcje. Na rynku występuje kilka wydań z Granny, ale naprawdę warto zakupić tylko jedno, właśnie to o którym czytacie. Doskonale wydane, śliczna oprawa graficzna, solidne plansze, żetony i figurki piesków to musi się podobać. Osobiście kupiłem dodatkowo wersję podróżną mini farmera, bo nie sposób na krótkie wypady rodzinne targać olbrzymiego pudła De Lux. Chociaż gra nie wszystkim musi się podobać. Wszystko zależy od dziecka. Nam na początku bardzo spasowała, ale niestety potworna losowość rozgrywki zniechęciła juniora do „farmienia”. Natomiast razem z żoną zagramy sobie od czasu do czasu, dwie partyjki, zamiast karcianych sparingów. Dlatego jeżeli nie przeszkadza ci losowość gry, malec potrafi znieść gorzki smak katastrofy w zagrodzie po wyrzuceniu rudego chytrusa i smętnego basiora to kupuj bez zastanowienia. Jako prezent dla znajomych z dziećmi 100% satysfakcji. Wydanie potrafi oczarować. Acha, jeszcze jedno- dostępność. Bardzo trudno znaleźć to wydanie na sklepowych półkach. Wszędzie poniewierają się uboższe wydania Farmera, zatem to dodatkowy argument by kupić tutaj. Cena też jest bardzo korzystna. Rekordową ceną jaką spotkałem było 89,90PLN. Zgroza!
OCENA 4/5 ( -1 za losowość potrafiącą zabić radość z gry u najmłodszych)


obrazek
Zakazana Wyspa
Rodzinna przygoda,
W kategorii gier rodzinnych to prawdziwa perełka. Naprawdę warto ją mieć w swojej kolekcji. Klimatyczne, tłoczone pudełko, mocne kafle tworzące wyspę, ładnie wykonane skarby i klimatyczna grafika. Do tego reguły, które można opanować w krótkim czasie. Gra ma zawyżoną grupę wiekową. Spokojnie można grać już z sześciolatkiem. Gra ma jedną niezaprzeczalną cechę: jest kooperacyjna. To bardzo ważne. Dziecko nie jest przegrane, bo albo wygrywają wszyscy gracze, albo przegrywają też wszyscy, więc nie ma wielkiej tragedii. Gra sprawdzona w grupie dwóch i trzech osób. Jest różnie, mam wrażenie, że we dwójkę to spacerek i jest łatwiej, natomiast w trójkę już nie jest tak kolorowo i wyspa dość często tonie wraz z poszukiwaczami. czas gry to około 20 minut. Tu też jest dobrze. Jeszcze słów kilka o liczbie graczy. Gra jest tak skonstruowana, że spokojnie można zagrać samemu i nic nie tracimy na rozgrywce! W sieci dostępne są różne konfiguracje wyspy, zatem jak się komuś znudzi klasyczne ułożenie, można spróbować z innym kształtem. Jedyna drobna wada to drobny błąd wydawcy podczas druku. Dwie karty poszukiwaczy są na rewersie w języku czeskim. Ale w niczym to nie przeszkadza, poza tym wydawca dosyła poprawne karty, gdy się o nie upomnimy. POLECAM

obrazek
Drako
Gra z pazurem,
To naprawdę polska gra. Autorem jest Polak i zostałą wydana w Polsce. Jednak jakością nie ustepuje graczom z pierwszej zaganicznej ligi. Ładne wydanie, doskonałe figurki, klimatyczna plansza, znaczniki obrażeń i karty z ładnymi grafikami. Reguły banalne i do opanowania już przez sześciolatka. Więc jest dobrze, chociaż nie tak do końca, jak można by oczekiwać. Kuleje trochę balans stron. Krasnoludy mają zdecydowanie łatwiej, a smok w zwarciu lub w okrążeniu nie ma większych szans i naprawdę potrzeba bardzo, ale to bardzo rozważnie dobierać i rzucać karty, by nie doznać sromotnej porażki. Niestety ponieważ jakość figurek i grafik jest super, dzieci wybierają przeważnie smoka, zamiast 3 pokurczy i zaczynają się schody, bo smok zionie ogniem lata i gryzie, ale nie w tej grze! Tutaj owszem może to robić, ale raczej preferowane jest bieganie i latanie, czyli gra na wyczekanie do wykończenia puli kart krasnoludów. Zatem trzeba roszeczkę spiąć pośladki i podumać nad taktyką, bo jest ciężko, a przy złym rozkładzie kart, nawet bardzo ciężko. Zatem dziatki lepiej niech grają brodaczami, chociaż może być trudno z przekonaniem ich do tej opcji :c). Zatem polecam i życzę przyjemnej zabawy. Czas gry to 10 do 15 minut, zatem dla zagonionych i niedzielnych graczy gra doskonała.