PROFIL
Historia recenzji i ocen użytkownika Seth_Maddock

obrazek
Sentinels of the Multiverse: Silver Gulch
Where everybody hates your name,
Środowisko w Sentinels of the Multiverse jest bardzo ważnym aspektem gry. To właśnie ono ustala klimat i dodaje do trudności rozgrywki. Może być kompletnie neutralne, wrogo nastawione, bądź bardziej skierowane na pomoc bohaterom.

Po tych słowach wstępu, Silver Gulch przedstawia nam środowisko na podstawie przygód naszych bohaterów w czasie, a zarazem ukazuje miasteczko z którego wywodzi sie Chrono Ranger (Shattered Timelines).

Mechanika – 3/5

Mechanika Silver Gulch skupia sie na zadawaniu obrażeń wszystkim, najczęściej postaciom o najniższej wartości życia, a zarazem poprzez karte „Lost in the Past” pospiesza akcje bohaterów, grożąc zakończeniem gry gdy skończy sie talia Środowiska, a także karty przyspieszające postęp owej talii, stwarzając dodatkowe zagrożenie.

Rozgrywka – 2/5

Prawde mówiąc rozgrywka w Silver Gulch jest męcząca. Na początku wszystkie ataki będą najpewniej kierowane przeciwko bohaterom, zaś zmuszanie do szybszej gry przez „Lost in the Past” powoduje mniej uważną rozgrywkę i zwraca większą uwagę na Środowisko, niż na głównego złego rozgrywki. Oczywiście jest to bardzo klimatyczne by próbować uniknąć utknięcia w przeszłości, ale dla mnie uwaga powinna być jednak zawsze skupiona na głównym wrogu, nie na otoczeniu gdzie walczymy, które nieraz nawet nie dotyczy naszego przeciwnika.

Końcowa Ocena – 2/5

Od razu należy zaznaczyć, że dodatkowe Środowiska powinny być zakupione na samym końcu kolekcji, gdyż ich cena, za 15 kart, nie zachwyca. Niemniej jednak dodają swoje do zróżnicowania gry.
Niestety Silver Gulch jest jednym z tych mniej ciekawych Środowisk. Zadaje na tyle duże obrażenia, że nie można sobie pozwolić na ignorowanie go nawet na chwile, przez co jak wspominałem wyżej, ujmuje temu co powinno być głównym problemem.
Zamiast dodawania klimatu, przejmuje rozgrywke.
Nie polecam.


obrazek
Sentinels of the Multiverse: The Final Wasteland
Najlepsze środowisko jakie da sie kupić,
Środowisko w Sentinels of the Multiverse jest bardzo ważnym aspektem gry. To właśnie ono ustala klimat i dodaje do trudności rozgrywki. Może być kompletnie neutralne, wrogo nastawione, bądź bardziej skierowane na pomoc bohaterom.

Po tych słowach wstępu, Final Wasteland przedstawia nam środowisko na podstawie przyszłości przejętej przez potwory i dzieci Plague Rat (Rook City) do której zmierza seria Sentinels of the Multiverse, z której pochodzi promocyjna karta Eternal Haka, a zarazem przyszłość którą próbuje powstrzymać Chrono Ranger (Shattered Timelines).

Mechanika – 4/5

Mechanika przywodzi na myśl Silver Gulch, gdyż rownież skupia sie na agresywnym podejściu. Jedyna zmiana jest taka, że większość talii to potwory z przyszłości (12 kart), a pozostałe 3 są kartami ze specjalnymi umiejętnościami.
„Ancient Library” pozwala dociągnąć dwie karty, jeśli zagra sie karte środowiska.
„Con’s Bunker” który na koniec tury Środowiska leczy wszystkich bohaterów o 1 życia, ale wymaga zagrania karty środowiska na początku jego tury.
Na koniec zostawiłem najlepsze: „Unforgiving Wasteland”, które póki znajduje sie w grze będzie na dobre odkładało do pudełka cel który został zniszczony przez dowolną kartę Środowiska.

Rozgrywka – 5/5

Rozgrywka z Final Wasteland przypomina troche tą z Silver Gulch, z tą różnicą, że nie ma kart które by pospieszały graczy. Przeciwnicy nadal atakują wszystkich i nadal jest to bolesne, ale są przynajmniej dwie karty po stronie graczy. Inna sprawa, że klimat który tworzy rozgrywka trzyma sie całości bardziej niż dziki zachód i gracze naprawdę odczuwają presję otoczenia.
Ta miejscówka nie wymaga ciągłego niańczenia jej i powstrzymywania jej efektow, a zarazem nadal potrafi wstrząsnąć rozgrywką i zmienic jej bieg.
Wydaje sie być dużo bardziej zbalansowana niż Silver Gulch.

Końcowa Ocena – 5/5

Od razu należy zaznaczyć, że dodatkowe Środowiska powinny być zakupione na samym końcu kolekcji, gdyż ich cena, za 15 kart, nie zachwyca. Niemniej jednak dodają swoje do zróżnicowania gry.
Z wszystkich Środowisk, dostępnych zarówno w podstawce jak i w dużych dodatkach, do małych dodatków włącznie, ten jest moim ulubionym.
Jest to spowodowane przede wszystkim frajdą, którą czerpie z rozgrywki w Final Wasteland, a zarazem poprzez poziom trudności jaki przedstawia, bez sztucznego zwracania na siebie uwagi.
Jeśli poszukujecie nowego Środowiska do Sentinels of the Multiverse, to powinno być waszym pierwszym priorytetem.
Gorąco polecam!


obrazek
Sentinels of the Multiverse: Unity
Technopatka-stażystka czyli nie każdy może być superbohaterem,
Unity jest dodatkową bahaterką dostępna do Sentinels of the Multiverse, która zarazem jest stażystką wśród Freedom Five. Jako technopatka jest w stanie tworzyc boty, ktore beda walczyly zamiast niej.

Mechanika – 4/5

Unity nie ma za wiele własnych ataków, a te które posiada są w miare słabe. Jej głównym źródłem ataku są boty, roboty które składa z różnych części, ale zarazem nie jest w stanie tego zrobić poprzez zagranie karty bota w fazie zagrywania karty. Każdy bot którego ma wyłożyć musi być czymś opłacony – jej oryginalna moc może wyłożyć bota za ekwipunek już leżacy przed graczami, poźniejsza karta pozwala zrobić to samo po odrzuceniu przez nią jednej karty z ręki.
Spora część jej kart pozwala przywrócić karty botów z odrzuconych do ręki, oraz karać przeciwników którzy zniszczyli jej robocich przyjaciół.

Rozgrywka – 2/5

Jak jej mechanika sprawdza sie w grze? Powiedziałbym, że przeciętnie, a zarazem strasznie losowo, gdyż jej pierwsze dobranie kart może bardzo spowolnić jej kolejne tury, czy to przez to, że nie dostanie żadnych botów czy kart ekwipunku do spalenia.
Tu pojawia sie największy problem z Unity. Nie musi palić swojego ekwipunku, a ten należacy do osób z jej drużyny. To niestety spowalnia ich rozwój, w szczególności postaci wymagające dużej ilości sprzętu by zacząć działać poprawnie jak Absolute Zero. O ile nie ma sie dużo szczęścia i nie znajdzie sie szybko karty Ongoing pozwalającej na odrzucanie kart z ręki, bardziej uprzykrza gre niż pomaga w walce.

Końcowa Ocena – 3/5

Okreslenie „hit and miss” jak najbardziej pasuje do tej postaci.
Mechanika płacenia za każda kartę bota jest ciekawa, ale jej implementacja powoduje dużo problemów dla wszystkich. Albo zniszczysz sprzęt osoby z drużyny, albo nie zagrasz bota, przez co ograniczasz sie do zbierania kart przez najbliższe pół godziny.
Unity wydaje sie być prototypem Captain Cosmic, zważywszy na to, że by być skutecznymi, muszą zagrywać dużą ilość pomocników. Ale Captain Cosmic wydaje sie być bardziej zaradny i mniej wymagający od reszty drużyny, która jednak musi cały czas aktywnie pomagać.
Niestety w tym wypadku trzeba zaznaczyć, że postać raczej dla doświadczonych graczy, w przeciwnym wypadku postać mało użyteczna.


obrazek
Sentinels of the Multiverse: The Scholar
The Dude z Kamieniem Filozoficznym,
The Scholar, który wygląda niczym the Dude (Koleś) z filmu braci Coen Big Lebowski trzymający kryształową kulę na kręgle, jest jednym z najbardziej elastycznych bohaterów jakich Sentinels of the Multiverse widziało.
Pomimo swojego niechlujnego wyglądu, potrafi być tankiem, supporterem, damage dealer’em, a przy dobrym ulozeniu kart, wszystkim powyższym naraz.

Mechanika – 4/5

Umiejętności the Scholar sa budowane na systemie wzmocnień, tak zwanych „Ongoing, Elemental”, które wpływają na jego odporność i styl walki.
Forma Flesh to Iron daje mu -2 do wszystkich obrażeń skierowanych w jego strone, Mortal Form to Energy powoduje, że zadaje tyle obrażeń jednemu celowi co właśnie sobie odnowił życia, zaś Solid to Liquid daje dodatkowy jeden punkt życia przy każdym leczeniu.
Pozostałe jego karty mogą leczyć bądź zagrywać karty jego sojuszników, lub pozwalają używać dodatkowej mocy. Są też takie które potrafią zadawać małe obrażenia dużej ilości wrogów, bądź duże obrażenia jednemu wrogowi.
Na koniec są karty pozwalające dobierać więcej kart.

Rozgrywka – 5/5

Glówna mechanika postaci obraca sie właśnie naokoło tych kart i ich wykorzystania przez gracza. Nie mają one nałożonych ograniczeń przez słowo kluczowe „Limited”, ale niestety mają one swój koszt utrzymania. Na poczatku tury trzeba opłacić jedną kartę elementu jakąś kartą z ręki, co oznacza, że by być opancerzonym damage dealerem, który wraca do zdrowia co ture, trzeba zarazem dobierać przynajmniej tyle samo kart co ma wyłożonych.
Największym plusem the Scholar jest to, że nie ważne jakie karty dostanie na początku i tak będzie w stanie coś zrobić. Czy zebrać wiecej kart do ręki w przygotowaniu do dalszej akcji, czy zacząć sie zbroić od razu.

Końcowa Ocena – 5/5

Nie ukrywam, the Scholar stał się jednym z moich ulubionych bohaterów ze wzgledu na jego elastyczność w różnych sytuacjach. Gra nim to czysta przyjemność dzięki temu, że zawsze gracz ma co nim zrobić.
Inna sprawa, że w przeciwieństwie do wielu innych bohaterow, nie wymaga on ich pomocy. Oczywiście zawsze przyjemniej kiedy ktoś dostarczy Ci więcej kart na ręke, ale może to tylko introwertyk we mnie się odzywa.
W każdym razie, gorąco polecam jego z najlepszych bohaterów Multiversu!


obrazek
Sentinels of the Multiverse: Guise Hero Mini-Expansion
Gdzie sie patrzysz? Kupuj! KUPUJ!!!,
Guise jest odpowiednikiem Deadpoola w Sentinels of the Multiverse. A dokładniej, połączeniem Deadpoola z Maską.
Czy naprawde muszę mówić coś więcej?

Mechanika - ?/5

Guise nie potrzebuje czegoś tak błachego jak mechanika!
A tak serio, mechanika Guise’a jest niezwykla. Jego karty Ongoing działają przez jedną runde, po czym są odrzucane, a zarazem potrafi przyswajać sobie karty Ongoing i Equipment pozostałych graczy.
Inną rzeczą która jest do niego przystosowana jest atakowanie i zagrywanie kart poza swoją turą.

Rozgrywka - ?/5

Rozgrywka Guisem to czysty chaos. Trafi sie coś dobrego, super! Trafi sie coś „meh”, super! I nie ze wzgledu na to, że właśnie pomogło się drużynie, a ze względu na to, że jeśli podniesiesz ręce do góry i krzykniesz „Woohoo!” możesz zagrać jeszcze jedna karte.
Rozgrywka z Guisem nie należy do prostych, ale śmiało można powiedzieć, że do jednej z najzabawniejszych, gdzie interakcja z innymi graczami sięga zenitu.

Końcowa Ocena - ?/5

W przeciwieństwie do sekcji „krótko mówiąc”, nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie czy warto jest wam kupić tego bohatera.
Jeśli jesteście kolekcjonerami, kupcie by dokończyć kolekcje.
Jeśli szukaliście postaci jak najbardziej odpowiadającej Deadpool’owi, to go znaleźliście i możecie zakupić.
Jeśli szukacie superbohatera ponad wszystkich bohaterów, poszukajcie kogoś innego.
Mówiąc za siebie, czyli fana Sentinels of the Multiverse, warto jest mieć Guise’a w swojej kolekcji, choćby dla osoby która nie jest aż tak zainteresowana grą, a lubi posiedzieć, ponabijać sie i zbijać piątki ze znajomymi.


obrazek
Sentinels of the Multiverse: Ambuscade Villain Character
Myśliwy od siedmiu boleści,
Kto moze być nemesis Wiecznego Wojownika Haki? Najwyraźniej największą przeszkodą może być jedynie kaskader/aktor, który lubi polowania...
Jeśli tego nie widzicie, nie przejmujcie sie. Ja też nie rozumiem.

Mechanika – 3/5

Mechanika Ambuscade ma zarówno pozytywy jak i negatywy.
Ciekawe są pułapki które można odsłonić, które następnie wtasowuje sie w jego talie już odsłonięte i jeśli sie do nich dotrze, dopiero wtedy rozgrywa sie ich efekt. Jest to jedna z niewielu klimatycznych zagrywek tego przeciwnika.
Nastepne karty w jego talii to bronie, i tego ma pełno. Jak na osobe, która lubi sie skradać i podkładać pułapki, nie pasuje zbytnio, że wyciąga z kieszeni pistolety, karabiny, snajperki (jedyna broń pasująca), maszyny strzelające i oczywiście jego wierna bazooka. Są to karty które może wyłożyc by atakować bohaterów.
Ostatnią mechaniką wartą wspomnienia jest jego wtapianie sie w tło. Tak, Ambuscade może niczym kameleon wtopić sie w tło i nie można go trafić, póki nie zniszczy sie jego urządzenia. A nawet wtedy, trzeba zaczekać do jego KOLEJNEJ tury, by sie odwrocił na strone, która może zostać zaatakowana.

Rozgrywka – 1/5

Ambuscade jest jednym z najłatwiejszych przeciwników w grze. Łatwiej go pokonać niż Barona Blade’a z podstawowej wersji gry.
Niestety dochodzi tu jeszcze problem jego chowania sie. Jesli ma sie pecha, gra może sie okropnie wydłużyć, bo Ambuscade nigdy nie wychodzi z ukrycia.
Jego bronie są w miare potężne, ale zarazem strasznie łatwo sie ich pozbyć, zaś najlepsza mechanika jego talii, czyli pułapki, wydaje sie nie być zutylizowana, przez co czesto jest bagatelizowana.

Końcowa ocena – 2/5

Lubię wymagających przeciwników. W Sentinels of the Multiverse jest ich niemało. Zarazem pan Ambuscade taki nie jest.
Największą zaletą SotM było dla mnie to, że partie można rozegrać szybko. Jeśli jakaś wymaga dłuższego czasu, musi być epicka. Ambuscade przypomina mi troche Akhash’Bhute z dodatku Infernal Relics. Obie mechaniki postaci nie sa wybitnie ciekawe i obie okrutnie się ciągną.
Ambuscade jest przede wszystkim męczący, więc rzadko kiedy będzie lądował na stole.
Jako plus moge jedynie dodać, że ze względu na swoją prostote i powolność rozgrywki, można go używać jako wprowadzającego wroga dla nowych graczy. O ile w trakcie nie zasną...


obrazek
Sentinels of the Multiverse: Wager Master
Szaleństwo za szaleństwem,
Wager Master to główny Nemesis Guise’a...
I dla osób znających Guise’a tu mógłbym już przerwać recenzje.
Wager Master jest istotą pozaziemską która uwielbia grać w różnego rodzaju gry (Wager Master – I see what you did there).
Jego umiejętności zmieniania rzeczywistości przywodzą na myśl przeciwników Supermana i Batmana - Mr. Mxyztplk i Bat-Mite.

Mechanika – 2/5

Wager Master opiera sie na kartach Ongoing, Condition, które zmieniają sposób zakończenia gry. Te karty będą wykładane przed niego i za każdym razem kiedy by miały być zniszczone sa odwracane rewersem do góry.
Na początku jego tury będzie mieszał wszystkie odwrócone w ten sposób karty i wystawiał jedną na nowo.

Rozgrywka – ?/5

Ciężkość rozgrywki z Wager Master jest strasznie zależna od kart Conditions które dociągnie. Może to spowodować, że albo gra skończy sie bardzo szybko na korzyść tego wroga, albo na korzyść bohaterów.
Oczywiście zawsze pozostaje stary i sprawdzony sposób, zlać go tak mocno by sie poddał, ale nawet na to ma specjalne Conditions.
Jedna karta mówi, że jeśli on by przegrał poprzez utrate życia, gra sie automatycznie kończy przegraną graczy.
Pozostałe karty nie pomagają rownież. Odwrócenie kolejności w rundzie by zaczynało środowisko, czy odwrócenie działania tur powodują ogromne zamieszanie i dużo pomyłek.

Końcowa ocena – 2/5

Sentinels of the Multiverse zawsze byli w miare losowi, ale dało sie z tym jakoś walczyć.
Wager Master jest losowy. Strasznie losowy...
Ze swoimi Conditions mógł sprawić tyle frajdy, ale Greater than Games poszli troche w złą strone z nim.
Teraz gracze mogą spędzić czas na rozłożeniu gry, odsłonić jego pierwsze karty i... zakończyć rozgrywke. Albo wygrali, albo przegrali. Gdyby to miało szanse sie zdażyć sie w pewnym momencie, można sie pośmiać i zacząć raz jeszcze. Kiedy ma to miejsce w co drugiej rozgrywce, jest już coś nie tak.
Potrafie zrozumieć większą losowość, ale jest to mocno przesadzone.
Jest to niestety jeden z najsłabszych przeciwników do Sentinelsów, co sprawia mi ogromną przykrość zważywszy na to jak uwielbiam samego Guise’a, to jego Nemesis jest naprawde rozczarowujący.


obrazek
Sentinels of the Multiverse: Miss Information
Nowa sekretarka poszukiwana,
Aminia Twain jest wielce oddaną sekretarką Freedom Five. To ona przyjmuje zgłoszenia i rozsyła je między naszymi bohaterami. Ale od pewnego czasu zgłoszenia które przekazuje dziwnie się kończą.
Ona informuje o kocie na drzewie, ale zapomina wspomnieć, że jest to zmutowana kocia bestia która jest gotowa odgryźć głowe herosom.
Tak działa własnie Miss Information.

Mechanika – 4/5

Miss Information jest bardzo ciekawym głównym złym. Na początku żaden heros nie jest w stanie nic jej zrobić, ona za to bedzie sabotowała wszystkie próby wyłonięcia kart Equipment czy Ongoing, atakowała poprzez dziwne zlecenia i dywersje i wystawiala coraz więcej kart Clue, Ongoing.
To właśnie na nich skupia się rozgrywka. Musi mieć określoną ilość tych kart na stole, żeby w końcu sie odsłonić. Niestety dla bohaterów, każda taka karta ma coraz to gorsze efekty.

Rozgrywka – 4,5/5

Rozgrywka z Miss Information nie należy do łatwych. Ona sama ma dużo efektów o których trzeba pamiętać, wiec jeśli do tej pory nie lubiliście grać przeciwko takim przeciwnikom, to jest to automatyczna odpowiedź na to czy powinniście ja kupować czy nie.
Jej „miniony” zadaja spore obrażenia i całkiem spore ilości życia, a ona sama pozbywa sie wszystkiego co bohaterowie zdołają wprowadzić na plansze.
Kiedy w końcu sie obróci, nie dość, że bohaterowie będą już zmęczeni, to jeszcze będzie pełno efektów szkodzących im.
Zarazem, walka przeciwko niej 3 behoterami nie jest aż tak trudna. Dopiero przy 5 bohaterach staje sie ona zabójcza.

Końcowa ocena – 5/5

Uwielbiam wyzwania w tej grze! Miss Information jest jednym z takich wyzwań. Pokonanie jej, w szczególności bohaterami opierającymi sie na ekwipunku czy kartach Ongoing jest potwornie ciężkie.
Jest to ciężka, ale też genialna przeciwniczka, której klimat doskonale odwzorowuje mechanika.


obrazek
Sentinels of the Multiverse: Rook City and Infernal Relics
Lepiej zaczekać...,
Ten podwójny dodatek zabiera nas z kolorowych miejscówek znanych z podstawowej gry do mrocznych czelusci Rook City, innych wymiarów oraz zapomnianych grobowców.

Nowi bohaterowie – 3/5

Mroczniejsi bohaterowie to to co było potrzebne w tej grze, a ten dodatek dodaje ich aż 4:

- Expatriette używająca ogromnej ilości broni i specjalnej amunicji;

- Mr. Fixer, który ma jedna moc na cała talie, ale może ją modyfikować poprzez broń i styl;

- Nightmist, która jest w wstanie zadawać ogromne obrażenia grupowe, odbijać te skierowane w jej strone oraz blokować dowolna talie kart;

- Argent Adept, który używając przeróżnych instrumentów jest w stanie wspomagać swoją drużyne w różnego rodzaju sposobów – za długo by wymieniać.

Z tych wszystkich postaci najslabiej wypada Expatriette, która nie jest aż tak ciekawą postacią. Drugi od końca jak dla mnie jest Argent Adept, który wymaga wyłożenia piekielnie dużej ilości kart zanim gracz prowadzący go będzie w stanie porządnie wspomóc drużyne, ale zarazem dla osób lubujących sie w byciu supportem, jest to idealna postać. Mr. Fixer, przy odpowiednim rozłożeniu, jest jedną z najpotęższniejszych postaci, zaś Nightmist to chodząca armia.

Nowi przeciwnicy – 4/5

Jest aż 8 nowych przeciwników:

- Matriarch używająca ptaków jako minionów;

- Pleague Rat, który zadaje obrażenia i otruwa bohaterów swoim jadem;

- Spite, ktory atakuje bohaterów za niemałe obrażenia, leczy sie za zadawane rany i blokuje ataki;

- Chairman, który używa swojej organizacji przestępczej do pokonania herosów;

- Akash’Bhuta, która ma ogromne ilości HP i jest w stanie kontrolować nature (karty Środowiska);

- Apostate, który jest odwrotnością znanej z podstawki Tempest;

- Gloomweaver, który przy pomocy swoich wyznawców i relikwii próbuje sie dostać do świata naszych bohaterów;

- Ennead, 9 wrogów w jeden talii, należacych do Egipskiej mitologii.

Jeśli zaś chodzi o trudność w pokonaniu, Matriarch, Spite i Chairman stoją na czele łańcucha pokarmowego. Pozostałe postaci, choć mogą przysporzyć problemów, dają sie w miare łatwo pokonać.
Niestety ogólnie przeciwnicy nie maja aż tak ciekawych mechanik, które potrafiłyby ująć mnie za serce.

Środowiska – 3/5

Odzwierciedlając przeciwników, oba środowiska z Rook City (Rook City i Pike Industrial Complex) należa do tych miejsc raczej nie przychylnych bohaterom, zaś te z Infernal Relics (Realm of Discord i Tomb of Anubis) są bardziej neutralne.

Końcowa ocena – 3/5

Nie jest to może mój ulubiony dodatek, ma jednak w sobie ogromne ilości klimatu dzięki dodaniu Nemesis i wspaniałych środowisk.
Razem z podstawką SotM gracz może rozegrać walke między Ra (core) a Ennead w Tomb of Anubis, gdzie każdy jest swoim Nemesis (Środowisko ma karte Anubisa który jest Nemesis zarówno dla Ra jak i Ennead).

Jeśli już przejadła wam sie podstawowa wersja gry i pozostałe dodatki, warto dokupić i ten by dopełnić kolekcji, a zarazem otrzymać naprawde dużą ilość nowych kart. Jeśli nie posiadacie żadnego dodatku, to raczej proponowałbym ominąć Rook City/Infernal Relics na ten moment.


obrazek
Sentinels of the Multiverse: Shattered Timelines
Klimat, klimat, klimat,
Kiedy na planecie skończą sie przeciwnicy, to kto może próbować podbić świat? Co powiecie na wrogów z równoległych rzeczywistości? Starzy znajomi, z przeszłości i przyszłości... Witajcie!

Kolejny dodatek do wspaniałej gry Sentinels of the Multiverse wykorzystuje włąsnie takie rozwiązanie!

Nowi bohaterowie – 5/5

- Omnitron-X, dawny wróg który po paru update’ach wraca do przeszłości by pozbyć sie swojej pierwszej wersji. Posiada wymienne osłony i automatyczne moce które straci jeśli przeciwnik zada mu określoną ilość obrażeń.

- Chrono Ranger, kowboj który widział koniec świata i wraca do przeszłosci by temu zapobiec. Wszystkie jego karty poza swoja funkcjonalnoscia, daja mu możliwośc zaatakowania za jeden punkt, ale poprzez rozne swoje modyfikacje i boosty ataku potrafi sie stać prawdziwym potworem.

Bohaterowie maja bardzo ciekawe historie i mechaniki. Owe mechaniki idealnie przedstawiaja ich, dzieki czemu klimat jest bardzo wyłuszczony.

Nowi przeciwnicy – 3/5

- La Captain, podróżująca po historii pani kapitan, która wraz ze swoja załogą wyciągniętą z różnych epok stara sie pokonać bohaterów. Jej postać opiera sie przede wszystkim na pomocy ze strony jej załogi, która potrafi być krwiożercza, ale sama w sobie nie jest trudna.

- Kismet, kobieta która włada szczęściem poprzez rodzinny talizman. Używa tej mocy by atakować wrogów, leczyć sie i im przeszkadzać.

- Dreamer, która jest małą dziewczynką owładniętą przez swoje niebagatelne moce. Jej ciekawa mechanika płynie z tego, że ma tylko 6 HP i gracze muszą ją utrzymać przy życiu, przy okazji zwalczając projekcje które nieświadomie tworzy.

Najlepsze na sam koniec...

- Iron Legacy, zła wersja znanego z podstawki Legacy, który zawładnął swoją rzeczywistościa po śmierci swojej córki. Jego talia składa sie z one-shot’ów i ongoing i jest to jeden z najpotężniejszych wrogów w całej grze.

Nowi przeciwnicy jak dla mnie bardzo dużo tracą przez wyjętą z klimatu Kismet. Podczas gdy zrozumiały jest Iron Legacy, La Captain, a nawet the Dreamer (która jest młodą wersją the Visionary z podstawki), to Kismet wzięła sie z nikąd, nie ma nic wspólnego z tematyką dodatku i pomimo zwariowanych i zabawnych grafik na kartach, nie wyróżnia sie zbytnio.
La Captain też nie jest jakoś wybitnie ciekawą postacią, ot pobić i mieć to z głowy.
The Dreamer była pierwszym podejściem twórców dla odwrócenia rozgrywki i zarazem bardzo udanym. Przez to, że nie można jej zabić, nie da sie używać ataków obszarowych, a zarazem trzeba sie szybko pozbyć jej projekcji myślowych, bo w przeciwnym wypadku będzie bardzo źle.

Zaś Iron Legacy, jest historią sama w sobie. Nie wiem czy jest ktokolwiek kto potrafi tak szybko sprać bohaterów. Jego karty ongoing zwiększają mu siłę, zmniejszają obrażenia skierowane w niego, bądź kompletnie odbijają je w inną strone! Jak straci 12 HP (z 32) odwraca się na drugą strone i zaczyna sie leczyć. To już nie jest walka o zwycięstwo w potyczce, to walka o przetrwanie!

Środowiska – 4/5

Z dwóch środowisk które zostały dołaczone do tego dodatku, jeden na pewno przykuje waszą uwage – Time Cataclysm. Jest to zlepek wielu różnych talii środowiska, które do tej pory wyszły i ocieka wręcz klimatem.
Drugie środowisko jest odrobine inne. Jest to więzienie the Block, gdzie agenci trzymają w zamknięciu najgorsze szumowiny rzeczywistości. Nie brakuje tam ucieczek, ani walk miedzy agentami a więźniami.

Końcowa ocena – 4/5

Ten dodatek jest wart swojej ceny, nawet jeśli podobnie jak ja, praktycznie nie bedziecie używać Kismet i La Captain. Jest to chyba najlepszy dodatek na sam początek.
Ma interesujące talie, które pobudzają wyobraźnie i wspaniale dopowiadają kolejną część historii do życia bohaterów.
Jeśli jeszcze go nie macie, zamówcie jak tylko będzie okazja. Wątpie by ktokolwiek żałował tego zakupu.


obrazek
Sentinels of the Multiverse: Vengeance
Mega bohaterowie, mega zaplątany system wrogów,
Póki co, żaden jeden przeciwnik nie był w stanie pokonać naszych bohaterów. Ale kto powiedział, że muszą walczyć pojedynczo?

Baron Blade wraca razem z armią pomniejszych nemesis i cała grupą zwyrodnialców, zwaną Vangeful Five, którzy są kompletnym przeciwieństwem Freedom Five!
To jest pierwszy Mega-dodatek (drugi jeśli liczyć połączenie dodatków Rook City i Infernal Relics), bardzo często mylony z drugą wersja podstawową.

Nowi bohaterowie – 5/5

- Setback, najbardziej pechowy bohater z Multiverse! Przy niemalże każdej karcie dostaje punkty pecha, które potem może wykorzystać by sie uleczyć, zaatakować z ogromną mocą bądź dobrać karty.

- K.N.Y.F.E., bohaterka wyciągnięta niczym z lat 90. Używając energii jest w stanie atakować wielu przeciwników naraz. Damage dealer tego dodatku.

- Parse, superinteligentna bohaterka używająca do walki łuku i strzał. Choć sama nie zadaje aż tylu obrażeń, jest jednym z najlepszych supportów, choćby ze wzgledu na możliwość przegladania wierzchnich kart, czy sprawiania, że przeciwnik nie może sie bronić przed obrażeniami.

- Sentinels, grupa 4 pomniejszych bohaterów! Każdy ma mniej siły i HP niż pojedynczy bohaterowie, a zarazem nadal są w stanie zdziałać cuda w swojej grupie.

- The Naturalist, zmiennokształtny bohater, potrafiący przybrać postaci krokodyla, nosorożca i gazeli. Każda forma daje mu inne możliwości, prawie każda jego karta jest podzielona na 3 sekcje, dzięki czemu umiejętności kart zmieniają się wraz z jego formą.

Muszę powiedzieć, że chyba najbardziej lubię nowych bohaterów właśnie z tego dodatku. Ich charaktery wylewają się z grafik na kartach, a ich moce są genialnie odzwierciedlone poprzez karty i mechaniki postaci. To jest najwyższy punkt tego dodatku!

Nowi przeciwnicy - ...

- Baron Blade, wzmocniony przez te same chemikalia które sprawiły, że Setback dostał swoje moce, wraca razem z cała drużyną przeciwników i pomniejszymi wrogami. Jest odpowiednikiem Legacy w tym ustawieniu.

- Ermine, złodziejka która albo każe odrzucać sprzęt lub karty, albo odkładać je na wierzch talii. Odpowiednik the Wraith.

- Friction, superszybka kobieta, biegająca z taką prędkością dzięki urządzeniu, które ma przypięte do siebie. Używa kart Surge, odpowiednik kart Burst Tachyon, by przyspieszać i zwiększać swoje pole rażenia.

- Fright Train, który jest... hmm... gościem w spodenkach który głową przebija mury... Jest tankiem/damage dealerem grupy, a zarazem odpowiednikiem Bunker.

- Proletariat, człowiek który potrafi się pomnażać by przy pomocy armii klonów pokonywać wrogów. Póki ma swoje klony, nie da się go pokonać. Z jakiegoś powodu jest odpowiednikiem Absolute Zero.

Tutaj ciężko jest cokolwiek powiedzieć... Przede wszystkim, ten dodatek nie posiada oddzielnego przeciwnika. W zależności od ilości graczy, trzeba dolosować tylu przeciwników. I choć jestem wdzięczny za Nemesis do części bohaterów z podstawki, żałuję, że nie można pograć tylko z jednym z nich.

Środowiska – 3/5

Do gry są dołączone tylko dwa środowiska. Freedom Tower i Mobile Defense Platform. Niestety, żadne z nich nie przykuły mojej uwagi na dłużej. Zwyczajnie nie są wybitnie ciekawe.

Końcowa ocena – 3/5

Nie ukrywam, że pomysł z grupą przeciwników walczącą przeciwko naszym bohaterom byl prawie hipnotyzujący. Niestety, jeśli do tej pory uważaliście, że Sentinels of the Multiverse jest zbyt matematyczne i o zbyt dużej ilości efektów trzeba pamiętać, to ten dodatek stanowczo nie pomoże. W grze na 5 osób, trzeba walczyć z wszystkimi 5 przeciwnikami na stole. Każdy ma inną mechanike, swoich minionów/mini-nemesis i jeszcze wiecej dodatkowych efektów.

Więc pomysł był świetny... rozwiązanie, nie aż tak dobre. Oczywiście jest to ogromna frajda grać Freedom Five kontra Vengeful Five, ale wymaga to jeszcze więcej koncentracji.
Jeśli jednak wam to nie przeszkadza, to gorąco polecam, w szczególności ze względu na genialnych bohaterów!


obrazek
Sentinels of the Multiverse: Wrath of the Cosmos
Dla fanów i nie tylko: must-have!,
Czwarty dodatek do Sentinels of the Multiverse zabiera nas w kosmos, i sprowadza kosmos do nas.

Czy nowa fala kosmicznych najeźdzców jest znakiem, że coś czycha na nas na horyzoncie?

Nowi bohaterowie – 5/5

- Captain Cosmic, dostał moce tworzenia konstrukcji przy pomocy energii. Owe konstrukcje może dawać do władania innym bohaterom, używać ich by leczyć i osłaniać, a także niszczyć je wszystkie by zadać ogromne ilości obrażeń. Strasznie przywodzi na myśl Zieloną Latarnie.

- Sky-Scraper, pochodząca z tej samej rasy co Grand Warlord Voss, zmiennokształtna postać. W przeciwieństwie do the Naturalist (dodatek Vengeance) zmienia swój wzrost. Potrafi być wielkości mrówki, gdzie jest w stanie przekradać sie do wrogów i podkładać im swoją technologie, psując im szyki. Potrafi być normalnego wzrostu co daje jej możliwość dociągania kart. A także potrafi być wzrostu wieżowca, atakując wszystkich przeciwników naraz.

Bohaterowie są genialni. Oryginalne mechaniki naprawde wiele dają, a należy przypomnieć, że jest to już 4 dodatek. Captan Cosmic ze swoimi konstrukcjami bardzo mocno zarysowuje sie jako skadinąd znany zielony bohater. Ale to Sky-Scraper jest jak dla mnie cenniejszą bohaterką. Jej moce oczywiście przypominają Naturalist, tyle że on musial użyć mocy by móc sie zmienić, a ona robi to przy użyciu samych kart. Więc jej wielkość może sie spokojnie zmieniać pare razy w ciągu jednej tury.

Nowi przeciwnicy – 5/5

- Deadline, eko terrorysta, a może coś wiecej? Przybywa na naszą planete by ją zniszczyć, używając swoich zaawansowanych urządzeń do wytwarzania kataklizmów. Nie jest może najcięższym do pokonania z przeciwników, ale dużo frajdy daje ilość klimatu którego dostarcza, w szczególności jeśli jak ja lubicie sie rzucić w odmęty wewnętrznej historii.

- Infinitor, brat Captain Cosmic, który rownież dostał moce tworzenia konstrukcji. Niestety w jego wypadku wyszły one spod kontroli i trzeba go powstrzymać. I jest z nim dokładnie tak samo jak z Deadline, nie jest bardzo ciężki do pokonania, ale jest równie klimatyczny. W szczególności jak w drużynie znajduje sie jego brat-nemesis.

- Kaagra Warfang, zważywszy na to ilu różnych przeciwników ma zadziwiająco podobne mechaniki, Greater than Games postanowiło stworzyć kolejną postać z zupełnie inną mechaniką. Kaagra Warfang może nawet nie wyjść walczyć. Gracze muszą bić sie z jej championami by zdobyć większe poparcie od tłumów niż jej gladiatorzy. Jest to bardzo ciekawa mechanika, a zarazem potrafi być zabójcza. Sprawia to, że Kaagra Warfang jest jedną z najcięższych przeciwników w grze.

- Progeny, to kolejna postać która zwiastuje nadejście złych czasów. Posiada dużo modyfikatorów które mogą zmiażdżyć naszych herosów, jeśli przyjdą nieprzygotowani. By nie zdradzać wiele więcej, Progeny jest tylko odrobine słabszy od Iron Legacy, przynajmniej tak wychodzi z mojego doświadczenia z nim.

Kolejny dodatek i kolejni przeciwnicy. Ale naprawde warto ich spotkać. W przeciwieństwie do Shattered Timelines nie ma nikogo kto by nie pasował tematycznie, a zarazem jest większy rozstrzał między poziomami trudności tych kosmicznych wrogów. Jak dla mnie, w takiej kolejności w jakiej ich opisałem, w takiej stopniuje sie trudność gry.
Nowa mechanika przy Kaagra Warfang jest również bardzo mile widziana i jak najlepiej przyjęta, bo po raz kolejny pokonanie głównego przeciwnika nic nam nie da. Trzeba walczyć z głową by przetrwać i przeciągnąć te tłumy na naszą strone.

Środowiska – 4/5

Ciężko mi sie dopasować ze środowiskami. Te, które należą do tego dodatku są albo okraszone przepięknymi grafikami przywodzącymi na myśl stary serial animowany Silver Surfer, albo opisują wojne domową w której samym środku lądujemy my.
Wspaniały klimat, a zarazem czegoś mi zawsze w nich brakuje, dlatego pozostawiam na 4 punktach.

Końcowa ocena – 5/5

Mimo, że jest to 4 dodatek, polecałbym go kupić albo w pierwszym, albo drugim rzucie, zaraz po Shattered Timelines. Oba mają swój klimat, choć Wrath of the Cosmos dużo lepiej go oddaje.

Dla fanów serii, jest to dodatek nie do ominięcia.


obrazek
Sentinels of the Multiverse: Villains of the Multiverse
Wiecej zagmatwanej mechaniki i... niewiele więcej,
Pora na 5, i zarazem jak zapowiedziano, przedostatni dodatek do Sentinels of the Multiverse.

Gdy nasi bohaterowie wyruszyli z planety, by walczyć w kosmosie, na Ziemi powstało jeszcze wiecej drużyn superzłoczyńców. Czy bohaterowie i ich nowi kompani zdołają podołać czemuś co wydaje sie być ostatnim testem przed końcem świata?

Nowi bohaterowie – ...

Ten dodatek nie nazywa sie Villains of the Multiverse bez powodu... Nie dochodzi żaden nowy bohater!

Nowi przeciwnicy - ...

Nie aż tak nowi:

- Ambuscade (mini-expansion), nasz ulubiony aktor, który zakupił sobie moce i używa pułapek by polować na bohaterów wraca, tym razem w wersji drużynowej. Nadal nie jest nikim zastraszającym, ale też nie jest jedynym przeciwnikiem z którym trzeba sie zmierzyć.

- Miss Information (mini-expansion), dawna recepcjonistka Freedom Five która chciała zabić drużyne bohaterów bo jej nie uratowali w innej rzeczywistości. Powraca w formie drużynowej by tym razem pozbyć sie herosów raz na zawsze.

- Pleague Rat (Rook City), nasz szczurzowaty przeciwnik kręcący sie po kanałach, od czasów swojej ostatniej porażki z bohaterami został złapany przez naukowców, którzy eksperymentowali na nim. Teraz przychodzi do gry razem ze swoimi poskramiaczami.

- La Captain (Shattered Timelines), znana nam, skacząca po czasach piratka. Jak sie okazuje, spotkała sie z bohaterami zanim zebrała cała swoją załoge. Razem ze swoją kosmiczną małpką próbuje wspomóc pozostałych nikczemników swoimi umiejętnościami.

- The Operative (Rook City) wraca do życia, tym razem jako wysłanniczka starożytnego Zhu Long’a.

- Citizens Hammer & Anvil (Core), pobratymcy Citizen Dawn zostali wysłani przez nią by wspomóc działające drużyny nikczemników.

Kompletnie nowi:

- Greazer Clutch, kosmiczny łowca głów który dostał kontrakt na naszych bohaterów. Jego nemesis jest zawsze bohater z największą ilością życia w danej grupie. Bardzo dba o swoje włosy.

- Sergeant Steel, pracujący dla agencji F.I.L.T.E.R. i dawny szkoleniowiec K.N.Y.F.E.. Przybywa razem ze swoimi uczniami by ja przeciągnąć na swoją strone, lub pozbyć się jej na dobre.

- Bugbear, prawdziwy potwór nad potworami. Dzięki magicznemu talizmanowi potrafi odnowić sie prawie z niczego. Każdy jego atak zwaraca mu życie w takiej samej ilości. A atakuje bardzo dużo.

- Biomancer, zwariowany naukowiec, który niczym doktor Frankenstein potrafi ożywiać martwą tkanke. On i jego potwory są gotowe by przejąć świat!

Po raz kolejny mam problem z oceną przeciwników... Są ciekawi, choć ich umiejętności już były wykorzystywane. Także z jednej strony super jest mieć więcej wymiennych przeciwników drużynowych, z drugiej, cały ten system nie przypadł mi aż tak bardzo do gustu.

Środowiska – 5/5

Dodatek daje aż 4 nowe środowiska. Każde inne od drugiego.
Mamy świątynie Zhu Long’a która ożywiła the Operative i Mr. Fixer, mamy zamczysko wampirów, gdzie najlepiej jest walczyć przy pomocy ataków Radiant (witaj Fanatic), Magmaria, gdzie jak sama nazwa wskazuje mieszkaja magmowe stwory, które można przekupić przy pomocy specjalnych magmowych kryształów, i Madame Mittermeier's Fantastic Festival of Conundrums and Curiosities, czyli magiczny festyn, który potrafi dać w kość przez swoje przeróżne atrakcje.
Środowiska są jak już wspominałem bardzo różne. Podobają mi się nie tylko ze względu na przepiękne grafiki, czy wspaniały klimat jaki oddają, ale także poprzez nowe mechaniki wprowadzone w nich.

Końcowa ocena – 3/5

Jest to jeden z trudniejszych dodatków do ocenienia. Jeśli podoba wam sie styl walki wprowadzony w Vengeance, to jest to pewniak. Jeśli za tym stylem przeciwników nie przepadacie, to lepiej odłożyć ten dodatek na następny miesiąc. W szczególności, że odczuwa się brak nowych bohaterów, a przy takiej tematyce pewnie wyszliby wspaniali.
Niestety, pozostajemy z samymi przeciwnikami.

Moja rada jest taka, jeśli polubiliście system Vengeance, kupujcie. Wiecej możliwości drużyn sporo daje. Jeśli nie jesteście fanami, zostawcie to na kiedy indziej, jak choćby moment kiedy już bedziecie zbierać wszystko co zostało.


obrazek
Tragedy Looper
Gra dedukcji jakich mało!,
Tragedy Looper jest bardzo ciekawą grą dedukcji. Jeden gracz jest głównym złym starajacym sie doprowadzić do tragedii, podczas gdy reszta graczy jest bohaterami starajacymi sie nie dość, że zapobiec owej tragedii to jeszcze odkryć jakie są jego niecne zamiary. By to zrobić, muszą użyć swoich umiejętności dedukcji i szans danym ich przez dziwne urządzenie/książkę/medalion które/która/który pozwala im zapętlić czas.
Gra działa poprzez układanie kart akcji na odpowiednich postaciach bądź miejscach.

Grywalność - 5/5
Gra jest bardzo wciągająca. Wymaga dużo myślenia ze strony głównego złego, by przypadkiem nie zdradzić za wiele bohaterom podczas rozgrywki, albo jeszcze lepiej, wyprowadzic ich gdzieś na manowce. Oczywiście bohaterowie tym bardziej nie maja łatwego zadania. Muszą odpowiednio wydedukować następny ruch głównego złego i ułożyć karty odpowiednio by mu pokrzyżować plany. Gra przychodzi z kilkoma scenariuszami do gry, ale bez obaw. Lud internetu stanął na wysokości zadania i stworzył własne scenariusze!
Zreszta, jakby tego było mało, sama instrukcja ma sekcje nauki tworzenia scenariuszy!

Złożoność - 5/5
Aż musiałem dodać nową sekcje do recenzji, gdyż trzeba nadmienić, że gra jest bardzo złożona. Nie ma aż tak dużo angielskiego na kartach, a w internecie wszystkie podpowiedzi są dostępne w języku polskim, nadal nie zaszkodzi by wszyscy gracze znali ten język.
Niestety w grze jest wiele pomniejszych reguł, które mogą zdezorientowac nowego gracza, podobnie jak mechanika, która każe graczom domyślać sie samych reguł gry.

Interakcja - 4/5
Interakcja zalezy od samych graczy. Zasady jasno tlumaczą, że gracze mogą wybrać, czy chcą się porozumiewać w trakcie gry czy tylko na poczatku każdej pętli. Pozwala to na dobranie poziomu trudności gry, a w samej rozgrywce można to klimatycznie podczepić pod to, że sie rozdzielają.

Losowość - 1/5
Nie ma losowości. Gra jest czysto dedukcyjna. Każdy ma zawsze te same karty i jeśli źle odczyta zamiary przeciwnika, łatwo może stracić te najmocniejsze.

Jakość wykonania - 3,5/5
Niestety karty są średniej jakości, ponad to ich grzbiety są strasznie do siebie podobne. Także to że ich grzbiety sa czarne, może spowodować że w końcu zaczna sie wycierać. Nie jest to nic wprawdzie z czym nie poradzą sobie koszulki na karty, ale odrobine mocniejsze karty by nie zaszkodziły.
Jeśli chodzi zaś o szate graficzna, wszystko jest utrzymane w konwencji japońskiego anime, co naprawde pasuje do samej gry. Dla fanów serii Persona bądź Higurashi When They Cry, można wydrukować sobie karty z postaciami z tych dwóch gier/anime.

Końcowa ocena - 5/5
Mimo drobnych braków w jakości wykonania, jest to gra czysto dedukcyjna, bez możliwości pechowego trafu. Gra działa równie dobrze na 3 jak i 4 osoby (na dwie jest przewaga graczy starających sie powstrzymać głównego złego bo nie potrzebują sie dogadywać i są w miare jednomyślni).
Ale to co mnie osobiście ujęło to genialne zróżnicowanie sposobów na zwycięstwo i praqwdziwa bitwa umysłów która trwa podczas rozgrywki. Czy to był blef, czy nie? Co sprawiło, że pętla zakończyła sie przegraną i musimy zaczynać od poczatku?
Dla wszystkich fanów gier dedukcyjnych jest to podstawowa pozycja. Polecam bardzo gorąco!


obrazek
Legendary Encounters: An Alien Deck Building Game
Najlepsza gra na systemie Legendary,
System Marvel Legendary jest już... cóż... legendarny. Gdzie występuje pełno postaci z komiksowego uniwersum, których można dokupywać poprzez punkty już posiadanych postaci i w ten sposób zbierać swoja drużyne do walki z Głównym Złym.
Teraz UpperDeck postanowił rozszerzyć już pokaźne uniwersum swojej gry o licencje na filmy. Na pierwszy rzut nowej serii Legendary Encounters idzie znany wszystkim bezlitosny Xenomorph, Alien.
Legendary Encounters: An Alien Deck Building Game jest grą która streszcza wszystkie 4 filmy Obcego. To oczywiscie nie oznacza, że gra przestanie bawić szybko z powodu jakichś ograniczeń.
Wszystko po kolei jednak.

Grywalność - 5/5
Gra jest jak najbardziej genialna jeśli chodzi o grywalność. Jest to zasługa prostej, a zarazem bardzo plastycznej mechaniki. Jeśli filmowe scenariusze sie znudzą, można bezproblemowo wymieszać talie by stworzyć własne przygody.
Możliwość grania jako Obcy, po śmierci przez Chestburster'a, dodaje grze nowej płaszczyzny.
Jest też wbudowany wariant zdrajcy, choć jak sie sprawdza nie miałem możliwości wykorzystać.
Dużym plusem dla systemu jest dodanie skanowania pomieszczeń by odkryć co właściwie wychodzi z gniazda przeciwników. Ta niewiadoma mocno dodaje klimatu, którym ta gra i tak jest przesycona.

No i chyba najważniejszy punkt dla tych którzy sa fanami i posiadaja inne gry tego systemu. Legendary Encounters można spokojnie łaczyć z Marvel Legendary. Wiec nie trzeba używać załogi Nostromo do walki z Obcym. Można użyć swojego zespołu superbohaterów by zniwelować zagrożenie dla świata.

Interakcja - 3/5
Oficjalnie jest to gra czysto kooperacyjna, więc zniknęła punktacja na koniec gry z poprzedniej odsłony, choć wariant zdrajcy jest opisany w instrukcji.
Na pewno gra ma wiecej interakcji miedzy graczami od poprzednika poprzez swoje karty Coordinate, które mogą wspomóc sojuszników dodatkowymi punktami rekrutacji bądź siły. Niektórzy przeciwnicy wręczy wymagają takiej kooperacji przed możliwością zabicia ich. Dodatkowo niektóre scenariusze potrafią mocno zaleźć za skóre (jak dla mnie najtrudniejszy jest scenariusz z czwartego filmu), i niewskazane jest granie na wlasną ręke.

Losowość - 3/5
Losowość w tej grze jest wymagana. Na tym to polega, że nigdy nie wiesz co za chwile może sie wynurzyć z czeluści statku i próbować Cię nadgryźć. Oczywiście to samo tyczy się ręki gracza, bądź baraków skąd rekrutuje nowe postaci, co mogłoby sie gorzej skończyć, jeśli gracze by utkneli z samymi kartami wyższego kosztu. Jednak i to zostało przemyślane, gdyż zawsze do dyspozycji mamy sierżanta którego koszt jest zawsze 3 i daje 2 punkty rekrutacji.

Jakość wykonania - 3/5
Tu niestety dużo gorzej wypada ta gra. Karty są takiej samej jakości co w Marvel Legendary.
Samo rozdzielenie tych kart zajmuje prawie godzine.
Ale to co uderzyło we mnie najbardziej to jest mocno niekonsekwętna jakość grafik. W jednym momencie możemy trzymać karte z której aż wycieka mroczny, realistyczny klimat, gdzie jesteśmy w stanie powiedzieć, że narysowana postać wyglada jak z filmu! Innym razem dostaniemy karte która nie przypomina nic, a najmniej postać która miała odwzorować.
Poza kartami dostajemy też przepiękną matę która bardzo ułatwia rozłożenie gry.

Końcowa ocena - 4/5
Jakkolwiek lubie tę grę, sam klimat bardzo mi psują grafiki występujące na kartach. Gdyby nie to, że największą zaletą Legendery Encounters jest jej klimat, mogli sie trzymać jednego sposobu rysowania, zamiast dawać 3 bądź 4 różne style do jednej postaci.
Jednak mimo tego mankamentu, gra jest świetna. Potrafi trzymać w napięciu przez długi czas, a i po grze będzie o czym gadać.
Jej warianty, bądź zaawansowane zasady sprawiaja, że szybko sie nie znudzi.
Z czystym sumieniem mogę polecić tę grę.


obrazek
Magia i Myszy
Interaktywna opowieść na dobranoc w pudełku,
Magia i Myszy jest grą kooperacyjną gdzie każdy gracz prowadzi swoją mysz przez wcześniej ustawioną kampanię.
Samo w sobie nie jest to może wybitnie ciekawy opis, ale dodać do tego, że gra jest okraszona we wspaniale opisaną historię, naprawde wiele zmienia.

Grywalność - 5/5
Gra jest łatwa w opanowaniu a zarazem daje ogromne ilości frajdy co pozwala grać z młodszymi. Także historia powinna ich zainteresować. Gdzie indziej możesz zostać kowalem, który poprzez magiczne zaklęcie został zmieniony w mysz i teraz walczy o przetrwanie wśród szczurzych żołnierzy złej królowej, pająków, czy karaluchów? Oczywiście najwiekszym złem grasujacym po planszy jest zwyrodniały kot siejacy zniszczenie gdziekolwiek sie pojawi.
Sama gra przychodzi z 11 rozdziałami (misjami) kampanii. Jednak to nie jest wcale tak mało jak sie wydaje. Każdy rodział ma misje poboczne które mogą zmienić jak pożniej bedzie sie rozgrywała gra.

Interakcja - 4/5
Gra jest kooperacyjna i gracze musza sobie pomóc by przezwyciężyć złą królową i jej siły. Jeśli ktoś sie wyłamie z szeregu ma raczej marne szanse na zwycięstwo.
Gra zespołowa jest bardziej niż wskazana.

Losowość - 4/5
Losowość jest naprawdę spora, ze względu na dużą ilość rzucania kostkami. Jednak ze wzgledu na to, że gra jest bardzo nastawiona na spokojne planowanie i takie samo granie, nie przeszkadza pech w nietrafianiu.

Jakość wykonania - 5/5
Gra wygląda przepięknie. Wszystkie rysunki sa utrzymane w klimacie bajkowym. Figurki aż sie proszą o pomalowanie by jeszcze bardziej tchnąć w nie życiem, którym i tak już emanują. Także i kafle z których składa się plansze do odpowiednich rozdziałów historii są wykonane wspaniale.

Końcowa ocena - 5/5
Piękniejszej gry raczej sie nie znajdzie.
Samo wykonanie to jedno, ale historia która drzemie w tym pudełku nieraz będzie nasuwała na myśl bajki opowiadane dzieciom przez ich rodziców na dobranoc (co de facto rozpoczyna cała historię).
Dla rodziców lubujących się w graniu w gry planszowe ze swoimi pociechami jest to tytuł który musza zakupić. Dla graczy lubiacych grę kooperacyjną, prowadzącą ich przez ganialnie obmyślaną opowieść jest to tytuł który muszą zakupić. Dla graczy zaczynających dopiero w świecie planszówek... cóż, by sie nie powtarzać, ciężko będzie znależć lepszą gre z na tyle intuicyjną mechaniką jak i wciągającą historią jak ta.

Innymi słowy: Polecam!


obrazek
Sentinel Tactics: The Flame of Freedom
Niestety się zawiodłem...,
Przez długi czas biłem sie z myślami czy zakupić Sentinels of the Multiverse. Kiedy sie w końcu zdecydowałem na to odkryłem jak genialna jest ta gra. Co za tym idzie, musiałem mieć wszystko co z nią związane.
W końcu kupiłem też Sentinel Tactics, gra która miała naprawić to co było męczące, zachowując klimat i przystępność.

Grywalność - 3/5
Niestety gra mnie nie powaliła jak SotM to zrobił. Zasady zostały ładnie uproszczone, wszystko przeniosło sie na plansze, a życia postaci zmniejszone do kilku punktów by uniknąc przez wielu uznawanego najwiekszego minusu SotM, czyli całej matematyki związanej z tym ile życia sie zabiera i ile życia pozostaje.
Niestety spowodowało to straszne zmiany w balansie postaci, gdzie przynajmniej pierwsze 3 scenariusze z 9 dostepnych mogą być z łatwościa wygrane używając Tachyon (superszybkiej postaci bazowanej na znanym z DC The Flash), która używając jednego ciosu potrafi powalić głównego złego.
I rozumiem, że gra nie ma balansu w momencie kiedy gracz jest sam na polu bitwy, ale zarazem jest to wymagane przez niektóre scenariusze.
Zarazem dużym plusem, czy to w scenariuszach, czy w zwykłej bitwie, jest brak permanentnej śmierci postaci. Pokonana postać upada do swojej następnej tury gdzie jest osłabiona. Nadal jednak bierze udział w pełnej rozgrywce.

Interakcja - 4/5
W tej grze interakcja jest dużo bardziej wyłuszczona niż w oryginalnym SotM. Bez współpracy z innymi graczami może być ciężko powalić przeciwników. Oczywiście z przeciwnikami występuje negatywna interakcja, gdyż na tym polega walka superbohaterów z superłotrami (albo superłotrów i bohaterów z superłotrami i bohaterami, albo bohaterami i bohaterami).

Losowość - 3,5/5
Duża ilość kostek i wykonywanie rzutów na praktycznie wszystkie akcje dostępne graczom bardzo zwiększa losowość rozgrywki. Da sie jednak w miare strategicznie podejść do gry, czy to by się ukryć za jakimś budynkiem, czy poprzez dobranie odpowiednich mocy dla swoich postaci.

Jakość wykonania - 3,5/5
Komiksowy klimat powraca! I nadal prezentuje sie super. Zważywszy na to, że kanonicznie gra ma miejsce kilka lat po wydarzeniach pokazanych w SotM, postaci znane stamtad przeszły lekkie przeróbki by to odzwierciedlić, co najpewniej fanom serii nie przejdzie koło nosa. Ciężko sie przyczepić do czegokolwiek poza planszą, która lekko mówiąc jest troche nieczytelna.
Problem polega na zmianach terenu. W grze występuja 4 różne poziomy terenu, oznaczone na polach białymi kropkami. Zważywszy na to, że owe kropki są bardzo ważne rozgrywce, dziwne że nie oznaczyli ich lepiej. Osobiście bym preferował dodatkowe żetony o różnych grubościach które trzeba rozłożyć w odpowiednich miejscach na planszy.

Końcowa ocena - 3/5
Z nieukrywaną przykrościa musze stwierdzić, że gra mi średnio podpasowała. Bardzo chciałem ją pokochać równio mocno co oryginalne Sentinels of the Multiverse, a wyszło na to, że nie dorasta poprzednikowi do pięt.
Jeśli jesteś fanem/fanką serii, zapraszam do spróbowania tej gry, czy poprzez znajomego, czy poprzez samo kupno, bo cena jest zadziwiająco przystępna jak na to co jest zawarte w pudełku. Możliwe, że Twoje odczucia będą inne od moich, czego nie dość że życzę, to bym zarazem wielce zazdrościł.
Jeśli jednak dopiero zaczynasz swoją przygode z grami o superbohaterach i nie odrzuca Cię odrobina matematyki, raczej poleciłbym zacząć od Sentinels of the Multiverse.


obrazek
Munchkin Quest
Antyteza Munchkina,
Kiedyś powstała gra Munchkin, która nabijała się z długich sesji RPG, prób przekupstwa mistrza gry, w zamian za przychylne spojrzenie oraz okradania swoich kompanów ze skarbów które im się również należą.
To tyle jeśli chodzi o słowa wstępu.
Więc czym jest Munchkin Quest? Jest to podróż lochami po ukryty skarb. Baardzo dłuuga podróż, z niezbyt jasno opisanymi zasadami, pełna małych ale ważnych reguł.
Innymi słowy, jest to kompletna antyteza Munchkina!

Grywalność – 1/5
Gra jest po prostu słaba. Tury są długie, bo naćkane niepotrzebnymi rzeczami. Downtime jest horrendalnie długi, bo jeśli jakiś gracz się jeszcze zastanawia co ma zrobić, to w 4 osobowej grze możesz czekać do 30-40 minut na swoją kolejną turę!

Interakcja – 3/5
Munchkin właśnie stracił swój urok. Gracze mogą się rozejść i wszelkie klątwy i tym podobne tracą jak dla mnie sens… Nadal jest oczywiście, ale dużo utraciła poprzez przeniesienie się na planszę.

Losowość – 5/5
Losowość w grze z tej serii nie powinna zaskakiwać. Nic się nie zmieniło w tym temacie. Ale wcale nie pomaga fakt, że nie możesz się przygotować na to co cię spotka, bo to może być cokolwiek. Więc gdy inni gracze będą się bawili w swoje 10 minutowe tury, ty możesz utknąć i zakończyć swoją w przeciągu jednej, przy odpowiednim pechu.

Jakość wykonania – 1,5/5
Gra, tak jak karcianka, posiada pełno kart z zabawnymi rysunkami. Problem polega na tym, że jeśli posiadasz karcianke, tak jak ja, to nowych kart jest stanowczo za mało. I o ile śmieszyły cię przy karciance, o tyle możesz poczuć się oszukany, że kupiłeś tą samą grę dwa razy.
Inna sprawę tworzy plansza, którą składa się niczym puzzle. Nierzadko nie bardzo pasujące do siebie puzzle, które na siłę trzeba łączyć.

Końcowa ocena – 1/5
Jak wspominałem wcześniej, posiadam karciankę Munchkina i pewnie nie jestem do końca obiektywny, ale osobiście czułem się bardzo oszukany. Nie dość, że karty się powtarzają, to jeszcze z w miarę szybkiej gry Steve Jackson Games stworzyło pożerającego czas i zabawę potwora.
Mając do wyboru tę grę, bądź jakąkolwiek inna należącą do mojej kolekcji, stanowczo wybiorę co innego. I w momencie kiedy wy będziecie się męczyć nad drugą turą, ja już będę sięgał po następną.
Nie polecam z całego serca, a jeśli już chcecie spróbować, to wypożyczcie by się przekonać czy wam aby na pewno podpasuje.


obrazek
Sentinels of the Multiverse: Enhanced Edition
I Ty możesz zostać superbohaterem!,
Dziecięce marzenia nie umierają nigdy. Jednym z moich było zostać superbohaterem. Powstało sporo gier planszowych z zamysłem dania graczowi możliwości prowadzenia potyczki ze złoczyńcami z nadprzyrodzonymi mocami. Jednak żadna gra nie daje takiej satysfakcji jak Sentinels of the Multiverse, gdzie każdy gracz wybiera sobie superbohatera i dociągając z talii 40 kart buduje jego moce i wyposażenie by powstrzymać ‘głównego złego’. Sam zamysł spowodował, że się zakochałem w tej grze.

Grywalność – 5/5
Gra jest wspaniała, wszyscy gracze maja do dyspozycji jednego, bądź więcej bohaterów i rozbudowują go na swój sposób, starając się przerwać plan czarnego charakteru. Gra jest przeznaczona dla 3-5 graczy, gdyż to jest optymalna ilość bohaterów na łotra, ale nic nie stoi na przeszkodzie by grać we dwie osoby po kilku bohaterów, czy nawet samemu prowadząc całą drużynę. Oczywiście imersja w grę opada gdy nie można się wczuć w charakter swojego bohatera, ale klimat pozostaje. Zważywszy na to, że jest 4 łotrów, o różnym stopniu trudności i każdy z nich ma dodatkowe zasady dla zaawansowanych graczy, oraz to że swoja drużynę można wybrać z 10 superbohaterów i samo miejsce gdzie się walczy z 4 różnych środowisk, ciężko jest sprawić by dwie gry wyglądały tak samo.
Jedyny mankament tej gry to to, że jest sporo liczenia. Różne efekty kart dają różne bonusy dla obu stron, co w pewnym momencie może się zacząć robić trochę zagmatwane.

Interakcja – 4/5
Tu sporo zależy od graczy. Można walczyć indywidualnie, tak jakby 4 różnych, nie powiązanych ze sobą bohaterów uwzięło się na tego samego gościa. Ale gra jest przede wszystkim postawiona na grupowe starcie. Dlatego spora część mocy jednego bohatera oddziałuje na bohaterów innych graczy. Niektórzy bohaterowie – patrzę na ciebie Absolute Zero! – nie są w stanie walczyć w pojedynkę i potrzebują odpowiedniego supportu. Ale jak już ruszą, to potrafią zakończyć grę. Pomoc innych graczy i zwracanie uwagi na bohaterów waszych znajomych jest bardzo ważne w tej grze. Jeden zły ruch i czarny charakter wygrywa.

Losowość – 1,5/5
Jak już wspominałem wcześniej, każda talia bohatera składa się z 40 kart. Dociąganie kart jest w miarę losowe jednak. Sentinels of the Multiverse wychodzą jednak obronną ręką. Bo dobór kart zależy od samej strategii gracza. Jeśli gracz wybierze odpowiednia moc, może pociągnąć więcej kart na kolejną turę, ale czy opłaca mu się to robić kosztem ataku w szwarccharaktera? Jest to świetnie obmyślony system i powoduje, że nawet losowość talii nie niszczy strategii.

Jakość wykonania – 5/5
Myśleliście, że do tej pory chwaliłem tę grę? To zastanówcie się jeszcze raz po tym jak opowiem o jakości wykonania. Bo to w tym punkcie ta gra jest najlepsza.
Karty są bardzo dobrej jakości. Pudełko podobnie i w wersji Enhanced Edition, dostępnej w Planszomanii, każda talia ma swoją przegródkę, więc jest to bardzo wygodne. Jest tam także dość miejsca na dodatki, które nie wątpliwie niejedna osoba zakupi. Do pudełka dodane są też dwie gabki, którymi można zsunąć talie by nie latały po pudełku. Wygląda przepięknie!
Cała gra jest utrzymana w bardzo komiksowym klimacie. Rysunki wyglądają jak z komiksu, czcionka również. Na dodatek każda karta ma do opowiedzenia historię. Nie dość, że rysunki przedstawiają momenty z uniwersum gry, to jeszcze na samym dole prawie każdej karty jest cytat z jakiegoś numeru fikcyjnego ‘Sentinel Comics’. Całość tworzy genialny klimat komiksowych bohaterów.

Końcowa ocena – 5/5
Jeśli kiedykolwiek chciałeś, bądź chciałaś otrzymać moce by móc zwalczać przestępców, nie szukaj dalej. To jest gra dla ciebie!
Cena w Planszomanii, za gre która ma prawie 600 kart w podstawowym pudełku jest po prostu śmiesznie mała. Polecam gorąco zakup! Bo drugiej takiej gry nie znajdziecie.


obrazek
Munchkin Apokalipsa
Część niegodna historii Munchkina,
Kiedyś powstała gra Munchkin, która nabijała się z długich sesji RPG, prób przekupstwa mistrza gry, w zamian za przychylne spojrzenie oraz okradania swoich kompanów ze skarbów które im się również należą.
To tyle jeśli chodzi o słowa wstępu.
Munchkin Apokalipsa to kolejna część serii gier o Munchkinach, osobach które w papierowych RPG’ach grały tylko po to by się wzbogacić, nawet kosztem kompanów.

Grywalność – 2/5
Niestety, gra prawie niczym się nie różni od swoich poprzedników. A większość wprowadzonych zmian wcale jej nie pomaga. Zmiana klimatu na apokalipsę nie jest sama w sobie złym pomysłem, ale odkąd tło tej gry przeniosło się ze świata fantasy, już nie jest takie same…
Pieczęcie, tak mocno reklamowane równie dobrze mogły by nie istnieć bo nie wnoszą jak dla mnie nic ciekawego do samej rozgrywki.

Interakcja – 5/5
Tu jak zawsze Munchkin świeci mocno. Ta gra to czysta interakcja z innymi graczami i ingerencja w ich sprawy. Duch Munchkina żyje w tym punkcie, ale ze względu na pozostałe, nadal nie powoduje by gra była warta kupienia.
Jak zawsze gracze mogą sobie rzucać potwory pod nogi, klątwy w twarz (tfu… katastrofy), czy wyciągać pomocną dłoń. Ale to jest więcej tego samego, a to samo już zaczyna nużyć po takiej lawinie gier.

Losowość – 5/5
Losowość Munchkina od zawsze dawała mu bardzo mały balans między graczami. Jeśli będziesz miał pecha to nie zrobisz nic do momentu gdy inny gracz zdobędzie ten upragniony 10 poziom. Jest to strasznie frustrujące bo często nie masz nawet szansy na poprawę swojej sytuacji.

Jakość wykonania – 2/5
Jeśli spodziewacie się, że karty uratują sytuację Munchkina Apokalipsy to się grubo mylicie. Karty to największa obraza ze strony Steve Jackson Games. Połowa kart ma prawie identyczny rysunek ze zmienionymi drobnymi szczegółami. To jest to czego nie rozumiem. Jeśli już nawet nie mieli pomysłu na rysunki, które przynajmniej jak dla mnie, stanowiły sporą część frajdy, to po co było się zabierać za tworzenie całej gry?

Końcowa ocena – 2/5
Niestety nie jestem w stanie polecić tej gry nikomu. Nawet zatwardziali fani Munchkina będą pewnie mieli problem z przełknięciem tej części. Jeśli Munchkin was fascynuje i chcielibyście pograć w niego, polecam oryginalnego Munchkina, bądź Star Munchkina. Oba trzymają klimat i powodują radosne uśmiechy graczy, kiedy mówią ci, że ten potwór którego właśnie pokonałeś, wraca z kumplem by cie sprać.


obrazek
Betrayal at House on the Hill: 2nd Edition
Świetna gra!,
Czym jest Betrayal at House on the Hill? Jest to 50 horrorów klasy B wciśniętych do jednego pudełka.
Odkąd tylko usłyszałem o tej grze, wiedziałem, że muszę ją mieć w swojej kolekcji. Jak tylko ja zdobyłem, nie chciałem grać w nic innego!

Grywalność - 5/5
Gra jest strasznie prosta jak na tak duże pudełko. Także jej długość nie męczy, gdyż nie grałem ani jednej sesji która by przekroczyła godzine. Tury graczy także nie trwają zbyt długo, wiec nie ma problemu z czekaniem na swoją kolej.
Chodzenie po Domu na Wzgórzu jest ciekawym doswiadczeniem. W pierwszej połowie gry nie ma żadnych potworów, gracze zwiedzaja dom i zbroją się. Czasem też napotykaja różne wydarzenia, żywcem wyjete z jakiegoś horroru.
Ale to druga cześć gry sprawia, że jest ona tak wybitna. Jest 50 różnych scenariuszy zakończenia gry! Co tym razem spotka podróżników? Kanibale? Demony? A może chcą dostać w swoje ręce testament właściciela domu? Jest tyle genialnych mozliwości!

Interakcja - 2/5
Tu niestety gra troche kuleje. W pierwszej połowie praktycznie nie ma interakcji między graczami. Każdy idzie w swoją strone licząc na to, że znajdzie coś fajnego. W drugiej jest z tym lepiej, bo trzeba być dokładnym w powstrzymaniu tego co straszy w domu. Także jest możliwość, że wszyscy będą przeciwko sobie!

Losowość - 5/5
Od przedmiotów znalezionych, poprzez wydarzenia spotykane, aż do scenariusza zakończenia gry i możliwego zdrajcy, wszystko jest losowe. W którym momencie bedzie sie sprawdzało scenariusz również jest losowe. Ale prawda jest taka, że nie dość, że to nie przeszkadza, to dodaje grywalność. Żadna gra nie będzie identyczna!

Jakość wykonania - 4/5
Gra wyglada bardzo ładnie. Kafle pomieszczeń sa dobrej jakości, podobnie jak karty. Jedyny mankament to to, że figurki są już pomalowane i niestety nie prezentują się najlepiej.

Końcowa ocena - 5/5
Betrayal at House on the Hill jest idealna grą dla fana horrorów klasy B. Ma multum scenariuszy, które na pewno zbyt szybko sie nie skończa, jest szybka i prosta i ma wspaniały klimat.

UWAGA!
Zważywszy na losowość gry, każdy z graczy powinien znać język angielski! Nie wiadomo kto będzie zdrajcą, a wiekszością opisu w Traitor\'s Tome czy Secrets of Survival nie zdradza sie przeciwnikowi!
Jedynym obejściem do tego by było znalezienie tłumaczenia scenariuszy w internecie.

Tutaj kolejna uwaga - Traitor\'s Tome i Secrets of Survival mają być czytane na bieżąco z daną grą. Nie należy czytać tych instrukcji przed grą!


obrazek
Gloom Second Edition
Genialna gra dla odpowiednich ludzi,
Gloom Second Edition to poprawiona wersja Gloom\'a. Gra została bardziej zbalansowana, a karty zostały uzupełnione o szczegóły które sprawiaja, że jej funkcjonalność z dodatkami jest wygodniejsza.
Ale przejdźmy do samej gry.

Grywalność - 4/5
Niestety tutaj gra dostaje tylko 4 punkty, bo nie kazdy bedzie sie nadawal do gry w nia. Gra wymaga dużej ilości wyobraźni, by przy każdej rzuconej karcie móc ciekawie i zabawnie wyjaśnic gdzie dany członek rodziny był, co robił i co spowodowało taki a nie inny sposób interakcji.
W momencie kiedy jednak znajdzie sie odpowiednich ludzi do gry, to od poczatku do końca gracze nie przestaja sie śmiać (co samo w sobie jest dosyć ponure by śmiać sie z czyjegoś nieszczęścia).

Interakcja - 5/5
Prawda jest taka, że w Gloom jest sie w ciągłej interakcji z innymi graczami. Bez przerwy toczy się rozmowa o losach rodzin graczy.

Losowość - 3/5
Losowość jest obecna, jak w każdej grze gdzie dociaga sie z tej samej talii. Zarazem niektóre karty sa lepsze, inne troche gorsze. Ale, jeśli karty są kiepskie, trzeba opowiedzieć innym graczom taką historię z nimi zwiazana by nie byli w stanie myśleć o swoim przyszłym ruchu (sprawdzona teoria!). Także nawet mając losowe karty na ręce da sie z nich ułożyć odpowiednią strategie.

Jakość wykonania - 5/5
Grafika wyglada wspaniale i jest idealnie dopasowana do klimatu gry, która ma być jednak mroczna i ponura. Zarazem karty sa wykonane z przezroczystego plastiku by można było nakładać karty na siebie i widzieć ich efekt.
Słyszałem o sytuacjach gdzie tusz z kart zaczał sie rozmazywać lekko, ale mnie to nie spotkało.

Końcowa ocena - 4/5
Mimo to, że Gloom wymaga odpowiednich graczy, jest warta swojej ceny. Sama w sobie nie jest zbyt złożona, choć niektórym może przeszkadzać język angielski, bo niestety gra nigdy nie została przetłumaczona. Ale jakość, interakcja i sama grywalność są po stronie Gloom\'a. Osobiście nieraz jeszcze zasiąde do stołu i pogonię patriarche swojego rodu pudelkami, albo zaatakuje go kaczkami.

UWAGA!
W GLOOM DA SIE GRAĆ W JĘZYKU POLSKIM! JĘZYK ANGIELSKI MA SŁUŻYĆ JEDYNIE ZROZUMIENIU NAGŁÓWKA I EFEKTU KARTY.