PROFIL
Historia recenzji i ocen użytkownika Paku

obrazek
Chinatown
Zapomnij o tym, Jake. To Chinatown. ,
Gra kupiona bardzo okazyjnie, bez większego namysłu, z nastawieniem ,,eee, najwyżej sprzedam jak się nie spodoba”. Okazała się moim zdecydowanie najlepszym planszówkowym zakupem. Ze względu na prostotę zasad (do wytłumaczenia w 5 min) jest to zwykle pierwsza gra jaką pokazuję znajomym, którzy nie mieli nigdy styczności z grami planszowymi. Najlepsze w zasadach tej gry jest to, że…. praktycznie nie ma zasad. Tura dzieli się wprawdzie na kilka etapów, ale większość z nich to czysto mechaniczne pobranie kafelków, pobranie kart własności budynków, wypłata zysków za wybudowane kafelki przedsiębiorstw. Najdłuższy etap to nieskrępowany żadnymi zasadami wolny rynek. Stół i plansza momentami przekształcają w bazar Różyckiego .
W grze wygrywa ten, kto na koniec ma najwięcej pieniędzy, które zdobywa się z dwóch źródeł. Przede wszystkim – na koniec każdej tury dostaję się pewną sumę pieniędzy, zależną od ilości (i jakości) wyłożonych kafelków przedsiębiorstw. Drugim, mniej istotnym źródłem dochodu są pieniądze za sprzedane kafelki i budynki przeciwnikom.
Na początku każdej tury wszyscy gracze dociągają po kilka kafelków o różnej wartości. Żeby nie było za łatwo, kafelki trzeba mieć jeszcze gdzie ułożyć – każdy dociąga również taką samą ilość losowych budynków ponumerowanych od 1 do 85. I wtedy zaczyna się zabawa – ponieważ najwięcej pieniędzy dostaje się za kilka takich samych przedsiębiorstw umiejscowionych na sąsiadujących kafelkach, gracze są zmuszeni handlować ze sobą. Można wymieniać się w dowolnych proporcjach, wolna amerykanka (np. dwa kafelki przedsiębiorstw za miejsce, gotówka za kafelek itp.); Handel można zakończyć w dowolnej chwili – czasami bardziej opłaca się zrezygnować z handlu, nawet na tym tracąc, ale nie pozwalając by przeciwnik zarobił więcej.
W grze na pewno przewagę mają osoby ze żyłką do handlu, grywałem już z bardzo dobrymi i inteligentnymi graczami którzy zupełnie sobie nie radzili w chińskiej dzielnicy.
Niestety czynnik szczęścia jest tu dość istotny (losujemy kafelki, losujemy budynki), ale z każdego układu da się coś wycisnąć przy odrobinie handlowego zmysłu 
Bardzo polecam, zwłaszcza osobom dopiero zaczynającym przygodę z planszą, bądź próbujących zarazić do swojego hobby bliskich. Jeszcze jedno – po przeszło 20 grach wydaje mi się że gra chyba jednak lepiej chodzi na 4 osoby niż na 5. Na 3 osoby nigdy nie grałem i raczej bym się nie zdecydował.


obrazek
GOSU
Zadziwiająco dobra,
Zwykle kupno gier w moim przypadku poprzedza długie szukanie opinii w internecie, czytanie instrukcji, analizowanie tytułu, zwłaszcza pod kątem tego, jak sprawdzi się w rozgrywce dwuosobowej i czy spodoba się żonie :)
W przypadku Gosu nic takiego się nie wydarzyło - grę zdobyłem trochę przypadkiem, wcześniej nie zwróciła w ogóle mojej uwagi. Okazuje się że bardzo dobrze, że nie rozmyślałem nad kupnem, bo pewnie doszedł bym do wniosku, że gra nie spodoba się żonie (bitwa brzydkich potworków to raczej nie jest coś co zwróciło by uwagę płci pięknej :)). Przyniosłem grę do domu pod kątem - a, najwyżej sprzedam. Po przeczytaniu instrukcji spróbowałem namówić moją miłość do gry... I rzeczywiście - była raczej sceptyczna, ale zgodziła się przynajmniej na wytłumaczenie zasad. Zasady ją zaintrygowały, szybka rozgrywka testowa, i .... totalne zaskoczenie. Od razu rzuciła - ,,gramy jeszcze raz!\" i od tamtej pory gra bardzo regularnie gości na stole :)
Mi Gosu podoba się trochę mniej, ale ja z reguł nie przepadam za karciankami. Przyznać jednak trzeba, że losowość jak na karciankę nie jest jakaś straszna (zwłaszcza przez pierwsze 2/3 czasu gry), ponieważ mamy naprawdę duże możliwości na przeglądanie stosu kart, również umiejętność mutacji goblinów bardzo ułatwia nam planowanie. Problem pojawia się dopiero pod koniec gry, kiedy złośliwie nie chcą pojawiać się gobliny III poziomu.
Ogólnie grę polecam, jest to coś nowego w karciankach, bardzo dynamiczna gra, w której sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie.


obrazek
Stone Age (edycja niemiecka)
Perła w kolekcji.,
Jedna z pierwszych gier jakie kupiłem i jak dotąd chyba najlepsza. Jest to gra po którą najczęściej sięgamy z żoną kiedy chcemy zagrać w jakąś szybką i niegłupią grę. Rozegraliśmy już kilkadziesiąt partii i ciągle nie mamy dość. Gra najlepiej działa kiedy gra się w trzy osoby, przy czterech graczach potrafi się moooocno wydłużyć, nasz rekord 3h - w tyle czasu spokojnie wyrabiamy się z pełną grą w Cywilizację: Poprzez Wieki!
Mimo występowania kostek ośmielę się zauważyć, że losowość jest naprawdę marginalna, najlepszym dowodem jest to, że nasze rozgrywki dwuosobowe zwykle kończą się niemal remisem, różnica między wygranym a przegranym wynosi zawsze maksymalnie kilka punktów (przy 300pkt wynikach :))
Kilka słów o wykonaniu - grafika przepiękna, cieszy oko; świetne kudłate meeple, drewniane kostki i skórzany kubek dopełniają jaskiniowego klimatu.
Doskonała relacja cena-jakość, brać w ciemno! Zwłaszcza że doskonale nadaje się dla początkujących planszówkowiczów. Od dawna szukam podobnej gry - niestety ani Egizia, ani Filary Ziemi, ani ostatni nabytek - Troyes, nie spełniły moich rozbudzonych nadziei. Ucieszyła mnie jednak ostatnia informacja o dodatku do Stone Age jaki ma się ukazać już na tegorocznym Essen. Czekam z niecierpliwością - mam nadzieję że uczyni grę jeszcze lepszą, jednocześnie wydłużając jej żywotność.
Moja ocena to 6 w skali od 1 do 5.


obrazek
The First World War
Solidna,
Gra, reklamowana jako ,,gateway\" do gier wojennych skusiła mnie tematyką i przede wszystkim ceną. Nie mam wątpliwości, gdyby kosztowała powyżej 100zł nigdy bym się na nią nie pokusił, raczej dołożył drugie 100 i kupił coś z kanonu klasyków gier wojennych (lub - spoza klasyków - Orła i Gwiazdę, tematycznie zbliżoną polską produkcję). Stwierdziłem jednak że spróbuję TFWW i przekonam się czy gry wojenne są dla mnie (a przede wszystkim: moich współgraczy). Jak się okazało... nie do końca. Wśród znajomych spore zainteresowanie wykazał jedynie kolega-historyk. Udało mi się jednak prośbą i groźbą zebrać komplet, zasiedliśmy do gry. 15 min tłumaczenia zasad, 25min rozkładania i segregowania żetonów i.... 30 min gry - po nieudanym (i wyjątkowo pechowym) rzucie na kapitulacje w pierwszej turze. :) Jakkolwiek gra się podobała, to ciężko było namówić do kolejnej partii kiedy z szafy łypały sprawdzone, świetne eurogry. I tak TFWW poszło w odstawkę na pół roku.
Potem jeszcze jedno podejście - tym razem w gronie 2osobowym - i w sumie kolejne rozczarowanie. Choć nie do końca - mi się podobało, współgrającym nie bardzo.
Gra zdecydowanie ma potencjał, zyskuje zwłaszcza przy grze w pełnym, czteroosobowym składzie, dochodzą bowiem wtedy negocjacje między sojuszami (gramy wtedy poniekąd 2 vs 2, z tym zastrzeżeniem, że ze zwycięskiego obozu wyłaniamy jeszcze tego silniejszego w sojuszu, który wygrywa), sam pomysłu uważam za świetny, myślę że przy najbliższej okazji dam grze jeszcze jedną szansę.

Największy zarzut jaki mam, to że nie da się przewidzieć czasu trwania poszczególnej partii. Może trwać równie dobrze 15min jak i przeszło 2h.
Poza tym gra jednak ma wyraźny potencjał. Wystawiam 3, jednak miłośnicy gier wojennych mogą śmiało dodać jedno oczko. Zwłaszcza za świetne wykonanie i piękną, klimatyczną grafikę.


obrazek
Famiglia (edycja niemiecka)
dobra gra w świetnej cenie,
Oceniając w relacji cena/jakość wykonania/satysfakcja płynąca z gry nie mogę wystawić oceny niższej niż 5. Gra ma cechę którą uwielbiam w grach - proste do nauczenia zasady dają bardzo duże możliwości kombinowania; może poza początkiem, gdzie, jak napisał ktoś pod spodem - jesteśmy zmuszeni dobierać zera, po kilku partiach okazuje się jednak, że wybory jakie dokonamy na początku determinują całkowicie nasz późniejszy rozwój. O dziwo, w grze naprawdę czuć klimat rozbudowy mafijnej rodziny, po kilku partiach można się przywiązać do kilku bandziorów, zdecydowany plus za to, że ilustracje różnią się od siebie nawet w obrębie tego samego koloru i cyfry.
Gra naprawdę warta zakupu, daje gwarancję kilkunastu a nawet kilkudziesięciu gier bez znudzenia. Jedynym mankamentem może być, że gra pokazuje pełny potencjał przy dwóch doświadczonych graczach.
Ostatni plus o jakim chciałem napisać - wielkość pudełka! Płaskie i niewielkie gabarytowo - doskonale mieści się w małej przegródce plecaka, a nawet w większej kieszeni spodni, można więc zabrać ją ze sobą praktycznie wszędzie.


obrazek
Wikingowie
Małe, a cieszy,
Gra kupiona dla młodszych sióstr, które są już trochę wciągnięte w planszówki (znają m.in Puerto Rico, Stone Age, Faunę czy Na Grunwald). O dziwo gra okazała się lepsza niż przypuszczałem, zdecydowanie dobrze się przy niej bawiłem, a i komórki mózgowe trzeba było trochę wysilić :)

Ale po kolei: już pierwszy kontakt z pudełkiem jest szokujący ze względu na jego wagę. Po otworzeniu jest jeszcze lepiej - ogromna ilość drewnianych meepli zapakowanych w woreczek robi wrażenie, kafelki i plansza również bardzo ładne. Jedyne do czego można się przyczepić to monety - po pierwsze wykonanie odstaje zdecydowanie od reszty (dość cienka tektura, jakiś taki nieporęczny kształt), po drugie, kolory nominałów są dobrane nielogicznie, bodajże nominały 5 i 1 mają kolory które sugerują odwrotną wartość, jest to na tyle denerwujące, że my używamy do gry monet z gry Manila, które są brzęczące, mają większą liczbę nominałów i kolorystycznie dobrane lepiej :) Nie jest to jednak jakaś straszna wada gry, myślę że idzie się przyzwyczaić.

Po tym jak naczytałem się w różnych komentarzach na forach i w sklepach z jakimi to skomplikowanymi zasadami przyjdzie mi się zmierzyć, zaskoczenie zdecydowanie na plus - są do ogarnięcia w 5 min, przynajmniej te w wersji podstawowej. Choć faktycznie dla osoby stawiającej pierwsze kroki w świecie planszówek mogą się wydać troszkę skomplikowane, to jednak siostry załapały w lot, już w pierwszej grze nie było żadnych dłuższych przestojów.
Podsumowując - gra bardzo dobra, po rozegraniu ok. 15 partii stwierdzam że regrywalność stoi na całkiem niezłym poziomie (zwłaszcza że istnieje wariant zaawansowany, który my zaatakowaliśmy już po ok. 5 grach), gra jak najbardziej zasługuje na ocenę 4, a w tej cenie (49zł) myślę że spokojnie można dodać nawet jedno oczko. Nie ma co się oczywiście spodziewać że będzie to główny tytuł w naszej kolekcji, pozycja nie do zdarcia, jednak jako urozmaicenie nadaje się fantastycznie. Zdecydowanie warto.