PROFIL
Historia recenzji i ocen użytkownika Burmuch

obrazek
Tiny Epic Galaxies
Karty, kości, czego chcieć więcej?!,
Gra typu buduj potęgę swojej frakcji i wygraj. Na wstępie zaznaczę, że kupiłem ją z założeniem grania w trybie jednoosobowym i mogę spokojnie stwierdzić iż mechanika idealnie pasuje do tego trybu. Pomysł na zróżnicowanie poziomu trudności AI jest rewelacyjny i spokojnie spełni oczekiwania zarówno początkującego jak i zaawansowanego wyjadacza :) Na forum BGG można znaleźć elektroniczny dodatek do tej gry dystrybuowany w ramach akcji na Kickstarterze dający nowe karty gracza AI (różnicuje poziom trudności).
Przechodząc do samej rozgrywki, to polega ona na budowaniu swojej potęgi poprzez turlanie kośćmi i wykonywanie akcji jakie zostały wyturlane. Wiadomo, że nie każdy zestaw podpasuje nam po jednym rzucie zatem poza możliwością przerzucenia kości jeden raz za darmo mamy możliwość dalszego przerzucania po zapłaceniu odpowiedniej ilości zasobów jakie posiadamy. Mamy do dyspozycji 7 kości, które swoją drogą są baaaaaardzo fajne :), ale zaczyna się z 5. Mamy tutaj kości dające możliwość zwiększenia ich ilości (max 7), wykonywanie akcji dodatkowych zapisanych na kartach, tak mamy tutaj również karty, które są nie mniej ważne od kości, mamy możliwość zwiększania poziomu swoich surowców niezbędnych do tego aby jak najszybciej się rozwijać oraz te dające możliwość ruszania się fajnymi drewnianymi space shiplami (takie meaple o kształcie statków kosmicznych :)). Karty, o których już wspomniałem, przedstawiają planety do zdobycia dające punkty zwycięstwa jak i w celu wykorzystywaniu dodatkowych akcji jakie są na nich zapisane. Każda planeta ma swoją wartość punktową. Im więcej punktów ma karta tym dłużej trwa jej zdobycie. Gra kończy się po zdobyciu przez którąś ze stron konkretnej ilości punktów lub w przypadku gry jednoosobowej również kiedy przeciwnik osiągnie maksymalny poziom technologiczny.
Nie będę opisywał mechanizmów jakimi się rządzi ta gra gdyż moim zdaniem zasady mimo języka angielskiego są bardzo ładnie i przejrzyście zapisane w instrukcji.
Polecam wszystkim miłośnikom serii Tiny Epic ale również wielbicielom tematu panowania nad światem w wersji SF. Nie wypowiadam się w temacie losowości wynikającej z używania kości bo mogę być nieobiektywny gdyż ja kości kocham i losowość z nich wynikająca jest dla mnie częścią klimatu gry :)
Jak pisałem na wstępie grałem tylko w trybie jednoosobowym ale myślę, że gra działa równie dobrze w grze wieloosobowej co zamierzam niedługo sprawdzić osobiście. Polecam również dodatek Satellites & Super Weapons Mini Expansion, który można kupić za parę euro dający nowe elementy związane z dodatkowymi specjalnymi kartami planet mającymi wpływ na ilość oraz sposób zdobywanie punktów zwycięstwa. Mimo iż dodatek nie zakłada użycia w grze dla jednej osoby ja prostym mechanizmem dostosowałem go do takiego właśnie trybu i gra nabiera zupełnie innego wymiaru. Informacje o dodatku i gdzie kupić dostępne na BGG :)


obrazek
Blueprints (edycja angielska)
Dla mnie gra roku!!! ,
Na wstępie moja deklaracja: Jestem maniakiem kości!!! Uwielbiam ich dotykać (taki fetysz), a jeszcze bardziej je turlać :) Nie przeszkadza mi losowość, która jest raczej nagminna jeśli chodzi o gry kościane. Ja losowość traktuję jako element mechaniki i urozmaicenia stąd, być może ;), nie mam frustracji w przypadkach kiedy turlanie nie przynosi wymaganych efektów, a wręcz u innych powoduje rozstrój nerwowy i padaczkę.
W grze Blueprints, mimo iż jest tu sporo kości, nie ma mowy o negatywnym efekcie związanym z rzutami czy też dociągiem kości. Mechanika polegająca na tym iż każdy kolor kości jak i bonusy wynikające z nich wymagają odrębnej taktyki powoduje, że tak naprawdę nie ma źle dobranych czy wyturlanych kości. Daje to nam nieograniczone możliwości i kierunki w jakich rozwinie się nasza budowla. Bardzo dobrze zbalansowana gra czy to dla 3-4 czy na dwóch graczy powoduje, że jest ona naprawdę bardzo solidną pozycją nie tylko dla osób uwielbiajacych kościanki jak ja. Gram w nią zarówno z dorosłymi jak i z dziećmi, między innymi z moją 9 letnią córką, która równie mocno jak ja jest nią zachwycona . Polecam wszystkim, a przede wszystkim zagorzałym przeciwnikom i wrogom kościanek bo po tej pozycji zmienią jesli nie całkowicie to częściowo na pewno zdanie na temat gier kościanych :)
ps. W wielu recenzjach czytam o zbyt małym woreczku na kości... W moim jest on naprawdę pokaźnych rozmiarów zatem wydaje się, że w przypadku mojego egzemplarza, wydawca wziął pod uwagę zarzuty graczy i zrobił w ich stronę ukłon za co również jemu (wydawcy) nalezy się wielki ukłon :)


obrazek
Takenoko: Chibis
Bo do tanga trzeba dwojga...,
Nie będę się po raz kolejny zachwycał grą Takenoko gdyż o niej samej możecie przeczytać w mojej recenzji do gry podstawowej. Teraz chciałbym dodać kilka słów na temat dodatku jaki niedawno ukazał się wydawnictwem Rebel.
Co dostajemy? Dostajemy kolejną pięknie wykonaną figurkę, tym razem Pani Pandy. 9 żetonów (po trzy w każdym z kolorów bambusów) pandziątek, nowe kafelki ogrodu oraz kilka nowych kart celów. Opiszę tylko jedną zmianę ale najbardziej znaczącą jeśli chodzi o rozgrywkę z użyciem dodatku. Pani Panda, bo o niej będzie mowa, wprowadza nowy element nie tylko dający bonusy w postaci usprawnień czy tez możliwości wymiany kart na ręku ale również każde pandziatko daje nam na koniec gry 2 punkty za każdy posiadany przez nas żeton. Jak to się je? Ano w momencie kiedy na stole pojawi się kafelek z wizerunkiem Pani Pandy, pojawia się ona we własnej osobie. Ruch można wykonać na dwa sposoby. Pierwszy to ruch związany z pojawianiem się na stole kafelka z jej podobizną. Za każdym razem gdy taki kafelek sie pojawia, Pani Panda automatycznie przechodzi na taki kafelek. Drugi ruch to ruch związany z warunkami pogodowymi, tj. burza gdzie zamiast Pandziocha możemy sie ruszyć Panią Pandziochową lub przy standardowym planowaniu ruchu pandą. W obu przypadkach, jeśli ruszymy się Panią Pandziochową (oczywiście zgodnie z regułami ruchu) na pole gdzie stoi Pandzioch i mamy w brzuszku chociaż jeden pęd bambusa aby dobrać żeton pandziątka w danym kolorze musimy odłożyć pęd bambus w takim samym kolorze. Ten mechanizm dośc znaczaco zmienia rozkład sił na planszy i tak jak w przypadku gry podstawowej nie specjalnie opłacało się zjadać bambusy gdyż bonusy z realizacji kart celów Pandy nie były zbyt okazałe w porównaniu np. do kart ogrodnika tak teraz jest to mocno opłacalne.
Podsumowując, dla mnie bardzo solidny i fajny dodatek wprowadzający trochę świeżości do rozgrywki. Polecam wszystkim, którzy tak jak ja zagubili się w tym świecie bambusów i pand i nie zamierzają zbyt szybko z niego wychodzić :)


obrazek
Takenoko (edycja polska)
Strategia o sadzeniu bambusa...?! :),
Pieknie wydana i bardzo grywalna gra, w której naprawdę przy mocnych i myślących graczach może spokojnie przerodzić się w wymagającą strategię. Zazwyczaj grałem w tą grę z żoną i 9 letnią córką co przynosiło mi bardzo dużo satysfakcji z samego faktu grania wspólnie z rodziną w bardzo miłej atmosferze. Dopiero gdy na wakacjach zagrałem z takimi samymi \"spinaczami\", mającymi te same zapędy strategiczne co ja, gra nabrała zupełnie innego wyrazu. Z miłej i rodzinnej stała się polem bitwy gdzie walczyły ze sobą wściekłe pandy oraz znerwicowani ogrodnicy :)
Ta gra może przyjąć oblicze w żależności od zaangażowania jakie włożymy w samą rozgrywkę. Jak do tego wszystkiego dołożymy zaawansowane zasady zmienia się sposób rozgrywania jak i samego myślenia, które jakby nie było musi prowadzić nas do zasłużonego zwycięstwa. Dla mnie gra jest obłędna dlatego z wypiekami na twarzy oraz z ogromną niecierpliwoscią czekam na dodatek, który jest zapowiadany jeszcze na ten rok... W dodatku ma dojść do rozgrywki pani panda oraz... pandziątka. Myślę, że dodatek dołoży do rozgrywki dodatkowe smaczki w postaci nowych kart akcji, urozmaicenia możliwości ogrodnika. Czekam na dodatek aby skopać... ogród pod nowe pędy bambusa wizualizujące sobie w głowie strategię na kolejne zagrania :) Jedni pędzą bimber a ja pędzę aby sadzić bambusy...


obrazek
Age of War
Turlanka jak się patrzy :),
Prosta ale bardzo sympatyczna turlanka. Gra polega na przejmowaniu kart przedstawiających \"zamki\" różnych \"klanów\" japońskich. Każda taka karta ma wartość punktową, które to punkty podliczamy na sam koniec gry, tzn. Kiedy skończą się karty do zebrania z puli ogólnej. Do dyspozycji mamy 7 kostek które przedstawiają 4 (a tak naprawdę 6) rożnych znaków: luk reprezentujący łuczników , jeźdźca na koniu reprezentujacego konnicę, 3 rodzaje mieczy (1, 2 i 3 miecze) reprezentujące samurajów oraz chełm w masce reprezentujący daymio. Każda z kart posiada kilka tzw. linii bitwy, które przedstawiają znaki w rożnych kombinacjach, jakie należy wyrzucić w kolejnych turach. Jeśli uda nam się wyturlać jakąś sekwencję znaków pasujących do karty jaką chcielibyśmy przejąć kładziemy kości reprezentujące te znaki na karcie i przechodzimy do wyturlania kolejnej linii z tej karty. Jeśli nie uda nam się wyturlać żadnej z pozostałych na karcie linii bitwy odkładamy jedną kostkę i turlamy dalej do czasu aż nie skończą nam się kości lub uda nam się wyturlać wszystkie linie bitwy z przejmowanej prze nas karty. Żeby nie było za łatwo przeciwnicy mogą nam zabrać karty które już posiadamy, warunkiem jest to, że żeby przejąć taką kartę należy wyturlać dodatkowo (poza standardowym zestawem linii bitwy) jednego daymio. Jeśli zbierzemy wszystkie karty danego \"klanu\" skutkuje tym, że odkładamy je koszulką do góry dostając poza dodatkowym bonusem punktowym rownież bonus w postaci tego, że nikt tych kart nam już nie może przejąć. Wygrywa gracz z najwyższą liczbą punktów na koniec gry.
Gra jest bardzo przyjemna i rozluźniająca. Polecam jako przerywnik do poważniejszych tytułów :)