PROFIL
Historia recenzji i ocen użytkownika Azazel1984

obrazek
Cyclades
Bardzo fajna,
Pierwsze co rzuca się w oczy po otwarciu pudełka to wykonanie gry. Twarde, solidne i przepięknie ilustrowane plansze z bogami, plansza do gry odpowiednio dopasowana dla 2-5 graczy no i przede wszystkim figurki. Największe wrażenie robią mitologiczne stwory, są śliczne, duże i ogólnie cieszą oko swym widokiem. Jednakże to co mnie najbardziej zszokowało to pięć armii dla pięciorga graczy. Jasna rzecz, że są w różnych kolorach, wszak czerwony znudził się po 89 roku, tylko zę w Cycladach pięcioro graczy dysponuje innymi armiami! Jeden ma amazonki (przynajmniej z wyglądu), inny posiada pionki na wzór legionów rzymskich po reformie Gajusza Mariusza a na 90% jestem pewien że widziałem tam hoplitów tebańskich i ateńskich. Niby mała rzecz a cieszy - każdy z graczy posiada własną, wyjątkową armię.
Co do samej gry to praktycznie nie potrzebna jest znajomość anglikańskiego, ponieważ na każdej karcie znajdują się obrazki objaśniające działania kart. Przy pomocy filozofów, wojowników, desantów, czy też kapłanów zabudowujemy nasze wyspy aby postawić na nich metropolię. Gracz który pierwszy zbuduje dwie wygrywa. Proste? Tylko w teorii, fakt - im większa liczba graczy tym więcej wysp. Tyle że pięcioro graczy walczących o metropolie przypomina bitwę na Łuku Kurskim. Każdy stara się przekupić odpowiedniego boga żeby ruszyć wojsko tudzież innego żeby przesunąć flotę. Ci którzy wolą pacyfizm opłacają Atenę i wynajmują filozofów. Wszak wiele dróg prowadzi do jednego celu.


obrazek
Sabotażysta
Godna polecenia,
Gra cudowna w swej prostocie i przebiegłości. Można w nią grać od 3 graczy aż do 10, przy czym im więcej tym lepiej.

Zadaniem graczy jest dokopać się do złota, ale nikt nie wie gdzie złoto się znajduje. Pomagają nam w tym specjalne karty, które pozwalaja podejrzeć nasz upragniony cel. Jednakże wśród krasnali są prawdziwi herosi-rewolucjoniści, tytułowi sabotażyści. Ich zadaniem jest przeszkodzić burżusko-obszarniczo-kapitalistycznym krasnalom dokopać się do złota. A pomaga im w tym cały asortyment ludowo-demokratycznych sprzętów, które podrzucają innym graczom - złamane kilofy, zniszczone latarnie, zepsute wóżki, wszystko to ma przeszkodzić krwiopijcą w wyzyskiwaniu robotniczych krasnali. Jezeli to nie poskutkuje zawsze mozna zawalic im na glowe tunel. Niestety w naturze musi byc rownowaga. Krasnale burzuje rownierz Nam, bohaterom rewolucji, moga popsuc ekwipunek. Sprawa wyglada o tyle ciekawie, ze nikt nie wie kto jest burzujem a kto sabotażystą, w zwiazku z czym czesto zdarza sie tak, ze krasnal niszczy sprzet krasnalowi a sabotazysta sabotazyscie. W przypadko gry w trzy osoby moze wcale nie byc sabotazysty. Wielokrotnie zdarzalo sie tak, ze grajac w trojke poniszczylismy sobie narzedzia bo wedlug kazdego pozostali gracze byli sabotazystami (tyle ze mogl byc tylko jeden ale my wiedzielismy lepiej) a okazywalo sie ze wsrod nas nie ma sabotazysty.

Gra jest dziecinnie prosta jednakze daje kupe zabawy, watro rowniez miec do niej pewien dystans, moja dziewczyna miewa do mnie pretensie ze zawsze łamie jej kilofy, no ale co ja mam zrobic jak jej z oczy kapitalista patrzy???


obrazek
Bonaparte (uszkodzony)
A Nasi doszli do Paryża,
Gry szukałem dość długo ale ostatecznie znalazłem jeden egzemplarz z czego niezmiernie się ucieszyłem. Na początek prezentacja. Gra sklada sie z calego mnostwa zetonow, planszy składanej z szesciu czesci, ktora jest wykonana z solidnego kartonu tak wiec uszkodzenia grozace mojemu dziecku byly minimalne. W grze mozemy wcielic sie w przywodce jednego z szesciu panstw: Turcji (zupelnie jakby w tamym czasie panstwo Ottomanow odgrywalo jakas role), Anglii, Prus, Rosji, Austrii i oczywiście Francji. Wbrew oczekiwaniom wszystkie nacje są zrownowazone, wiec wybor ojczyzny Napoleona (ktora byla defacto Korsyka tylko chwile wczesniej przylaczona do Francji zanim urodzil sie nassz bohater) nie oznacza jeszcze ze mamy gwarantowany sukces. Na przeciw nam stoja bowiem Prusacy i Austriacy, ktorzy zaczna zajmowac neutralna Italie a nam zostanie biedna Hiszpania. Na polnocy natomiast mamy wielkiego przyjaciela idei republikanskich w postaci Zjednoczonego Krolestwa - oczywiscie z najwieksza flota. Tak wiec gra Francja wcale nie musi byc najlatwiejsza. Z drugiej strony wcielenie sie w Aleksandra I nie oznacza jeszcze ze zdobedziemy Paryz. Fakt mamy ogromne panstwo, ale biedne jak mysz koscielna a od spodu mieszka sułtan ktory tylko czeka az wyprawimy sie na zachod.

Teraz o samej grze.
Ta jest docelowo przenaczona dla szesciu osob ale z powodzeniem moga w nia grac juz dwie osoby. Tworcy pomysleli o statystycznej polskiej rodzinie, ktora wyglada 2+1 a nie 2 +6. Oczywiscie zaleznie od ilosci osob bioracych udzial w rozgrywce odpowiedno modyfikowane sa zasady. I tak gracac 2-3 osoby gracze musze miac kraje sasiadujace ze soba i zwyciezca zsoatnie ten, ktory podbije odpowiednia liczbe prowincji. Jednak naprawde ciekawie robi sie gdy do stolu zasiada 4-6 osob. Wtedy dochodza statki, desanty z morza, panstwa neutralne ktore sie podbija, ogromne fronty, ktorych trzeba strzec, mozliwosc przekupienia armii przeciwnika i calkiem niezla porcja spryty ktory trzeba wykozystac aby wywiesc w pole innych graczy. Oczywiscie zajecie prowincji nie oznacza jeszcze ze nasza maciez zwiekszyla powierzchnie i dochody. otoz po roku kampani (kazdy skalda sie z 4 por roku - kazda inna pod wzgledem mozliwosci) gracze zbieraja sie na kongresie i decyduja po kolei o losach poszczegolnych prowincji. pierwszy pod glosowanie wniosek poddaje gracz z najwieksza inicjatywa ( ta jest stale modyfikowana przez akcje ktorych dokonuje - i tak to ze ktos ciagle walczy i zdobywa nie znaczy jeszcze ze bedzie zwyciezcą ). Daje to mozliwosc zawiazywania co rok innych mniej lub bardziej trwalych sojuszy aby pomoc jednemu graczowi lub by oslabic innego. Na tym polu gra sprawdza sie doskonale.

Teraz o minusach.

1) papierkowe banknoty, ktore mozna bardzo łatwo uszkodzic.
2) za malo kart akcji, dzieki ktorym toczymy bitwy i poruszamy sie p planszy
3) przebieg kampanii a raczej liczba czynosci ktore nalezy wykonac i rzeczy ktorych trzeba pilnowac bo zrobi sie balagan.
4) armie trzeba budowac pod kontem posiadanych kart a powinno byc odwrotnie. Dobra armia nie oznacza jeszcze ze mozemy cokolwiek z nia zrobic jezeli karte ktora moglibysmy sie bronic juz uzylismy. (niwieluje to doswiadczenie, ale zeby te zdobyc trzeba najpierw przetrwac bitwe)

plusy:

1) całkowity brak losowości
2) gra wymusza kooperacjie, oczywiscie mozna sprobowac bez tego, ale wtedy inni gracze zrobia z nas Polske 1773
3) prawdziwy zlodziej czasu
4) ładne wykonanie
5) wymusza na graczach rozwiniecie zdolnosci blefu
6) wszyscy gracze sa zrownowazeni
7) gra sie dobrze zarowno w 6 osob jak i w 2


Ogolnie gra warta zakupienia. Jezeli myslicie nad wydaniem 80 zl na Bonapartego albo 5 zl na koncert Feel\'a to racze sklaniam sie ku Napoleonowi :)


obrazek
Polowanie na robale
Polecam!!!,
Gra zadziwia prostotą wykoniania. Mamy kilka kostek ala domino i osiem kostek do rzucania. Pierwszą miłą niespodzianką jest wykonanie. Kostki z robaczkami są wykonane z dobrego tworzywa przez co przyjemne jest już trzymanie ich w ręku. Dodatkowo osiem kosteczek ma na sobie robaczka, który jest nie tylko klimatyczny ale w grze wrecz niezbeddny. Instrukcja jak zwykle nienormalna, poplatana, ale gre mozna zrozumiec juz po paru rzutach koscia.
Od Robakow nie mozna sie oderwac. Zaczelismy grac w 3 osoby ok 19 a po 3 nad ranem juz nie widzielismy kto ile ma oczek na kostce czy gdzie jestesmy, mimo tego gry nie dalo sie przerwac. Partie rozgrywane sa blyskawicznie, mozna pocwiczyc szybkie dodawanie. Co najlepsze gra nie polega jedynie na zbieraniu robaczkow, waznym elementem jest zabieranie robakow innym graczom :)

GRA CUDNA! POROWNYWALNA DO CARCASSONE


obrazek
Carcassonne (stare wydanie)
Mistrzostwo,
Carcassone - ta nazwa kojarzyła mi się z twierdzą albigensów i krucjatą przeciw heretykom. Oczywiscie nazwa gry była mi znana od jakiegos czasnu, nigdy jednak nie zaciekawiła mnie na tyle by bliżej się z nia zapoznac. Az ostatnio dopadł mnie jakis bakcyl i postanowiłem, nie wiedezieć czemu, zakupić ów produkt. Usiadłem w domu ze znajomymi, ostorzyłem pudełko i wysypałem wszystko na stół. Pierwsze skojarzenie - gra podobna do Wilków i Owiec. Spojrzałem na instrukcje, przeczytanie jej zajeło ok 3 minut, potem można było juz grać. I to jak! Partie rozgrywają się momentalnie, gra jest trywialna w zasadach, lecz tym samym nie jest banalna. Trzeba troszkę pomyśleć, przechytrzyć graczy i kalkulować co się bardziej opłaca. Tego samego dnia grałem jeszcze 5 razy (tylko raz wygrałem). Od Carcassonne nie można się naprawde oderwać. Jeżeli mamy na uwadze jeszcz cała masę dodatków które możemy dokupić, gra stanie się punktem obowiązkowym kazdego spotkania. Plusem jest tez pojemnosc. Mozna wsztstko wsypac do worka i jechac na wakacje. Ogolnie gra jest warta polecenia, a jak na polskie warunki cena 67 zl, nie zwala z nog (niektore gry kosztuja 250 zl i sam zastanawiam sie za co). Carcassonne mozna łączyć z dodatkami wydanymi w innych jezykach, ponieważ instrukcja jest zwykle po polsku a na samych plytkach nie ma zadnych napisów.

obrazek
Eufrat i Tygrys
Doskonała,
Gdy otworzyłem pudełko, gra mnie troche przeraziła z powodu ogromnej ilości kostek, jednak już w trakcie gry okazało się, że nie taki diabeł straszny a kostki są niezastąpione. Bardzo podoba mi się pomysł, że na koniec gdy oblicza się wynik w najsłabszej dziedzinie, tak więc nie ma sensu pakować wszystkiego w jedną, bo zostaniemy z ręką w nocniku. Gra sama w sobie jest wyśmienita, tak w 2 osoby jak i w 4, choć wtedy robis się tłoczno. Niemniej jednak przy grze czteroosobowej konflikty zdarzają się co chwila, wystarczy dobrze pomyśleć, żeby jednym dostawieniem pionka rozerwać królestwo innego gracza na kilka małych lub zburzyć je całkowicie. Gra przebiega dość szybko, ok. 20 minut, lecz jeżeli komuś się nie śpieszy to równie łatwo można ją przedłużyć do dwóch godzin. zwłaszcza za pierwszym razem. I tu pojawia się mankament - standardowy - instrukcja. jak zwykle pisana koreańsko-śląskim. Inaczej mówiąc: trzeba instrukcję trzymać przed sobą jak Pismo Święte i zanim zacznie się grać układać na planszy przykładowe ustawienia, może jest to i dziwne, ale później oszczędza czas w trakcie gry. Drugim mankamentem są owe kostki, zwłaszcza te małe. Jeżeli ktoś ma tak dziurawe łapy jak ja, to od razu może przestać grać. Mimo tych niewielkich wad EiT jest jedną z najciekawszych gier w jakie dotychczas grałem.

obrazek
Runebound (druga edycja) (uszkodzony)
Cudo!,
Tę grę zakupiłem kiedy posiadałem już TALISMAN. Zachęciły mnie do niej recenzje innych graczy, które były dość pochlebne. Pierwsza rzecza jaka mnie zaskoczyła był ciezar pudelka - bylem przygotowany na cos lżejszego. Po powrocie do domu, trzęsącymi sie rekami postanowiłem zobaczyć moj skarb. Oniemiałem. Plansza jest cudownie wykonania, choc na pierwszy rzut oka panuje na niej chaos. Nic podobnego, w Runebound juz po pierwszej kolejce gracz zaczyna rozumieć pomysl twórców odnośnie poruszania sie. Same ruchy równiez zostaly przedstawione nietypowo. Zeby dosc do upragnionego miejsca, nie wystarczy rzucic kostka 1 lub 6. Trzeba rzucic odpowiedni znacznik terenu (las, łaka, równina, bagno, góry). I tu pojawia sie pierwsza z wielu mozliwosci. Do upragnionego questu dziela nas dwa pola, z usmiechem na gębie juz biegniemy do znacznika zadania, kiedy nasz \"kolega\" rzuca nam karte, i zmienia wynik kostki kierując nas zupełnie gdzie indziej. Ruch nie jest tak prosty jak moze sie wydawac. Jeżeli w walce odniesiemy rany lub zmęczenie (fantastyczny pomysl na wstawienie dwóch rodzajów obrażeń) rzucamy odpowiednio mniejsza ilością kości. Jedyna wada tego typu rozwiązania pojawia się, gdy zgubimy jedną z kości. Do dziś nie wiem, gdzie można je dokupić ?! Co mogę powiedzieć o instrukcji? Chyba tylko tyle, że tłumacz uczył się angielskiego z translatora i pod wodą. Nic z niej nie zrozumiałem. Na szczęście, istnieją fora internetowe. Dla nowicjuszy polecam znaleźć kogoś kto już w to grał lub trzymać w dłoniach instrukcję i każdy kolejny ruch korygować z jej treścią. Parę słów o naszych bohaterach. Nie sa tak piękni jak w TALISMANIE, czasem trudno odróżnić wroga od naszej postaci - obie maja mordy jakby od dziecka piły kwas. Mimo ich wyglądu, dość szybko można zrzyc sie z nimi samymi, ich cechami itp. Zwłaszcza jak już ubijemy odpowiednia liczbę stworów i zaczniemy awansować. Co do przedmiotów to ich karty zostały wykonane PRZEPIĘKNIE, podobnie sprzymierzeńcy. Grę mam od 5 miesięcy a jeszcze nie skończyłem się zachwycać. Celem gry jest ubicie wielkiego, złego władcy smoków. Grę można jednak ukończyć dzięki zabiciu trzech jego pomagierów i zebraniu tytułowych run. Prawdę mówiąc w ciągu pięciu miesięcy grę ukończyłem tylko raz, właśnie przez zabicie trzech pachołków. Z samym bossem walczyłem dwa razy, ale za pierwszym skończyłem grę na drugim rzucie a za drugim zwiałem. System walki może wydawać się trochę skomplikowany (mamy ataki z dystansu, magiczne i wręcz - w czasie każdej rundy trzeba przejść przez wszystko) jednak po paru razach wszystko łatwo wchodzi do głowy. Do gry polecam wszelkie dodatki, zwłaszcza karciane - pozwalają zakończyć grę na kilka sposobów. RUNEBOUND mogę polecić z czystym sercem, szczególnie dla trójki graczy z opcją \"szlaku zagłady\" - jej opis znajduję się w instrukcji.

obrazek
Filary Ziemi
Gorąco polecam.,
Mam w domu książę a po grze coraz większą osobę, żeby po nią sięgnąć. FZ są przeznaczone dla 2-4 graczy, jednak najlepiej sprawdza się przy trzech osobach. Nie ma wtedy tłoku, ale już trzeba myśleć jak tu rozłożyć pieniądze, żeby stać mnie było na postawienie budowniczego tam gdzie chce przed przeciwnikiem. Wykonianie jest śliczne, wszystkie dodatkowe elementy, pionki, surowce są wykonene z drewna i pomalowane na odpowiedni kolor. Niczego nie mogę też zarzucić kartom. Pewna losowość występująca w FZ jest działa jedynie na korzyść tej gry. Nie można planować swoich działań dwie kolejki na przód, ponieważ jeden mały drobiaz jak deficyty JEDNEJ monety sprawi, że spadniemy w punktacji o 8-10 punktów. Troche przypomnina to poker. Zaryzykować i odskoczyć lub odrobinę pomylić się i stracić szansę na zwycięstwo. Gra trwa 6 rund, a w ostatniej prz stole może zdarzyć się wszystko. każdy liczy pieniądze, surowce i patrzy jakie ma karty rzemieślników. Czy na plansze zostanie wyciągnięta karta bonusowa czy ta która zaszkodzi? Jezli ta druga to czy warto zaryzykować ochronę u biskupa kosztem uniknięcia podatku? Czy stać mnie na zakup materiałów jeżeli nie opłacę podatku? Czy moge sprzedać surowce? a moze nie bo nie mam pionka, ktorego zostawilem u biskupa? Jednym slowem w 6 turze przy stole siedzą kłębki nerwów które myslą jaką świnię podłożyć drugiemu graczowi, aby jednocześnie nie dostać takiej od innego gracza. ZABAWA JEST PRZEDNIA. GORĄCO POLECAM !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!