PROFIL
Historia recenzji i ocen użytkownika adriankaminski

obrazek
Sałatka z karaluchami
Szybka, śmieszna, imprezowa,
Sałatka z karaluchami to wspaniałe danie na każdą imprezę! Gra jest szybka i bezlitośnie każe nieuważnych kucharzy. Wykonana zupełnie poprawnie, z charakterystyczną stylistyką i wrednym karaluchem na kartach zapewnia świetną zabawę przez wiele wieczorów. Zacna uczta dla zmysłów.
Jednym z zastrzeżeń, które należałoby wyszczególnić, jest dość niejasno napisana instrukcja. W naszym wypadku dopiero podczas trzeciej rozgrywki udało się dobrze rozgryźć zasady i wydobyć esencjonalny smaczek gry. Ponadto karty są dość małego rozmiaru, co odrobinę utrudnia gotowanie mniej zręcznym/posiadającym większe ręce szefom kuchni.
Za jej ogromną zaletę można za to poczytywać to, że po zrozumieniu zasad rozgrywka jest prosta i dynamiczna, dzięki czemu wszyscy świetnie się bawią, nawet ci najmłodsi gracze. Mogę śmiało polecić Sałatkę z karaluchami wszystkim łasuchom, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że wraz z ilością alkoholu wykładniczo rosną „procenty zabawy” ; ).


obrazek
Quarriors! - Quest of the Qladiator
,
Quarriors! uwielbiam absolutnie, choć do niedawna posiadałem jedynie podstawowy box gry (a raczej puszkę). Nie pamiętam już dokładnie, dlaczego wybór padł akurat na ten dodatek w pierwszej kolejności, chyba było to spowodowane przeceną. ; ). Ale do rzeczy.
Karty wykonane są na wysokim poziomie, zatem nie odstają od wersji podstawowej i nie ustępują niczym. Kości pomalowane są nieco niedokładnie, co nieco mnie zasmuciło, wszak gra się na nich opiera.
Nowe zasady są ciekawe, ale też nie powalają świeżością. Nie zmieniają diametralnie rozgrywki, co może być traktowane zarówno jako wada, jak i zaleta.
Dodatek ten nie jest zdecydowanie typu \"must have\". Dostajemy nieco fajnych, nowych kości i kart, które urozmaicą rozgrywkę, pudełko z pojemnikiem na kości (za to duży +, przydatne i eleganckie), odrobinkę nowych zasad... i w zasadzie tyle. Z jednej strony - czego chcieć więcej? Z drugiej, jako wielki fan wersji podstawowej uważam, że biorąc pod uwagę stosunek jakość/cena, Wizkids mogli się nieco bardziej wysilić. Nie jest tak, że po zakupie dodatku siedzę całe dnia i rzucam kostkami (tak było z podstawką), nad czym odrobinę ubolewam.


obrazek
Władca Pierścieni LCG - Zestaw podstawowy
Zacna, ale głównie dla fanów,
Jak przystało na grę kooperacyjną, Władca Pierścieni LCG jest trudny. Do dziś nie udało mi się ukończyć wszystkich przygód, choć z drugiej strony nie grałem w nią aż tak dużo.
Nie da się ukryć, że karty są bardzo dopieszczone i prezentują się po prostu pięknie. Żetony są... jak żetony (Paolo Koalo). Planszom zagrożenia również nie mam nic do zarzucenia.
Pod względem mechanicznym, LOTR wciąga mnie mniej, niż Warhammer:Inwazja, ale jest to chyba spowodowane tym, że raczej wolę rywalizować z innymi graczami, niż współpracować przeciwko grze. Lubię mieć przeciwnika z krwi i kości, mierzyć się z intelektem innych, a nie po prostu z fortuną. A we Władcy Pierścieni szczęście ma ogromne znaczenie dla powodzenia misji. Nie wiem, jak sprawa wygląda, kiedy ma się rozszerzenia, wydaje mi się natomiast, że z samą podstawką gracz może czuć się nieco ograniczony i przytłoczony siłami złaaa. Brakuje mi tu możliwości kombinowania na szeroką skalę, satysfakcji z wykiwania orków i uruk-hai.
Plusem gry jest to, że Twoja dziewczyna nie obrazi się na Ciebie za to, że ją ogrywasz. Co najwyżej będziesz spał na kanapie, bo sfrajerzyłeś ; ).
Niemniej, artworki nie są zerżnięte z wizji Jacksona, zdecydowanie bardziej czuje się tu tolkienowski klimat - co podkreślają przygody z serii o Hobbitach. Grę warto mieć, wszak przy odrobinie starań można przenieść się do Śródziemia na długie godziny. Rzadko zdarza mi się grać dwa razy z rzędu w jedną grę - z WP właśnie tak było. : ). Powiedziałbym, że jest to efekt tego feelingu, z jakim gra jest wykonana; poczucia narastającego zagrożenia (które potrafi bardzo szybko wzrosnąć); wagi misji, na której gracze się znaleźli; długości szlaku przed bohaterami; no i na koniec mroków puszczy, przez które przyjdzie się graczom przedzierać.
Reasumując, aby w pełni cieszyć się grą, warto jest czytać opisy na kartach, mieć przed oczami wizualne odzwierciedlenie wydarzeń dziejących się na stole... Z okazji Halloween nie zaszkodziłoby również przebranie ; ).


obrazek
Gra o Tron 2. edycja
Wspaniała reanimacja!,
Zanim dostałem w ręce 2 edycję Gry o Tron miałem już sporo doświadczenia w graniu w pierwszą jej odsłonę, mimo to przy rozpakowaniu pudełka towarzyszył komentarz \"Wow\". Gra jest po prostu ślicznie wykonana! Plansza jest bardzo dopracowana a grafiki na kartach odświeżone w niezwykle udany sposób. Jedyną rzeczą do której mogę się przyczepić w kontekście wykonania są pionki - zdecydowanie bardziej podobała mi się ich drewniana wersja z 1 edycji.
Rzeczą, która mi sprawiła chyba największą radość był fakt, że w \"Grze o Tron 2 edycji\" zawarto wszystkie najlepsze rozwiązania mechaniczne z poprzedniczki, jak i urozmaicono ją o zupełnie nowe elementy - karty Losów Bitwy dodają nieco losowości bitwom, lecz można to łatwo i w klimacie uzasadnić i zinterpretować. Z kolei óżnorodność kart dzikich sprawia, że wreszcie warto interesować się zagrożeniem ze strony północnych - nagroda potrafiła już niejednokrotnie odmienić losy rozgrywki, a kara wciąż jest druzgocąca.
Z drugiej strony, niepotrzebny wydaje mi się tor zwycięstwa - osobiście liczenie zamków innych graczy, kontrolowanie wydarzeń na mapie i pilnowanie sojuszników sprawia mi ogromną frajdę. O to, co w 1 edycji zdarzało się bardzo często, czyli zupełnie nagłe zwycięstwo \"czarnego konia\" (który tylko czai się za plecami liderów i czeka na odpowiedni moment), w tej odsłonie gry, bardzo trudno. Naturalnie nie jest żadnym problemem zrezygnować z tego elementu - wystarczy tylko przekonać do tego innych graczy.
\"Grę o Tron\" mogę gorąco polecić, lecz nie wszystkim. Nastawieni na przyjemną i mało konfliktową rozgrywkę powinni trzymać się od niej z daleka, wszak sercem rozgrywki jest wbijanie sobie nożów w plecy, kłamanie, spiskowanie przeciw sobie. Jeżeli chce się wygrać, trzeba zdradzić - co bardzo dobrze oddaje charakter książek Georga R.R. Martina. Gry także nie polecam parom - chyba że komuś nie przeszkadza spanie na kanapie w nocy po rozgrywce ;).