PROFIL
Historia recenzji i ocen użytkownika Atael

obrazek
Kowale Losu
Przepięknie wykonana, lekka i szybka gra,
Pozwolę sobie zacząć od kwestii najmniej istotnych dla dużego grona graczy, ale to właśnie to rzuca się w pierwszej kolejności w oczy jak otwieramy pudełko i zaczynamy rozpakowywać i poznawać grę - "Kowale Losu" są przepięknie wykonani, grafiki, kolory, klimat, po prostu piękna gra. Tytuły od Libelluda mają to do siebie, że w pudełku jest miejsce na każdy element, ale w tym przypadku wydawca przeszedł samego siebie. Plansza "świątyni", na której przechowujemy ścianki kości, które możemy kupić w trakcie gry, ma swoją własną kopertę, aby ścianki nie rozbiegały się po pudełku i plansza była gotowa do następnej rozgrywki od razu po wyjęciu z pudełka.

Co do samej mechaniki, to muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczony. Gra nie jest trudna, a instrukcja jest bardzo krótka, to zdecydowanie plus. Jednak zastosowanie kostek jako głównego mechanizmu sugeruje bardzo dużą losowość i nieprzewidywalność rozgrywki, to nie zawsze dobrze. Jest w tej grze jednak coś co powoduje, że nie jest tak źle. Doświadczenie z paru rozgrywek pokazuje, że ostateczna punktacja nie "rozjeżdża" się bardzo bez względu na sposób zdobywania punktów w trakcie rozgrywki (bezpośrednio z kostek, za zakupione karty, ze zdolności specjalnych kart). To jest właśnie ten element wyrównujący losowość i wprowadzający (zaryzykuję to stwierdzenie) odrobinę strategii do rozgrywki. Po pierwszych paru rzutach widzimy, czego kostki zapewniły nam najwięcej i jaki powinien być kierunek naszych pierwszych ruchów. W zależności od tego w jakie ścianki zainwestujemy, decydujemy o tym, w którą stronę dalej będziemy się rozwijać i co będziemy mogli zrobić w przyszłośći, a to jak rozmieścimy je na kostkach, zgodnie z zasadami prawdopodobieństwa, zaważy na tym, czy będziemy mocno ryzykować z szansą na dużą nagrodę (potężne ścianki na różnych kostkach), czy grać pewniej, ale bez tak dużych zysków (potężne ścianki na tej samej kostce). Dodatkowo fakt, że jedna rozgrywka trwa nie dłużej niż godzinę sprawia, że nawet jak ktoś nie przepada za losowością to nie zdąży się sfrustrować, a piękne grafiki naprawdę cudownie umilają rozgrywkę :-)

Kończąc, warto na pewno zaznaczyć, że nie jest to gra dla ludzi, którzy lubią mieć kontrolę nad sytuacją i nie lubią losowości. To raczej tytuł z serii "losowo dostałem to co mam, teraz muszę to wykorzystać najlepiej jak się", plus tej gry jest, że mamy wiele sposobów na osiągnięcie tego celu.


obrazek
Pandemic: Lekarstwo
Ogromna losowość? ...nie do końca,
Dla znających Pandemię, ta wersja może się wydawać po prostu bardziej losową bo kościaną wersją. Mechanika została tak przemyślana, że mimo wszystko mamy bardzo duży wpływ na to co robimy i jak przebiega rozgrywka.
Każda postać ma określoną liczbę kości akcji z nieco innymi akcjami możliwymi do podjęcia. Każda kostka ma również jedną ściankę negatywną, przez którą postępują negatywne konsekwencje w grze. Niby rzucamy kostkami i to one determinują akcje jakie możemy podjąć (lecieć w dowolne miejsce, płynąć w sąsiednie, leczyć, zbierać próbki...) ale możemy przerzucić DOWOLNĄ ilość razy, DOWOLNĄ ilość kości, poza kościami na których wypadła negatywna ścianka. I tak - możemy chcieć przerzucać kostki czekając aż wypadną nam pożądane akcje ale z każdym rzutem ryzykujemy też, że stanie się coś złego.
Prosta mechanika, bardzo krótka rozgrywka (15-30 min), wbrew pozorom spory wybór postaci to zdecydowanie zalety tej gry.
Dodatkowo kart jest niewiele, elementy są dobrze wykonane i trwałe dlatego dla mnie to świetny tytuł, żeby na przykład pójść do parku i pograć na świeżym powietrzu.
Na minus być może to, że dla zaawansowanych graczy może być zdecydowanie nudna na dłuższą metę - chyba, że pojawią się dodatki tak jak w przypadku oryginalnej Pandemii.


obrazek
New Angeles
To naprawdę trudna gra... jednak również naprawdę warto zagrać.,
Gra osadzona w uniwersum Android znanego chociażby z gry Android: Netrunner. Każdy z graczy wciela się w jedną z megakorporacji miasta New Angeles. Cel gry jest naprawdę prosty - zdobyć więcej kapitału niż inna korporacja (losowana na początku gry). Każda korporacja ma własny sposób na zarabianie kapitału, jest też sposób wspólny dla wszystkich - dążenie do konkretnej sytuacji w mieście w określonych momentach gry. Musimy wspólnie kontrolować i porządkować sytuację w mieście aby wszyscy gracze nie przegrali przez wzrost zagrożenia, brzmi dość prosto, ale...
... gra jest naprawdę bardzo złożona. Ilość interakcji między poszczególnymi kartami, wielość możliwości zastosowania każdej karty akcji i mechanizm negocjacyjny w którym należy pamiętać, że każdy ma ukryte cele (i istnieje szansa, że jednemu graczowi zależy, żebyśmy PRZEGRALI) sprawia, że gra jest trudna do wytłumaczenia i wymaga 1-2 gier próbnych aby poznać rozgrywkę.
Dodatkowo gra WYMAGA interakcji. Każdy z graczy musi się zaangażować w rozgrywkę i chcieć wygrać inaczej tracimy dynamikę rozgrywki i robi się po prostu nudno. Chwilowe sojusze, zdrady itp. mogą sprawić, że uda się wygrać. W tą grę nie da się grać na zasadzie "to ja sobie będę sam zbierał kapitał", ponieważ każdy gracz może zaproponować akcję do wykonania i tylko JEDNA z nich dojdzie do skutku w każdej turze - poprzez głosy oddawane przez pozostałych graczy.
Po rozegraniu paru gier dodam jeszcze, że gra raczej średnio działa na 4 graczy, 5- jest fajnie, 6 - optimum.
Bardzo dobra gra na długie wieczory ze znajomymi, przy której jest bardzo dużo gadania, przekrzykiwania się i dyskusji - i tak powinno być - inaczej nie działa.


obrazek
Tyrants of the Underdark
Świetne połączenie deck building i area control,
Opisując tę grę należy zwrócić uwagę na 3 rzeczy:
Po 1. temat! - dla ludzi lubiących elfy, mroczne elfy i generalnie underdarkowe klimaty, wspaniały wybór :-)
Po 2. regrywalność - podczas każdej rozgrywki wybieramy 2 z 4 talii, z których w trakcie gry każdy z graczy będzie budował swoją talię. Dodatkowo budowanie talii odbywa się z losowo odkrywanych kart, a na to co chcemy w danym momencie kupić ma wpływ nie tylko "która karta jest najlepsza" ale również sytuacja na planszy (tu wkracza area control), pozornie słabsza karta może się okazać świetnym nabytkiem w konkretnej sytuacji.
Po 3. Mnogość możliwości zdobywania punktów - po parunastu rozgrywkach stwierdzam, iż gra wydaje się nie mieć jednego najlepszego sposobu na wygraną, wszystko zależy od tego które talie grają, jakie karty podejdą do kupienia oraz jakie decyzje podejmie konkretny gracz - zdobywanie żetonów punktów różnymi kartami i kontrolowaniem kluczowych obszarów, szybka ekspansja aby kontrolować jak najwięcej obszarów na koniec gry lub "awansowanie" swoich kart (przez to wyrzucanie ich z talii) aby zapewniły punkty na konice - THERE ARE SO MANY OPTIONS


obrazek
Mansions of Madness Second Edition
Duża lepsza niż poprzedniczka,
Moje doświadczenia z poprzednią Posiadłością Szaleństwa były mocno mieszane.
Fajna gra, ale rozkłada się pół godziny (rozkłada jedna osoba), tury mocno się dłużą bo "dom" musi dokładnie znać swoje możliwości i możliwości graczy a skutecznie rozegrać swoje akcje.

Druga edycja wprowadza aplikację, która kontroluje "zły dom". Uważam to za świetne rozwiązanie - aplikacja skuteczniej i łatwiej moim zdaniem buduje napięcie niż człowiek i zdecydowanie szybciej podejmuje decyzje. Niektóre elementy znajdują się tylko na planszy, inne tylko w aplikacji - uważam, że zostały doskonale wybrane.

To tyle ogółu, teraz trochę miłych zmian w szczegółach:
- możliwość wykonania akcji w połowie ruchu
- losowe przedmioty na początku gry (zwiększa regrywalność), przedmioty trzymają się ustalonych kategorii np. zaczynami z jedną losową bronią, jednym losowym zaklęciem i paroma całkiem losowymi przedmiotami JAKO DRUŻYNA i sami wybieramy kto co dostanie
- możliwość połączenia (dokupienia) elementów z 1ed.
- "funkcjonalne rany" zamiast traum - każde trafienie w naszego badacza może mieć długotrwałe konsekwencje
- testujemy szybkość i przerażenie tylko przeciwko odpowiednio najszybszemu i najbardziej przerażającemu przeciwnikowi - szybciej, logiczniej, czego chcieć więcej :-)

Generalnie doskonały tytuł dla posiadających 1ed. jak i dla tych, którzy chcą rozpocząć przygodę z Posiadłością Szaleństwa.


obrazek
DungeonQuest Revised Edition
Prawie na pewno umrzesz...,
W grze wcielamy się w bohatera, który wchodzi do smoczego lochu aby zdobyć wielki skarb - brzmi znajomo - prawie stereotypowo ale...

... KAŻDA pociągnięta karta, KAŻDY krok postawiony w podziemiach, a nawet mikstury leczące już od pierwszej akcji w grze może nas ZABIĆ... tak... spowodować, że przegramy grę zanim jeszcze dobrze ją zaczniemy. Oczywiście jest też możliwość zmiany postaci i ponownego zejścia do lochu (a nawet tzw. tryb z pochodnią, w którym widzimy nieco więcej podziemi przed naszym bohaterem) dla pragnących nieco mniej ekstremalnych wrażeń.

Świetna, lekka i - nie ukrywajmy - losowa gra. Mało reguł - idziesz, ciągniesz kafelek z fragmentem lochu, ciągniesz odpowiednią kartę i w zasadzie to tyle.
Brzmi prosto ale daje mnóstwo zabawy :-)

... a jak w końcu dojdziesz do serca lochu, może Cię zgubić własna chciwość, smok nie będzie przecież spał wiecznie...